
Pierwszego dnia były wystraszone. Bały się, co tu będą robić. Teraz są odważne i wiedzą, że ich życie się zmieniło.
Kobiety niepełnosprawne i 50+, korzystające wcześniej z pomocy społecznej, od lipca 2011 roku uczestniczyły w wykładach i praktykach w ramach reintegracji zawodowej.
(Czytaj także: http://www.egorzowska.pl/pokaz,gospodarka,1813,)
To z myślą o ich aktywizacji na rynku pracy, ruszył w Gorzowie projekt „Centrum Integracji Społecznej partnerem Ośrodka Pomocy Społecznej i Powiatowego Urzędu Pracy w realizacji kontraktów socjalnych”. Panie, podzielone na dwie grupy zawodowe: opieki nad osobą zależną i porządkowo-ogrodniczą, odwiedziliśmy po raz pierwszy cztery miesiące temu. Wtedy jeszcze były wystraszone. Bały się, co będą robić. Dziś są odważne, wiedzą – i mówią to otwarcie – że ich życie się zmieniło.
Pewność zatrudnienia
– Stałam się pewniejsza siebie, otwarta. Na pewno czuję się bardziej dowartościowana. Kiedy znajomi pytają, co robię, a ja odpowiadam, że jestem w projekcie, mówią: „Dobrze zrobiłaś, że się zdecydowałaś” – zaczyna
Gabriela Kamińska.
– A ja wiem, że od 2 stycznia mam pracę w firmie porządkowej – dodaje
Jolanta Grzelak.
– Pani Jola wypracowała to sobie. Razem z grupą porządkową odbywała praktyki w szkole w Trzebiszewie. Opiekunka grupy Janina Zawodna, zwróciła uwagę na panią Jolę i zapewniła jej tę pracę – informuje doradca zawodowy
Anna Graczyk.
Także
Bożena Potocka ma gwarancję pracy: – Jestem teraz na praktyce w Inwencji. To ciężkie zadanie, bo sprzątam w kamienicach u zbiegu Warszawskiej i Ogrodowej. Nikt nie chciał tego brać, bo tam jest wszystko: psy, koty, podwórka, piwnice i strychy. Naprawdę wszystko. Ale ja się cieszę. Niejedna by tam dnia nie wytrzymała, a ja nie mogę spać, bo myślę, co dziś trzeba zrobić.
Okazuje się, że wszystkie panie, które przystąpiły do projektu, mają zapewnione miejsce pracy. – Jeśli pracodawca zechce zatrudnić którąś z kobiet, będzie mógł skorzystać z dofinansowania Powiatowego Urzędu Pracy, który wspiera nasz projekt – dodaje Anna Graczyk.
Szansa na pracę za granicą
Nasza pierwsza wizyta u kobiet w Centrum Integracji Społecznej miała miejsce cztery miesiące temu w czasie zajęć z języka niemieckiego. Dziś wszystkie panie są zadowolone, bo kurs ukończyły, choć mają świadomość, że ich niemiecki wymaga jeszcze poprawy. – Mamy notatki, wszystko jest zapisane, ale czasu za mało, by powtarzać – mówią zgodnie.
O tym, że język niemiecki paniom się przyda, potwierdza instruktorka grupy opiekunek
Teresa Kaźmierczak: – Przede wszystkim powiem, że jestem dumna z moich podopiecznych, bo są pracowite i odpowiedzialne. W tej pracy za mało jest lubić, tu trzeba kochać człowieka, by znaleźć się w takiej grupie. Dziś wiemy, że jest zapotrzebowanie na opiekunki w Niemczech, bo nawiązaliśmy kontakt z osobą zainteresowaną. Więc jeśli tylko będą chętne, jest szansa wyjazdu. Omówiłyśmy warunki pracy i dajemy gwarancję, że firma jest uczciwa.
T. Kaźmierczak podkreśla, że jeśli ktoś zna niemiecki i potrafi się w tym języku komunikować, to może liczyć na wyższe zarobki. Poza tym, w grupie opiekunek panie ze średnim wykształceniem mogą dostać pracę w domach pomocy społecznej. Bez tego, mogą pracować tylko w środowisku.
Coś zmienić w życiu
Uczestniczki projektu „Centrum Integracji Społecznej partnerem Ośrodka Pomocy Społecznej i Powiatowego Urzędu Pracy w realizacji kontraktów socjalnych” rozumieją sens i wartość pracy. Zdają sobie sprawę, że gdyby w lipcu nie odpowiedziały na zaproszenie, dziś pewnie tkwiłyby w tym samym miejscu.
Elżbieta Macińska nie kryje, że wcześniej była zdesperowana: – Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, bo w końcu, ile można u siebie sprzątać? A teraz mam zagwarantowaną pracę w szkole w Trzebiszewie. Mieszkam w Zieleńcu i będę tam dojeżdżać. W tym miejscu są dzieci, mam kontakt z innymi ludźmi, nie siedzę już w domu. Bez udziału w projekcie nie znalazłabym sama tej pracy.
Agata Ludwiczak i
Zdzisława Przygodzka mają praktyki w Ośrodku Wsparcia Rodziny. – Jesteśmy zadowolone, a i kierownictwo nas chwali, a tam potrzebna jest cierpliwość.
– Wszędzie potrzebna jest cierpliwość – dodaje Bożena Potocka. – Ja spać nie mogę, bo czuję się komuś potrzebna. I ja się z tego cieszę. I mam szacunek do lokatorów. Teraz też, jak tu jestem na Wigilii w CIS-ie, to już się niecierpliwię, bo muszę przełożyć mycie okien na jutro. Ale najwyżej przyjdę o czwartej rano.
Kobiety podkreślają, że dziś niełatwo dostać się do sprzątania w dobrej firmie, że firmy wolą zatrudniać osoby z grupą inwalidzką, a jak się jej nie ma i w dodatku jest się 50+ z dwoma latami do emerytury, to jest bardzo ciężko.
– Dzisiaj nie docenia się dobrych pracownic w takim wieku – mówi
Gabriela Kamińska. – Jak byłam młoda, to mówili mi, że jestem za młoda, a teraz to już za stara – dodaje
Joanna Kabacińska.
Na szczęście, im się udało. – Ja po pierwszym dniu szkolenia w Inwencji usłyszałam, że będę tam pracować. I to było dla mnie miłe – podkreśla Bożena Potocka.
– A ja przyszłam na ten kurs, bo nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić – zdradza J. Kabacińska. – Skończył mi się sześciomiesięczny zasiłek. Chciałam pracować. Tu dostałam szansę i nadzieję, że nie będę musiała siedzieć u nas miejscu i czekać, ale jako opiekunka pojadę za granicę. Myślę, że zarobię tam i uskładam na mieszkanie. Pod choinkę kupuję więc walizki. Innej możliwości tu nie mam. Polepszę byt mój i rodziny.
– I tak trzeba – dodaje Gabriela Kamińska.
Tekst i foto Hanna Kaup