Działo się, oj działo, 28 stycznia w całej Polsce. Także w Sztabie nr 729 w Bogdańcu. Tu podczas 32 finału WOŚP zebrano 57 870 zł i 170 euro.
– Bardzo chciałbym podziękować każdemu, kto zaangażował się w organizację naszego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Chciałbym, żeby nikt nie czuł się pominięty, bo tu działali ludzie, których nie jestem w stanie wymienić. Ale gdyby nie oni, nie udałoby się kolejny raz osiągnąć sukcesu – mówił w niedzielny wieczór szef bogdanieckiego sztabu
Marek Sokół.
Mała gmina, ludzie o wielkich sercach
Gmina Bogdaniec jest jedną z mniejszych w powiecie gorzowskim. Ale mieszkają tu ludzie o wielkich sercach, co udowodnili w niedzielę 28 stycznia. Rok temu przekazali na WOŚP 42 tys. zł, a teraz aż o 16 tys. zł więcej.
Tradycyjnie centrum wydarzeń zorganizowano w hali sportowej Szkoły Podstawowej im. H. Sienkiewicza, w której od 15.00 do 20.00 odbywały się koncerty, występy, pokazy tańców i licytacje zorganizowane według scenariusza dyr.
Małgorzaty Reks. Ale już od godzin porannych na terenach za szkołą odbywała się rywalizacja kierowców samochodów terenowych pod hasłem „Ulepy 4x4 Gorzów Wlkp. jadą dla WOŚP”. Nieco niżej, na parkingu, można było oglądać wystawę motocykli i motorowerów z czasów PRL, wypożyczonych od mieszkańców gminy. Tam też częstowano grochówką i ciastami. Za wszystko datki szły do puszek.
Za to w kuchni szkolnej dowodziła wójt gminy
Krystyna Pławska ze swoją stałą ekipą, czyli koleżankami z urzędu gminy.
– Jesteśmy zawsze w grupach po trzy, a dzisiaj pracowała tu dziesiątka na dwie zmiany. Nakarmiliśmy bardzo dużo osób i zakładamy, że przewinęło się tu ich od tysiąca do półtora tysiąca. Mieliśmy 70 kilogramów pierogów. 1500 sztuk to około pół tysiąca porcji. Do tego barszczyk czerwony. Nie wszyscy jedli pierogi, inni korzystali z ciasta czy kawy. To od ludzi dobrego serca, którzy nam sponsorują wyżywienie. Jesteśmy bardzo wdzięczni tym, którzy podobnie jak my czują, że słabszym, biedniejszym trzeba pomagać, trzeba ich wspierać, trzeba dać możliwość leczenia różnych schorzeń, a zwłaszcza tych popandemicznych – mówiła, mieszając w garnku kolejną porcję pierogów. – A ja dzisiaj, jak każdego dnia, staram się służyć tym, którzy tego potrzebują i robię to z wielką przyjemnością.
Brelok za 100, koszulka za 700
Ogromny dynamizm towarzyszył licytacjom, które w kilku wejściach prowadzili: dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej
Anna Janasz-Durbajło i zastępca wójta
Rafał Deptuła. To oni rozgrzewali serca i otwierali portfele uczestników. Ich wysiłek zaowocował ogromnym sukcesem. Ponad 17 tys. zł trafiło do puszki z samych licytacji.
– Tak, to ogromny sukces. W zeszłym roku mieliśmy 9,700 zł, a w tym prawie jeszcze raz tyle, przy podobnej liczbie fantów, które do nas trafiły. Muszę podkreślić, że dziś dużą rolę odegrał terminal płatniczy. Dostaliśmy go ze sztabu. Ponad 5 tys. zapłacono właśnie w ten sposób – mówił zastępca wójta.
Aktywna w licytacjach była jak co roku wójt Krystyna Pławska.
– Kiedy tylko mogłam oderwać się od kotła z pierogami, biegłam szybko, by licytować. A jeśli nie udawało mi się kupić tego, co chciałam, to starałam się podbijać cenę. I efekty są. Mam brelok za 100 zł, jakiś zegar, voucher na całomiesięczne wyżywienie i na kolację romantyczną z mężem – wyliczała.
– W licytacjach nie ma reguły. Nigdy nie wiemy, jaki przedmiot za jaką cenę zostanie sprzedany. Pani wójt kupiła breloczek za 100 zł, ale licytowano pobyty w ośrodkach wypoczynkowych po 800 zł, a na początku koszulka WOŚP poszła w zaskakującej cenie 700 zł. Po 100 zł płacono za woreczki WOŚP, które też dostajemy ze sztabu. Te przedmioty zawsze podbijają cenę. Ludzie ich oczekują i chcą je licytować. Do tego były smakołyki w koszach prezentowych od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego czy Nadleśnictwa Bogdaniec. Zawierały takie produkty, które na co dzień trudno kupić – wyliczał.
Przyznał również, że gdy znana jest już zebrana kwota, informacje wysyłają do partnerów i sponsorów. – Potem spływają do nas sygnały radości, że kolejny finał zakończył się kolejnym sukcesem i rekordem. To nas bardzo cieszy i napędza do następnych działań – dodał R. Deptuła.
