17 października odpoczywa od przysłów celowanych w konkretną datę. Świątecznych okazji też jakby mniej niż w miniony weekend, ale jeżeli lubicie swojego szefa, to dziś jest ten dzień, w którym wypada złożyć mu życzenia.
Dzień Szefa wymyśliła w 1958 r. amerykańska sekretarka, pracująca na tym stanowisku w firmie swojego ojca, sprytnie wybierając na obchody dzień jego urodzin, czyli 16 października. Kiedy jednak te urodziny przypadały w sobotę lub niedzielę, wówczas świętowanie przekładano z soboty na piątek, a z niedzieli (jak to ma miejsce w tym roku), na poniedziałek.
17.10.1979 r. narodził się pierwszy elektroniczny arkusz kalkulacyjny. Nazywał się VisiCalc, był zaprojektowany dla komputerów Apple II i zakończył życie około 1985 r. Na cześć – jak mówi definicja – „programu komputerowego przedstawiającego dane, głównie liczbowe, w postaci zestawu kolumn i wierszy, pozwalającego na automatyczną obróbkę tych danych oraz na prezentację ich w różny sposób”, obchodzimy dzisiaj zainicjowany w 2010 r. Dzień Arkusza Kalkulacyjnego.
Współcześnie używamy najczęściej arkuszy kalkulacyjnych Excela. Ja w każdym razie bardzo je sobie chwalę i to nie tylko jako zestaw tabelek do finansowych analiz naszego budżetu. Właśnie w Excelu chomikuję dane o różnych miejscach, które chcielibyśmy odwiedzić, a tabelki wciąż puchną od ich liczby gromadzonych w nich informacji.
Co jeszcze znajdziemy w dzisiejszych kalendarzach? Bardzo młode święto (od 2020 r.) o nazwie Polski Dzień Sprzedaży Bezpośredniej, które jeszcze nie wypracowało sobie wyraźnej formy obchodów i święto nieco starsze (od 1992 r.), czyli Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem wypełniony nie tylko kampaniami informacyjnymi, ale też konkretnymi działaniami związanymi z tym niełatwym tematem.
Tyle o okazjach do świętowania, bo teraz czas na opowieść o dyniach, które można uznać za niekwestionowane królowe października. Nie ma zbyt wielu przysłów na ich temat, za to historyjek i ciekawostek co nie miara. Najpierw przysłowia:
-
„Jedną ręką dwóch dyń nie weźmiesz” (gruzińskie),
-
„Dynię łupię, marchew strużę; diabli wiedzą, za co służę” ( XIX-wieczne, ale na razie nie udało mi się ustalić, komu je zawdzięczamy),
-
„Też mi gospodynia: siedm ogrodów, jedna dynia” oraz „ Ale gospodynia: dwa ogrody, jedna dynia; siedm lat podlewała, jedną dynię wychowała” (jak można się domyśleć, tym porzekadłem kwitowano niegdyś kiepskie dokonania marnych gospodyń),
-
„Bóg wie co czyni, nie da rosnąć na dębie dyni” można potraktować jako odpowiedź na rozmowę pomiędzy pomarańczową pięknością i dębem, spisaną piórem Ignacego Krasickiego:
„Kiedy czas przyzwoity do dojźrzenia nastał,
Pytała dynia dęba, jak też długo wzrastał?
„Sto lat". „Jam w sto dni zeszła taką, jak mnie widzisz"
Rzekła dynia. Dąb na to: „Próżno ze mnie szydzisz;
Pięknaś, prawda, na pozór, na pozór też słyniesz:
Jakeś prędko urosła, tak też prędko zginiesz".
Kolej na ciekawostki:
-
najstarsze znane ślady udomowienia dyni pochodzą sprzed 10.000 lat (resztki nasion i szypułek odnalezione w meksykańskiej jaskini Guilá Naquitz); 30.000 lat natomiast liczą sobie dyniowe koprolity (skamieniałe odchody mamutów i mastodontów, w których znaleziono nasiona dyni);
-
jako element zdobniczy pojawiła się dynia po raz pierwszy na fresku Giovanniego da Udine (uczeń Rafaela) w rzymskiej Villi Farnesina, budowanej w latach 1508-11;
-
wszyscy to wiemy, jednak wspomnieć wypada, że dynia to nie warzywo, tylko owoc, a dokładniej – jagoda i to chyba największa spośród innych jagód, bo może osiągnąć nawet kilkaset kilogramów wagi;
-
jadalna jest każda część dyni; miąższ i pestki, to wiadomo, ale można też spożywać młode liście (gołąbki, kimchi, jarzynka, sałatki), a nawet młode łodygi – jedne i drugie na surowo lub dodane do sosów i zup (podobno smakują trochę jak szparagi, trochę jak brokuł, a trochę jak szpinak); kwiatami można nie tylko dekorować potrawy, lecz również je spożywać – na surowo, zapiekane na tarcie, smażone w cieście naleśnikowym (z nadzieniem lub bez), w tempurze;
-
suszone liście dyni mają działanie wykrztuśne oraz poprawiają przemianę materii; w sezonie przeziębieniowym warto je mieć na podorędziu (2 łyżki stołowe suszonych liści parzyć przez 10 min, pod przykryciem, pić taką herbatkę dwa do trzech razy dziennie);
-
dynia ma milion właściwości zdrowotnych – pomaga na problemy ze wzrokiem i układem krążenia, problemy z jelitami i nadwagą, schorzeniami nerek, pęcherza moczowego i prostaty; ma zbawienny wpływ na układ ruchu, problemy dermatologiczne, a nawet pomaga wymieść z ciała pasożyty;
-
działa moczopędnie, zapobiega mdłościom i wymiotom (ważne podczas ciąży), przyspiesza metabolizm (zawiera dużo wymiatającej toksyny celulozy i wydłużającego odczucie sytości błonnika), obniża poziom złego cholesterolu LDL, wzmacnia układ immunologiczny, normalizuje ciśnienie krwi, reguluje gospodarkę wodno-jelitową, poprawia stan skóry, włosów i paznokci;
-
wypity na pusty żołądek sok z dyni, działa jako środek na zaparcia, u niemowląt łagodzi kolkę i uspokaja, można go też użyć jako tonika do twarzy;
-
dynię można bez obaw podawać psom, jest dla nich zdrowa i podobno im smakuje;
-
jedzenie pestek z dyni wpływa na lepszą pracę gruczołu krokowego u mężczyzn; wiara w ich niezwykłe właściwości jako afrodyzjaku powodowała, że dawniej kawalerowie objadali się nimi już kilka dni przed nocą poślubną, a bywało, że nawet przed wejściem do sypialni, nakładali maskę z dyni.
Dynia jest także bohaterką baśni (Kopciuszek w dyniowej karocy) i zapomnianych już przesądów, np. jej nasiona zakopane w polu w wigilię Wszystkich Świętych gwarantować miały urodzaj, nieparzysta liczba pestek noszona w portfelu „przyciągała” pieniądze, a spalenie kilku pestek w piecu lub kominku, chroniło domowników przed nagłymi wypadkami. Istniał też skomplikowany magiczny rytuał pozwalający uwolnić się od złego wpływu „energetycznych wampirów”.
O tak lubianych przez jednych i potępianych przez innych dyniowych lampionach halloweenowych opowiem 31 pażdziernika, a na zakończenie wyjaśnienie, skąd mogło się wziąć w mowie potocznej niewybredne sformułowanie „sranie w banie”, a dokładniej „w banię”, bo tak dawno temu nazywano w naszym kraju dynię.
„Sranie w banie” według „Słownika polszczyzny potocznej” Macieja Czeszewskiego oznacza „głupoty, bzdury” lub „wykrzyknienie, które może wyrażać lekceważenie dla czyjejś wypowiedzi, niedowierzanie, irytację”. Synonimami tego wyrażenia są: „dupa jasiu z cholewami”, „pierdu-pierdu” lub bardziej kulturalnie: „baju, baju, będziesz w raju”, „dylu-dylu na badylu”, „tere-fere kuku, strzela baba z łuku”, „trele-morele”. Zachęcam do używania raczej tych drugich.
Jest jeszcze wersja anegdotyczna, mówiąca o sąsiedzkiej złośliwości. Jeżeli ktoś komuś zalazł za skórę, to aby zrobić mu na złość, zakradano się na jego pole, wycinano w bani (dyni) otwór, załatwiano się do jej wnętrza i przykrywano banię odciętą czapeczką, która ponoć zrastała się potem z owocem. Taką opowiastkę jeszcze i dziś można usłyszeć od niektórych dowcipnisiów, kiedy natrafi się na dynię z wyraźnym „szwem” pod częścią zakończoną ogonkiem.
Tekst Maria Gonta
Foto Gontowiec Podróżny
UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>