
Urodziła się okręcona pępowiną. Sina. Babcia wykąpała ją w mleku, sądząc, że dzięki temu sinica zniknie.
Roma Tłuczek naprawdę ma na imię
Stanisława, choć miała nazywać się Romualda Krystyna. - Zmiana nastąpiła jednak za sprawą dziadka, który pojechał zarejestrować mnie do USC do Wschowy. Uznał, że imię Romualda jest za trudne, więc zdecydował, żeby była Stanisława, bo ojciec miał na imię Stanisław. "Tak zawsze było i teraz też niech tak będzie" - powiedział. Tata bardzo się uradował. Mniej zadowolona była mama, ale musiała jakoś się z tym pogodzić - wspomina pani Roma.
To zamieszanie z imieniem dało o sobie znać w późniejszym czasie. Na każdym świadectwie szkoły podstawowej i muzycznej Stasia miała napisane "Romana".
- Dopiero w szkole średniej tata przypomniał, że mam na imię Stanisława. Jednak wszyscy - poza polonistką i dyrektorką - mówili do mnie "Roma". Nauczyłam się tak żyć. Odwracam się, jak wołają "Roma" i jak "Stanisława" - mówi nowosolska Twarz Lubuskiej Niepełnosprawności.
Incydent
Panią Romę znają nie tylko w Nowej Soli. Jej działalność odbija się szerokim echem w całym województwie. Od 1990 r. pracuje jako wolontariusz w Caritas w Sulechowie, w Nowej Soli, w Zespole Opieki Paliatywnej na terenie parafii św. Józefa Rzemieślnika. Niestety, w 2000 r. ogromne zaangażowanie w pracę dla innych odbiło się na jej zdrowiu. Wtedy wykryto u niej tętniaka mózgu. Kobieta przeszła lewostronne porażenie. Na szczęście, dzięki rehabilitacji, wyszła z tego i nadal pracuje dla ludzi.
- Miałam lekką afazję, trudności w rozpoznawaniu osób. Dzięki ćwiczeniom, z czasem zaczęłam rozpoznawać coraz więcej ludzi, choć późna pamięć wciąż trochę szwankuje - wspomina.
Sam incydent - jak nazywa moment rozpoznania choroby - zdarzył się w dniu wolnym od pracy, gdy wydawała w Caritasie talony na węgiel.
- Dzień wcześniej poszłam z pomocą do mężczyzny, który miał odleżyny. Kiedy weszłam na IV piętro, jego żona spytała: "A co się pani stało, że jest taka blada?" "Nic, wszystko dobrze" – powiedziałam. Odpoczęłam, wykonałam, co trzeba, no i następnego dnia tętniak jednak dał o sobie znać. Wtedy do Caritas przyszło chyba z 70 osób. Pracowałam od 9.00 do 13.00. Owszem, od jakiegoś czasu odczuwałam silne bóle głowy, ale w tym dniu nie reagowałam na leki - opowiada. – Pamiętam, że trzymałam się kurczowo krzesła. Wolontariusze, którzy przyszli, aby pomóc, położyli mnie na podłodze i wezwali karetkę. Na oddziale kardiologii lekarze stwierdzili, że to tętniak umiejscowiony z tyłu głowy. Trafiłam do Gorzowa na neurochirurgię. Lekarz powiedział, że może mnie operować. Embolizacji jeszcze wtedy nie wykonywano w Gorzowie (embolizacja to wprowadzenie cewnika przez tętnice i wprowadzenie tzw. coili, specjalnych implantów -
dop. red.). Ale ordynator zaproponował mężowi klinikę w Szczecinie. Przewieziono mnie helikopterem na Unii Lubelskiej. Liczył się czas. Trzeba było mnie zoperować do siedmiu dni. Lekarz uprzedzał męża, że wynik operacji może być różny, gdyby wykonano tradycyjne otwarcie. Powikłania, które mogły wystąpić to: porażenie kończyn (mogła być ze mnie roślinka), ale też operacja mogła skończyć się moją śmiercią - dodaje.
Cdn.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
80 rocznica polskiej administracji
W 2025 roku przypada 80 rocznica ustanowienia polskiej administracji w Gorzowie Wielkopolskim. Z tej okazji w tym roku Dzień Pioniera ...
<czytaj dalej>Cynizm i manipulacja
Kiedy myślisz, że władze miasta nie mogą wymyślić już nic głupszego, przychodzi Gorzów Wielkopolski i mówi: "Potrzymaj mi wodomierz".
Nowy pomysł, ...
<czytaj dalej>Umowy koalicyjne bez podstaw prawnych
Samorządowe "umowy koalicyjne": polityczna konieczność czy wypaczenie demokracji?
W samorządach, w których w ostatnich wyborach Koalicja Obywatelska nie wprowadziła swojego prezydenta/wójta/burmistrza, ...
<czytaj dalej>Bezrobocie w górę
W lutym w Gorzowie było zarejestrowanych 1 508 bezrobotnych; ich liczba wzrosła o 62 osoby; wyrejestrowano 358 osób, zarejestrowano 420. ...
<czytaj dalej>