Wybraliśmy się wczoraj na rekonesans w nasze najbliższe lasy. Nie mieliśmy zamiaru szukać wiosny, tylko przewietrzyć namiot, powylegiwać się w nim, nacieszyć. Trzeba przyznać, że Fredek ze swoją nową dachową ozdobą budzi pod wieżą mieszkalną nieskrywaną ciekawość, żeby nie powiedzieć sensację. Aż kusi, żeby na pytanie „Co wy tam macie na tym dachu?” odpowiedzieć „Lądowisko dla helikoptera”. Bodek optuje za jeszcze innym odzewem: „Lotnisko dla drona. Chcemy sobie kupić taki wypasiony”.
Nieszukana wiosna sama się znalazła. Nie jest jeszcze wprawdzie kompletna, bo obok klimatycznej, fenologicznej i meteorologicznej powinny stanąć w szeregu kalendarzowa i astronomiczna, ale to już tylko kwestia czasu. Widać ją praktycznie wszędzie: i w otulającej gałęzie krzaków zielonej mgiełce maleńkich listków, i w świeżutkich rzeźbach bobrowych, i w coraz głośniejszym ptasim chórku, i w ciągle nowych krecich kopcach. Już nie przestraszą jej zeszłoroczne pozostałości choćby i tak urokliwe, jak próbujące zawładnąć większą przestrzenią nasiona trojeści amerykańskiej (bardzo miodna i ogromne ekspansywna roślina, której uprawa jest w naszym kraju zakazana). Wczoraj nawet repery umieszczone przy leśnych dróżkach wyglądały tak, jakby ktoś położył na słupku dorodne czerwone jabłko (reper = trwale stabilizowany znak geodezyjny osnowy wysokościowej).
Wiosnę też zaciekawiło dachowe lądowisko naszego Fredka. Podeszła do samochodu w sukience z przebiśniegów delikatnie przetykanej cebulicami syberyjskimi. Zajrzała do namiotu, podkręciła głośność żurawiego klangoru, rozsypała pod nogami złote kwiatki podbiału, jakby tymi mikroskopijnymi słoneczkami chciała zrekompensować niedostatek słońca na niebie. Jeszcze okrywa się peleryną z mgieł, jeszcze rozmazuje horyzont, ale zmęczona zima jest już właściwie gotowa do odwrotu. Cierpliwie poczekamy, aż zdecyduje się na to ostatecznie.
Jak to mówią – już bliżej niż dalej. Wie o tym nawet strach na wróble, bo otrzymał właśnie nowe wdzianko, wiedzą wdzięczące się do obiektywu krowy, wiedzą bociany. Te ostatnie pięknie się wkomponowały w pejzaż z mućkami i nadzianym na kołek strachem, jakby chciały ostatecznie potwierdzić wszystkie nasze wiosenne spostrzeżenia. Bociana w locie zobaczyć – rok pracowity, ale też podróż murowana. I tego się trzymamy.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>