
Rozmowa z dyrektorem Teatru im. J. Osterwy w Gorzowie
Janem Tomaszewiczem.
Jak się robi teatr w XXI wieku, żeby nie tylko stał na silnych finansowych nogach, ale rozwijał się, odnosił sukcesy i miał ciągle wierną publiczność?
– Zacznę, od końca: wierna publiczność. Jeśli nie będziemy słuchać publiczności, nie ma szans, żeby stworzyć teatr, który będzie miał poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego, jak również wartości artystycznej. Nie do końca mogę zgodzić się z poglądami młodych ludzi, że widz nie jest klientem. Widz jest partnerem teatralnym i musimy go słuchać, a jak widz przychodzi, to są wpływy za bilety i kondycja finansowa tej instytucji kulturalnej jest w miarę dobra, i możemy sobie radzić, i spokojnie realizować swoje zamierzenia.
Do tej pory w Teatrze Osterwy sztuki reżyserował i znany wszystkim Artur Barciś, i Jan Peszek. Kto następny?
– Jestem po rozmowach z panem Bartoszem Zaczykiewiczem. To jest były dyrektor teatru w Opolu i Teatru Studio w Warszawie. Obecnie pracuje na Litwie i realizuje tam spektakl. Po powrocie uszczegółowimy warunki współpracy. Czekam też na propozycje budżetowe na rok 2013 i od tego będzie zależało, jak będziemy planować premiery. Powinno być ich około pięciu. Marzy mi się duża piękna, tradycyjna bajka typu „Królowa Śnieżka”, żeby dzieci zobaczyły, że magia teatru, to magia teatru, a nie symbolika pewnych rekwizytów. Chciałbym do tego wrócić, będę szukał pieniędzy na to przedsięwzięcie.
Jest pan niezwykle konsekwentny, jeśli chodzi o wychowanie dzieci w teatrze.
– Bo to jest podstawa, jeśli chodzi o założenia dydaktyczne, społeczne i edukacyjne, a teatr jest taką instytucją, która powinna ukierunkowywać. Kolejny raz podkreślę: boli mnie to, że edukujemy, a potem ta młodzież rośnie i wychodzi do Poznania, Warszawy, Szczecina, a my na nowo robimy tę wspaniałą pracę, bo trzeba stawiać na młodzież. Chociaż np. obecna premiera „Miki Mister DJ”, jest zarówno do młodzieży jak i rodziców. Jest bardzo poglądowa, edukacyjna. Niektórzy będą odbierali ją jako bardzo odważną, natomiast ona niesie sygnał, że nie można zostawić dziecka w drugim pokoju i mieć poczucie bezpieczeństwa, że sam na sam, surfując w Internecie, nie robi sobie krzywdy. Zrobi ogromną i trzeba o tym pamiętać.
Czyli na jednym biegunie dzieci, potem młodzież i oczywiście dorośli, którzy są stałymi bywalcami Teatru Osterwy, ale też wyczekują Spotkań Teatralnych. Co będzie w tym roku?
– Na pewno będą hitowe spektakle. Dostałem pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, więc tutaj się bardzo cieszę i wielkie dzięki w kierunku zarządu, że wspiera nas drugi raz. Publiczności gorzowskiej należą się takie wydarzenia artystyczne. Nie mamy czasu wyjeżdżać, żeby obejrzeć spektakle, więc one powinny przyjechać tu. Będą duże nazwiska, nie takie, które są magią telenowel, ale wartościowe aktorsko i artystycznie.
Jak zmieni się Teatr Juliusza Osterwy w nowym sezonie?
– Jeśli chodzi o lifting, to zmieni się zaplecze, garderoby i toalety. Jeśli chodzi o sposób myślenia, też. Może niektórym moje decyzje nie będą się podobały, ale taka jest rzeczywistość. Ja mentalnie się nie zmieniam, natomiast mój sposób myślenia na następne pięciolecie jest zupełnie inny. Wymaga tego otoczenie, sytuacja ekonomiczna. Trzeba będzie szukać środków finansowych, by skończyć remont i rewitalizację tego pięknego obiektu. Mam na to pomysły, ale czy one się spełnią, nie mam pojęcia. Będziemy pisali potężny projekt z funduszy norweskich. Będę szukał wkładu własnego. Będziemy jeszcze bardziej współpracować z partnerami niemieckimi, z Kleist Forum. 19 października będzie premiera spektaklu. Myślę, że gorzowska publiczność chętnie zobaczy to przedstawienie. Będą to nasi aktorzy i studenci warszawskiej Akademii Teatralnej.
Proszę odpowiedzieć na pytanie, które zadaje sobie wielu: Czym pan wygrał kolejną kadencję szefowania temu teatrowi?
– Napisałem projekt na czterdzieści parę stron, w którym założenia były jak z poprzednich lat, tylko troszeczkę je zmodernizowałem, przystosowałem do obecnej sytuacji. Z tej dekady wywiązałem się – jeśli chodzi o założenia – całkowicie. Może w repertuarze nie wszystko się udało, ale jak podliczyliśmy inwestycje, to okazało się, że 4,6 mln przeznaczyliśmy na inwestycje. W jury zasiadają ludzie z całej Polski i oni uznali jednogłośnie, że to jest tak, jak powinno być. Teraz trzeba trzymać kciuki, by się powiodło. Mając środki finansowe, trzeba jeszcze poszukać takich spektakli, które przyniosą dodatkowe pieniądze. My jesteśmy niestety, zakładem produkcyjnym, czy to się komuś podoba, czy nie. Jesteśmy też instytucją usługową. Powinniśmy stworzyć taki spektakl, który trafi do odbiorcy. Sukcesem jest robić dostawki na spektaklu, gdzie nie ma gwiazd, czy „Trzy razy Piaf”, które idzie 150 razy i w Warszawie ludzie na stojąco biją brawo, a pani Maria Szabłowska w swojej audycji w Programie 1 Polskiego Radia mówi: „Warszawiacy, kupujcie bilety, ale do pociągu. Trudno się dostać do tego Gorzowa, ale jedźcie tam na „Trzy razy Piaf”, bo warto to zobaczyć. Mam już sygnały, żebyśmy to jeszcze raz zagrali w Warszawie.
To już wiem, dlaczego pan wygrał. Trzeba po prostu wiedzieć, co chce się robić.
– Wie pani, dostaję trochę propozycji z filmu i telewizji, ale niestety, muszę odmawiać. Mogę to realizować trochę w wakacje, ale wychodzę z założenia, że kapitan musi być na statku, nie może go zabraknąć. Więc jeśli decyduję się być dyrektorem, to te pozostałe zajęcia aktorskie odpadają. Ludzie pytają, kiedy idę na urlop. Mówią, że jestem pracoholikiem. Tak, jestem. Myślę, że jeśli ktoś chciałby mi odciąć krwiobieg mojego zmysłu, mojego rytmu serca, to powinien mi zabrać teatr. I to by się na pewno stało.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
Foto Hanna Kaup
XXXIII Światowy Dzień Chorego
W bieżącym roku już po raz trzydziesty trzeci Kościół katolicki będzie obchodził Światowy Dzień Chorego. Przypada on zawsze w liturgiczne ...
<czytaj dalej>Nie odpowiadaj na fałszywe wiadomości
Uwaga na fałszywe e-maile na temat konieczności dokonania korekty PIT.
Pocztą elektroniczną rozsyłane są fałszywe wiadomości, których autor podszywa się pod ...
<czytaj dalej>