Podziękować każdemu
28 stycznia w Bogdańcu Orkiestra zagrała po raz 15. Zgłosiło się 60 wolontariuszy, ale choroba wyeliminowała trójkę z nich. 5 puszek stacjonarnych pojawiło się na terenie gminy w początkach grudnia. W niedzielę zostały rozliczone. Ile osób pracowało nad tym finałem?
– Na to pytanie nie odpowiem. Tych osób jest bardzo dużo. Bardzo chciałbym podziękować każdemu, żeby nikt nie czuł się pominięty, bo tu działał sztab ludzi, których nie jestem w stanie wymienić. Wystawa motocykli to inicjatywa mojego ucznia Damiana Piwońskiego. Pomagają nam offroadowcy. Od początku są z nami strażacy. Do tego szkoły w Lubczynie, Jenińcu, Jeninie i Bogdańcu. Biblioteka i urząd gminy, bo to przecież była inicjatywa pani wójt Krystyny Pławskiej, żebyśmy coś takiego tu zorganizowali. My, z Rafałem Deptułą, to wszystko jakoś spinamy, dzielimy się obowiązkami, ale właściwie jesteśmy tylko pionkami – podkreślał szef sztabu Marek Sokół i dodał: – Nigdy nie nastawiamy się, czy pobijemy rekord. Oczekujemy zaangażowania. W ubiegłym roku wynik był najwyższy, bo 42 tys. zł, ale w 2010 mieliśmy 10,5 tys. zł. Wtedy bardzo nas cieszył, bo przekroczyliśmy magiczną dychę. Dziś jest inna wartość pieniądza. Dla nas każdy wynik jest sukcesem, bo ten finał to nie tylko wspieranie WOŚP, to też działania wychowawcze. Wielu dorosłych pyta, czy mogą być wolontariuszami, więc odpowiadam, że tak, pod warunkiem, że najpierw zostaną zapełnione miejsca przez uczniów, bo na nich stawiamy przede wszystkich. Z 60 wolontariuszy, w tym roku 52 to właśnie uczniowie – mówił.
Nie chcesz pomagać, nie przeszkadzaj
W niedzielę można było usłyszeć przypisywane
Jurkowi Owsiakowi zdanie, że oto mamy święto. „Świeckie święto z chrześcijańską ideą niesienia pomocy bliźniemu”.
– Trzeba przyznać, że w tych słowach jest duża moc - komentuje Marek Sokół. - Ja zawsze powtarzam, że jeśli ktoś nie chce pomagać, niech nie przeszkadza. Ale na terenie naszej gminy tych słów nieżyczliwych naprawdę nie było. Jest coraz więcej ciekawych osób, które zgłaszają się do nas przed finałem i chcą coś robić. Gdyby porównać minione finały, to co roku widać większe zaangażowanie dzieci, młodzieży i rodziców, a także darczyńców, bez których puszki byłyby puste. I za to im trzeba przede wszystkim podziękować, bo robią to właśnie z dobroci serca. Dziś piękna pogoda jest chyba podziękowaniem za to ich zaangażowanie, a przecież były też mroźne finały. Kiedyś dzieciaki musiały mi wsiąść do bagażnika, żeby obciążyć samochód, bo wjechałem w zaspę. W wietrze zbieraliśmy i w mrozie. Woziliśmy dzieci, dbaliśmy, żeby miały zapewniony poczęstunek – mówi szef sztabu.
Gwiazda, która świeci najjaśniej
Marek Sokół nie ukrywa, że jest zmęczony coroczną organizacją wydarzenia, jednak podkreśla:
– Ale za każdym razem mamy z tego radość, bo najważniejsi są ludzie, którzy przychodzą zobaczyć, jak samochody terenowe topią się w błocie, jak strażacy rozcinają samochód, obejrzeć wystawę motocykli, zjeść grochówkę, zobaczyć występujące dzieci z gminy czy Buziaki, które grają z nami. I to właśnie ci ludzie są tą gwiazdą, która świeci najjaśniej.
Radość finału udzielała się wszystkim. Widać ją było na twarzy Krystyny Pławskiej również na koniec dnia. A kiedy wieczorem na bogdanieckim niebie pojawił się ogromny księżyc, kiedy mieszkańcy gminy wracali z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy do domów, ona nadal krzątała się w szkolnej kuchni ze swoimi współpracownikami.
– Teraz zostaje nam jeszcze uporządkowanie wszystkiego, bo kuchnia musi być jutro rano gotowa na przygotowywanie posiłków dla dzieci szkolnych – mówiła. – Potem pogasimy światła i z radosnym sercem wrócimy do domu, że udało się po raz kolejny zrobić coś dobrego.
Tekst i foto Hanna Kaup
Więcej zdjęć z występu Buziaków zobaczysz tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2024-01-29_Bogddaniec_WO%C5%9AP,
Wykorzystywanie zdjęć bez zgody redakcji zabronione
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć