23 kwietnia przynosi taki wysyp przysłów, że trudno je wszystkie pozbierać w jakąś sensowną całość. Dla ludowej tradycji dzień, który mają w swej pieczy św. Jerzy i św. Wojciech był niezwykle ważny. Obaj święci uważani są za patronów wiosny, pól, sadów, wiosennych prac polowych i gospodarskiego dobytku. Orędowali do nich rolnicy i pasterze.
Można spróbować powróżyć z dzisiejszej aury. Mamy do wyboru:
„Kiedy Jerzy pogodą częstuje, wnet się pogoda zepsuje”,
„Gdy na Św. Wojciecha rano deszcz pada, do połowy lata suszę zapowiada”,
„Gdy na Wojciecha rano plucha, do połowy lata będzie ziemia sucha”,
„Kiedy grzmi w święto Wojciecha, rośnie rolnikom pociecha”.
Można też spojrzeć na obu świętych z nieco innej strony. Po pierwsze imię Wojciech jest polskim odpowiednikiem Adalberta; występuje też w odmianach Albert i Olbracht. Wojciechem „podpieramy się”, kiedy chcemy powiedzieć: „mniejsza o to; niech tak będzie; tak czy owak, wszystko jedno” („Niech mu będzie Wojtek”). Jeżeli ktoś zachowuje się jak głuptas, to „chodzi jak niesolony Wojtek” (pojęcia nie mam, skąd się to wzięło). Gdy ktoś wciąż powtarza jedno i to samo, mówimy „dookoła Wojtek”. Natomiast w przeszłości wszelkie mezalianse kwitowano przysłowiem „Słomiany Wojtek złotą Kaśkę znajdzie”, a wypierających się własnej, oczywistej winy, podsumowywano stwierdzeniem: „Nie ja, nie ja, a Wojtkowa świnia”.
Jeżeli chodzi o Jerzego, to kiedy ktoś obiecywał gruszki na wierzbie albo ogólnie gadał banialuki, odsyłano go do nieskończoności słowami: „Na Jura, jak rak świśnie na gorącym lodzie”, „Na Jura, kiedy rak świśnie, a ryba piśnie”, „Na Jury, jak rak świśnie do góry”, „Na święty Jury, jak będą w niebie dziury”, „Na św. Jury, jak (aż) popędzą do wody kury”. Rzadko kto dzisiaj tak mówi, a szkoda, bo każde z tych powiedzonek brzmi zabawniej od zwykłego „nigdy, na św. Dygdy”.
Na zachodzie kraju częściej proszono o wstawiennictwo św. Wojciecha, na wschodzie – św. Jerzego i tam wyraźnie rozróżniano dwóch świętych o tym imieniu: „Św. Jury: jeden chłodny, drugi głodny”, wyjaśniając: „Dwóch ma Ruś św. Jerzych: jednego święto na jesień, drugiego w przednówek na wiosnę przypada, stąd u nich przysłowie: dwóch Jerzych mamy, jeden niedobry, a drugi nie lepszy; jeden chołodzien, a drugi gołodzien”.
Do tego „głodnego” na przednówku wołano: „Św. Jerzy, wstawaj rano, odmykaj ziemię, wypuszczaj rosę na wiosnę mokrą, na ciepłą, na lato ciepłe, na żyto bujne, na jędrne, na kłośne”.
„Na św. Wojciecha pierwsza wiosny pociecha”. Gdybyście nie zauważyli, to również „Na święty Jerzy trawa się pierzy”. Sokoro jednak kwiecień miewa własne zdanie na temat aury, bywało i tak, że „Św. Wojciech trawę sieje, a św. Marek zeń się śmieje”.
Zresztą z wysiewem gospodarze powinni uporać się już wcześniej, bo 23 kwietnia to już data ostateczna („Około Jerzego dokończ siewu twego"). Na Pomorzu np. powtarzano „Chcesz mieć kęs płótna dobrego, siej len w świętego Jerzego” i także „Jak na święty Wojciech rosa, to siej dużo prosa.”
Jak wcześniejsza pogoda dopisywała, mówiło się „Na Święty Jerzy każdy już oziminę oblicza, a mierzy”, „Kiedy Jerzy skryje wronę w życie, będzie zboża obficie”, „Na św. Jura schowa się w życie kura”, „Na św. Wojciecha, naszego patrona, już się w zbożu ukryje i zając, i wrona”, a „Kiedy na św. Wojciech wrony z żyta nie widać, można ze stodoły resztę paszy wydać”.
23 kwietnia był też dniem, w którym pasterze pierwszy raz po zimie wyprowadzali na łąki konie („We św. Wojciech kobyli pociech”) i bydło („Na Wojciecha wołowi pociecha, bo się najadł trawy, że ledwie dycha”). Pewnie od tego ostatniego przysłowia pochodzi też powiedzenie określające okazjonalnego obżartucha, cierpiącego później przez swoje nieumiarkowanie („Najadł się, jak wół trawy na św. Wojciecha”).
Na zakończenie jeszcze dwa słowa o naszych braciach mniejszych, do których również nawiązano w dzisiejszych przysłowiach. O niektórych osobach mawiano kiedyś, że są „Nabożne, jak św. Jerzego koń” (czyli wręcz odwrotnie), a o poczciwych klekotach, nazywanych w niektórych regionach wojtkami, że „Na święty Wojtek znosi jajo bociek” i dlatego na załączonym dziś obrazku znalazła się wojtkowa para, wysiadująca w towarzystwie wróbelków.
I jeszcze ciekawostka etnograficzna – na wsiach często się słyszało, że „lecą wojtki”, w dodatku powszechnie było wiadomo, że to one przynoszą dzieci, więc „Wojtek” było również zastępczą nazwą określającą po prostu dziecko (dziś powiemy raczej „szkrab, brzdąc, bąbelek”).
Tekst i foto Maria Gonta
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |