5 września. Nowy tydzień rozpoczynamy od Światowego Dnia Dobroczynności, ustanowionego w 2012 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w rocznicę śmierci Matki Teresy z Kalkuty. I chociaż dzisiaj coraz głośniej i częściej mówi się o jej „drugiej twarzy”, Agnes Gonxha Bojaxhiu – bo tak brzmiało jej prawdziwe imię i nazwisko – nadal pozostaje twarzą wolontariatu.
Gdyby ktoś zapytał mnie, z czym lub kim kojarzy mi się dobroczynność, odpowiedziałabym bez zastanowienia, że dla mnie dobroczynność nosi imię Michaela, a dokładniej Michaela Rak. Jestem pewna, że nie tylko ja tak uważam. Nazywają ją kobietą do zadań specjalnych i nie ma w tym ani krzty przesady. Jeżeli wybierzecie się kiedyś do Wilna, koniecznie odwiedźcie tam założone przez s. Michaelę hospicjum dla dorosłych i hospicjum dla dzieci (Pal. Kun. Mykolo Sopočkos hospisas). Wcześniej w jęz. litewskim słowo „hospicjum” nie istniało. Obie placówki utrzymują się głównie z datków, darowizn i pracy wolontariuszy, ale dyrektorka w habicie całym swoim życiem udowadnia, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Możecie wspomóc działanie hospicjów, kupując książkę zatytułowaną „Mężczyźni mojego życia”, gdzie w rozmowie z Małgorzatą Terlikowską, Michaela Rak opowiada o „miłości, miłosierdziu i dobrym pomaganiu”. Książkę czyta się świetnie i wcale nie kosztuje krocie, a z dzisiejszego zdjęcia uśmiecha się właśnie jej bohaterka.
W niedzielę 11 września, s. Michaela przyjedzie do Gorzowa, by rozmawiać o swojej działalności. Szczegóły znajdziecie tu: https://www.egorzowska.pl/pokaz,kultura,11868,spotkanie_z_kobieta_do_zadan_specjalnych,
W katalogu przysłów zebranych w XIX w. przez Samuela Adalberga można znaleźć kilkanaście traktujących o dobroczynności. Wybrałam trzy z nich:
„Dobrodziejstwa piszą się na piasku, a krzywdy ryją się na kamieniu”,
„Dobrodziejstwem dobrodziejstwo oddać,
„Kto dał dobrodziejstwo, niechaj milczy, a kto wziął, niechaj o nim opowiada”.
Natomiast we wspomnianej wcześniej książce można znaleźć takie złote myśli:
„Kiedy dasz, uszczęśliwisz nie tylko innych, ale i samego siebie”,
„Najgorsze, co możemy zrobić, to usiąść i płakać, że nic nie ma sensu. I po co? Chyba tylko po to, żeby lekarze mieli więcej pracy, a my żebyśmy łykali jeszcze więcej tabletek”.
Dzisiejszego święta spóźnialskich (Dzień Spóźniania się) raczej nie powinnam reklamować, bo sama nie lubię niepunktualności, ale może by tak pocelebrować je, wspominając np. swoje szkolne wykręty i wpadki ze spóźnieniami? Co Wam najczęściej stawało na przeszkodzie w dotarciu na pierwszą lekcję? Tramwaj, który nie dojechał na czas? Żelazko, którego zapomnieliście wyłączyć? Budzik, który nie zadzwonił? Brak biletów w kiosku?
O spóźnionych nowinach mawiano kiedyś: „A Hannibal przeszedł już Alpy”. Dziś, kiedy świat pędzi do przodu w pogoni za nie wiadomo czym, coraz rzadziej oglądamy się za siebie, a szkoda, bo historia z Hannibalem nader ciekawa i pouczająca. Przypomnę ją tylko pokrótce, by każdy zainteresowany mógł własnoręcznie „wygooglować” więcej informacji.
Była wiosna 218 r p.n.e. Trwała II wojna punicka pomiędzy Rzymem a Kartaginą. Obie strony, chcąc wyprzedzić atak przeciwnika, ruszyły naprzeciw siebie. Hannibal, wódz Kartagińczyków, przeprowadził wtedy 50-tysięczną armię przez Alpy, całkowicie zaskakując tym nieprzyjaciela. Udało się dokonać tego w ciągu zaledwie 10 dni. Armia liczyła 30 tys. piechoty, 15-20 tys. konnicy oraz 37 słoni bojowych; wielu wojowników i kilkanaście słoni zginęło, jednak straty uzupełniły tysiące Galów, którzy przyłączyli się do jego armii.
Do dziś trwają spory, którędy prowadził alpejski szlak Hannibala. Najnowsze badania wskazują na przełęcz Col de la Traversette (2947 m n.p.m. w Alpach Kotyjskich, na granicy francusko-włoskiej). Badacze założyli, że efekt największego zaskoczenia można było uzyskać, wybierając szlak najtrudniejszy, a skoro tak, to kilkanaście tysięcy koni musiało pozostawić po sobie ślad chociażby w formie nawozu, zalegającego w miejscach postojów. Dokonano wierceń w pobliżu wodopoju przy przełęczy, w próbkach pobranych z warstwy sprzed 2200 lat stwierdzono obecność substancji organicznych, które zazwyczaj znajdują się w końskich i ludzkich jelitach. Teraz w planach są prace archeologiczne w poszukiwaniu części uzbrojenia, monet czy… kupy słonia. Ta ostatnia byłaby bezsprzecznym dowodem.
Jako ciekawostkę dodaję, że w 1994 r. wyemitowano pierwszy odcinek najdłuższego chyba telewizyjnego tasiemca o tytule „Moda na sukces”, a w kalendarzu kulinarnym figuruje dziś Dzień Pizzy z Serem oraz informacja, że 5IX1976 r. urodził się Pascal Brodnicki, autor wielu interesujących i – co ważne – smacznych dań.
Tekst i foto Maria Gonta
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |