Znany gorzowski lekarz
Ireneusz Czerniec zaprosił w niedzielę kandydatów do Rady Miasta, dziennikarzy oraz mieszkańców na spacer ulicami śródmieścia.
„Porozmawiajmy i zobaczmy, cóż dobrego możemy zrobić dla naszego miasta, w celu poprawienia jego wizerunku, infrastruktury, zmniejszenia barier architektonicznych itp.” – napisał na portalu społecznościowym.
Sam zjawił się jeszcze przed 14.00 przed dawnym Ratuszem przy ul. Obotryckiej i powitał przybyłych ciastkami gorzowskiej producentki. Zaczął od tego, że miasto w każdym niemal zakątku wymaga poprawy, że centrum jest niespójne i z każdego miejsca wyziera jakiś problem.
Ostatecznie na spacer wyruszyło dziesięć osób, w tym niezrzeszony organizator, gorzowianka
Irena Leśniak-Zieleńska i pisząca te słowa, a z wszystkich kandydatów na radnych i fotel prezydenta pojawili się:
Anna Kozak, Marta Bejnar-Bejnarowicz, Paulina Prucnal-Zawadzka i Marta Ciećwierz oraz Jacek Sterżeń, Paweł Iwanowski i Jacek Bachalski.
Spacer po śródmieściu był dobrym i potrzebnym wydarzeniem – przyznali wszyscy, ale jakie przyniósł refleksje?
„Spotkaliśmy się pod zabytkowym Ratuszem na Obotryckiej, ale też pod plakatem prezydenta Wójcickiego, spoglądającego na nas z wysokiej latarni. Takie to było znamienne, że my tu na dole, a Pan prezydent z góry na nas... My, radni, siedzimy w tym bałaganie od lat i pewne sprawy są dla nas oczywiste. Jednak mieszkańcy widzą je inaczej. Mieszkańców nie interesują przeszkody formalne, własnościowe, finansowe. Na niektóre argumenty trudno znaleźć kontrę, bo rzeczywiście jest obecnie wiele wydatków, które nie spotykają się z poparciem gorzowian, np. Przemysłówka. Widziana jest jako remont PRL-owskiego bloku kosztem niszczejącego zabytkowego pięknego Ratusza na Obotryckiej. Trudno polemizować. Tak właśnie jest” – napisała Marta Bejnar-Bejnarowicz, która najczęściej odpowiadała na stawiane pytania i przy pomocy Anny Kozak rozwiewała wątpliwości co do potrzeb finansowych miasta, prowadzonych remontów, uchwał czy przepisów prawnych.
„Czy priorytety mieszkańców i prezydenta /radnych się rozjechały? Staram się, jak mogę utrzymywać kontakt z mieszkańcami, być w dzielnicach, na ulicach, podwórkach, wszędzie tam, gdzie człowiek ma swoje sprawy. Ale dzisiaj, pomimo zakończenia na genialnym kremie z pomidorów w Forza Italia, wracałam z niesmakiem. Czuję, że coś poszło nie tak...” – zakończyła swoje podsumowanie.
Z kolei Paweł Iwanowski napisał:
„Takie spotkania są dla mnie najcenniejsze, bo wychodzą od mieszkańców, a to mieszkańcy wiedzą, co najbardziej ich boli w mieście, w ich okolicy. Przyznam szczerze, że mam słodko-gorzki smak spaceru. Zaproszonych było sporo osób... zjawiła się garstka. Atmosfera była miła…, ale były też momenty trudne, kiedy spotykaliśmy mieszkańców, którzy od lat, a nawet dekad mierzą się codziennie z problemem śmieci na podwórku, sypiących się budynków, zrujnowanych chodników czy po prostu urzędniczego „nie da się”.
