Wierząc porzekadłu mówiącemu, że wszystkie drogi prowadzą do domu, ruszyliśmy najpierw w przeciwną stronę, a wszystko dlatego, że postanowiliśmy odwiedzić… Gonty. Tak, tak – istnieje miejscowość w Polsce, która śmiało mogłaby być „tatecznikiem” Gontów (matecznik kojarzy się z nazwiskiem po kądzieli, prawda?). Byliśmy w niej przed kilkunastoma laty, kiedy jadąc do Malborka, zobaczyliśmy nagle drogowskaz z napisem „Gonty 2”. Jasne, że zrobiliśmy tam sobie zdjęcie, bo takiej gratki nie można odpuścić.
Tym razem zaszaleliśmy. Chociaż żadne z tych miejsc nie ma nic wspólnego z naszą genealogią, oprócz Gont (bo w przeciwieństwie do odmiany naszego nazwiska, tak właśnie odmienia się nazwę miejscowości) odwiedziliśmy Gonty Małe i leśniczówkę Gonty. Bodek jest w połowie Podlasiakiem i w połowie Kujawianinem, natomiast cele naszej zwariowanej wycieczki leżą niedaleko Prabut na Powiślu. Kiedyś mieszkali tu Prusowie, a nazwa ówczesnych dóbr wywodzi się od imienia jednego z nich – Guntho (Guntis).
Najstarsza wzmianka o Bona Gunthyn (dobrach Gonty) pochodzi z 1300 r. Wtedy jeszcze leżały nad jeziorem, po którym zostały podmokłe łąki zwane Gontówką, a nazwa ta nie ma absolutnie nic wspólnego z Bodkową słodziutką naleweczką, do której zawsze dodaje odrobinę własnego serca. Gonty awansowały do roli wsi dopiero w kościelnych aktach wizytacyjnych z 1570 r. Dwieście lat później mówi się o nich jako o wsi królewskiej posiadającej nawet własną karczmę, a jej granice obejmują, obok zwartej zabudowy, luźno porozrzucane wśród pól gospodarstwa. Większość z nich skupiona jest wzdłuż drogi go Gdakowa, my jednak pojechaliśmy w inną stronę i może dlatego pozostał nam przed oczami obraz niedużej, kompaktowej miejscowości poprzedzonej tablicą z wypisaną na niej tak miłą naszym sercom nazwą (w końcu ja też noszę to nazwisko dwukrotnie dłużej, niż panieńskie).
Pomimo że większość dnia spędziliśmy w drodze, był to wspaniały dzień. Poruszaliśmy się szlakiem gotyckich zamków i częściowo szlakiem Kopernika, ale nie to było naszym celem. Byliśmy w tych okolicach wiele razy, jednak dość już dawno, więc zatrzymaliśmy się w Malborku, by odświeżyć w pamięci widok ogromnego zamczyska. Sztum zaintrygował nas rzeźbą koni stojącą w dawnej miejskiej fosie. Na pewno jej tam nie było podczas naszego ostatniego pobytu. Przedstawia najcięższe z hodowanych w Polsce, niezwykle wytrzymałe i spokojne konie sztumskie. Wyhodowano je na przełomie XIX i XX w., krzyżując konie miejscowe z rasami belgijskimi. W Prabutach z kolei zachwyciliśmy się bogato zdobioną fontanną Rolanda. Na miejscowy rynek trafiła na początku XX w. prosto z berlińskiej dzielnicy Charlottenburg (kolidowała tam z rozbudową arterii komunikacyjnej).
Nazwy mijanych miejscowości znowu mogłyby się ułożyć w ciekawą opowieść. Może kiedyś to zrobię, bo jechaliśmy i obok Węgier, i obok Moraw. Wdrapaliśmy się na Białą Górę, skąd było widać Okrągłe Łąki i Lisie Kąty. W Szpitalnej Wsi nie znaleźliśmy żadnego szpitala, a rzeczka Wandeczka w pobliżu Wandowa zwyczajnie nas rozczuliła. I tylko żal, że Kołoząb leży tak daleko od Niemyje-Ząbków.
Na niebie obserwowaliśmy klucze ptaków, im bliżej wieczora tym większe i więcej, na polach pasły się żurawie, a maleńkie Gąski opanowały gęsi. Bodek podsumował to tak: Gonty do Gont, gęsi do Gąsek. Przypadek?
Ostatni etap drogi do domu rozświetlały nam wyładowania atmosferyczne, burza jednak albo się rozmyśliła, albo gdzieś zabłądziła, bo ostatecznie do nas nie dotarła.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>