Kiedy Wigilia wypada w niedzielę, wydaje się, jakby świąt było jeszcze więcej, a jeżeli dodać wczorajszą wigilię Wigilii (duńskie Lillejuleaften), to już w ogóle ekstra świąteczny czas.
I takiego właśnie czasu Wam życzymy – pięknego, pełnego wspomnień wyglądających z każdego kątka, obfitującego w najprostsze cuda świata, jakimi są uśmiech, dobre słowo, przytulenie. Niech Wam będzie radośnie, niech Wam będzie zdrowo, niech Wam będzie smacznie. I niech pogoda też Wam dopisze.
Do uroczystej kolacji coraz bliżej. Choinki czekające na ubranie wypięknieją, rozjaśnią się światełkami (kiedyś stroiliśmy je dopiero w wigilijny ranek), te ubrane wcześniej przejdą ostateczny przegląd swoich bombkowych sukienek (koty strąciły nam kilka ozdób, tych z dołu; na szczęście na najniższych gałęziach zawisły przezornie te nietłukące się ozdoby). Jeszcze tylko trzeba nadać ostatnie szlify potrawom i… gotowe. Wczoraj dookoła trochę pośnieżyło. W samym Hundested nie, bo w miasteczku otoczonym z trzech stron wodą jest wyraźniej cieplej, niż w pozostałych, oddalonych od brzegu miejscowościach.
W Danii nie jest znany zwyczaj poszczenia w Wigilię, a główne danie wieczerzy to flæskesteg – pieczeń wieprzowa z chrupiącą skórką albo andesteg – pieczona kaczka z karmelizowanymi ziemniaczkami. Warto też wspomnieć o ozdobach w kształcie świnki. Noszą one nazwę julegris (bożonarodzeniowa świnka) i mają symbolizować dostatek gospodarza. Pieczeń będzie i u nas, ale jutro, na świąteczny obiad, natomiast dzisiaj z ogromną przyjemnością rozpoczniemy dzień od tradycyjnego duńskiego risalamande – gęstego ryżu z mlekiem i śmietaną polanego ciepłym sosem wiśniowym. Jeżeli będziecie mieć kiedyś okazję go spróbować, nie zastanawiajcie się, bo to prawdziwa pychota. Zwyczajowo podawany jest jako deser po kolacji. Znalezienie w nim ukrytego migdała gwarantuje zdrowie i pomyślność.
Na zakończenie dzisiejszego tekstu mała zagadka. Czy wiecie, kto to jest „mężyna”?
To bardzo proste. W słowniku szesnastowiecznej polszczyzny słowo to tłumaczone jest następująco: „mężyna to kobieta urodzona z męża; odpowiednik hebrajskiego wyrazu „iszsza” (kobieta), pochodzącego od „isz”, czyli mąż (mężczyzna)”. W tym kontekście użył go krakowski jezuita Jakub Wujek, który w swoim tłumaczeniu Biblii wydanym w 1566 r., starotestamentowy werset o stworzeniu Ewy przełożył tak: „Tę będą zwać mężyną, bo z męża wzięta jest”.
Dobrych Świąt! God Jul!
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>