Choć pogoda nie rozpieszczała, spacer trwał kilka godzin. Kolejny raz spojrzeliśmy z żalem na niszczejący Ratusz przy ul. Obotryckiej – a przecież był konkurs, są projekty i już dawno to miejsce miało wyglądać inaczej, o czym pisaliśmy tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,miasto,6818,
Gdyby władze dotrzymały ówczesnych zapewnień, gdyby nie wyrzucono pieniędzy na Przemysłówkę, gdyby prace – zgodnie z założeniami – były etapowane, zyskałby nie tylko wizerunek Gorzowa, o czym wspominał organizator spaceru, ale i sami mieszkańcy.
Niestety, chyba zaprzepaściliśmy szansę, a obietnica była rzucona na wiatr.
Spojrzeliśmy jeszcze na znajdujący się po przeciwnej stronie żłobek, którego widok to był kolejny cios i ból serca. Wygląda jak dwie dekady temu, a spacer przez centrum, pośród walających się śmieci, petów, porozbijanych butelek, dziur w chodnikach i barier dla osób z niepełnosprawnościami, spowodował, że coraz bardziej było nam smutno.
Widok kontenerów na śmieci ustawionych przy ul. Lutyckiej zawstydziłby każdego. Od lat jest tam problem z wiatą śmietnikową dla mieszkańców. Wystarczy bowiem spojrzeć na zawartość kontenerów, by przekonać się, że gros odpadów to własność lokali gastronomicznych. Poza tym, sam sposób segregacji i wyrzucania np. opakowań papierowych świadczy o ich właścicielach, którzy wyrzucają pudła jak popadnie, zamiast je złożyć. W całym cywilizowanym świecie wie o tym każdy mieszkaniec, bo kary za niedostosowanie do wymogów są dotkliwe. U nas? Samowola i obojętność kwitnie. Byliśmy świadkami, jak mężczyzna (nie był to rodowity gorzowianin) zamachnął się niezwiązanym workiem i rzucił go na stertę opakowań tak, że worek rozerwał się, a zawartość wysypała na ulicę. Człowiek nawet nie spojrzał na to, co zrobił, zajęty rozmową z kolegą.
Przejście na ulicę Pocztową i dalej przez Strzelecką do Parku Róż również nasunęło wnioski o braku dobrego gospodarza, a źle zagospodarowanych terenach, o wszechobecnym bałaganie. A piasek na placu zabaw i poza nim, zepsuty kosz, który naprawili Marta Bejna-Bejnarowicz z Jackiem Sterżeniem, niebezpieczne elementy metalowe, ślady kół samochodów na trawnikach, ścieżki i ławki w odchodach – o schodach od strony ronda nie ma co wspominać – to obraz nędzy i rozpaczy.
Potem były jeszcze wymagające miotły chodniki ulic: Armii Polskiej i 30. Stycznia; śmieci przy ul. Łokietka, odpadająca elewacja przy Zespole Szkół Elektrycznych, etc., etc.
Smutny to był spacer, w czasie którego Gorzów okazał się równie smutnym, co brudnym miastem.
Przed nami wybory. Apeluję do mieszkańców, by na nie poszli. By choć w ten sposób pomogli odsunąć ludzi, którzy zasiadanie w radzie miasta traktują jak dodatkowy łatwy zastrzyk finansowy albo osobisty prestiż, a nie słuchanie mieszkańców, rozmowy z nimi, odpowiadanie na takie apele jak niedzielny Ireneusza Czerńca i nieobiecywanie gruszek na wierzbie, ale dbałość o codzienny porządek.
Idźcie i zagłosujcie na tych, którzy są zawsze, którzy, mimo trudnych pytań nie boją się ich, a przede wszystkim wiedzą, co w gorzowskiej trawie piszczy. Ci, którzy zignorowali zaproszenie na niedzielny spacer, nie mają żadnego wytłumaczenia. Takie inicjatywy nie są u nas w modzie. To przypadek wyjątkowy, więc tym bardziej w okresie wyborczym
kandydat, który serio myśli o mieście, powinien na spacerze się pojawić. Jeśli go nie było, i Wy Drodzy Wyborcy, zignorujcie go na listach.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć