25 kwietnia obfituje w przysłowia niemal tak samo, jak przedwczorajszy dzień św. Wojciecha i św. Jerzego. Dlaczego? Ponieważ dziś dzień św. Marka, który – jako patron zbóż i wiosennych zasiewów oraz orędownik w sprawie pogody – był również bardzo ważnym wspomożycielem rolników.
Starym zwyczajem zacznijmy od porzekadeł o możliwych dalekosiężnych pogodowych konsekwencjach dzisiejszej aury. Z grubsza rzec ujmując, niezależnie od panujących dziś warunków atmosferycznych, wcale nie wróżą dobrze:
„Gdy Marek z mrozem przybywa, babie lato krótkie bywa”,
„Jeśli deszcz w świętego Marka, to ziemia w lecie sucha jak skwarka”,
„Jak Marek przypieka, chłop jeszcze ponarzeka”,
„Kiedy Marek ciepłem darzy, mróz ogrody jeszcze zwarzy”,
„Kiedy Marek skwarem zieje, w maju kożuch nie dogrzeje”,
„Jak na Marka pot ocierasz, w Serwacego (13.05) kożuch wdziewasz”;
„Chodzisz na Marka bez koszuli, w maju kożuchem się otulisz”.
Jaką taką nadzieję dają tylko trzy kolejne przysłowia:
„Jeśli na św. Marek dysc idzie, to i na kamieniu owies wzejdzie”,
„Jak deszcz w świętego Marka, będzie ziemniaków tylko miarka, a gdy w Marka pogoda, to na ziemniaki uroda”,
„Co na Marka się stanie, to na ogrodników (12,13 i 14.05) odstanie”.
25 kwietnia oznaczał także, że wieczory już nie ciągną się tak długo jak zimowe, a przez okna wpada do chat więcej światła. Stąd powiedzenie „Św. Marek wrzuca do wody ogarek”. Zwyczajowo był to dzień, w którym we dworach wymieniano służących (zwalniano starych lub zatrudniano nowych). Pamiątką po tym jest powiedzenie „kucharka od św. Marka” oznaczające osobę niezbyt przykładającą się do swoich obowiązków (lichą, złą kucharkę, sługę).
Dzień świętego Marka obfitował nie tylko w przysłowia, ale też w masę obrzędów, tradycji i zabobonów. Mazowiecka gawiedź radowała się, ponieważ co roku „Na św. Marek w Sierpcu jarmarek” (nie wiem, czy jeszcze się odbywa). W wielu regionach kraju do dziś 25 kwietnia nazywany jest Dniem Błagalnym albo Krzyżowym, na pamiątkę procesji do rozstawionych wśród pól kapliczek i krzyży przydrożnych, przy których śpiewano Litanię do Wszystkich Świętych. Przy okazji święcono zasiewy („Św. Marek poszedł na folwarek, oglądać żytko, czy wzeszło wszytko”).
Tego dnia nic się nie siało ani nie sadziło („Jak nie siejesz bobu przed dniem św. Marka, to nie pójdzie już do garnka"). Pod groźbą zapalenia się zboża od pioruna, niewskazana była właściwie żadna praca. Nie piekło się chleba, bo to wróżyło deszcz i nie sadziło nic w ogrodzie, bo plony „bedo robaczne”. Nie orano pól, żeby „woły nie wyschły na szczapę”.
Było to tzw. „wołowe święto” – zwierzętom zakładano na rogi wieńce z kwiatów, ziół i gałązek i prowadzono pod świątynię, żeby je kapłan pobłogosławił. Dla zapewnienia urodzaju i powodzenia w hodowli, gospodynie „na ofiarę” zostawiały za ołtarzem jajka i słoninę, no i wszyscy się cieszyli, że „Od św. Marka przybędzie mleka miarka”.
W związku z dzisiejszym zakazem pracy wszelakiej doszłam do wniosku, że idealną ilustracją dnia będzie fotografia rozleniwionych przedstawicieli lokalnej duńskiej rasy świń (Sortbroget Dansk Landrace), której korzenie sięgają bardzo daleko. Najstarszy wizerunek zwierzęcia przedstawiono na kościelnym fresku z 1480 r., znajdującym się w Hald Kirke w regionie Ommersyssel (wschodnia Jutlandia).
Czarno-biała, pstrokata świnia jest mniejsza niż przedstawiciele współczesnych ras, ale za to bardzo odporna na warunki zewnętrzne, w związku z czym może przebywać na wolnym powietrzu przez cały rok. Jej cechą charakterystyczną jest para chrząstek na spodniej stronie szyi, długi okres życia i wysoka plenność. Rekordowy wiek to 36 lat a rekordowy miot – 38 zdrowych prosiąt. Para ze zdjęcia „robi klimat” w podkopenhaskim skansenie Frilandsmuseet.
Tekst i foto Maria Gonta
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |