Taki dzień najlepiej zacząć jak u Moneta – śniadaniem na trawie. Dlaczego? Po pierwsze jest sobota, po drugie – trwa długi weekend, a po trzecie i najważniejsze – 18 czerwca ogłoszono kiedyś Światowym Dniem Pikników. Nie wiadomo kiedy rzucono hasło do świętowania i nie wiadomo kto za tym stoi, ale chętnych do celebrowania jest wielu, bardzo wielu. Na przykład w Lizbonie, w parku Bela Vista, na wpisanym w 2009 r. do Księgi Rekordów Guinnessa pikniku, pojawiły się 22 232 osoby. Najdłuższy stół piknikowy, przy którym usiadło 5.500 osób, ustawiono w 2014 r. w Kandzie (miał 2.282 m), natomiast w 2016 r. najdłuższy taki stół w Polsce zbudowano z okazji Będzińskiej Biesiady Smaków (104 m).
Ucztowano pod chmurką właściwie od zawsze, tylko kiedyś nie były to spotkania lekkie łatwe i przyjemne w zaprzyjaźnionym gronie, a kilkusetosobowe popasy podczas polowań, będących ulubioną rozrywką średniowiecznej arystokracji. Było tłusto, niezdrowo, a wino lało się strumieniami.
Wraz z nadejściem czasów renesansu, obowiązkowym elementem pałacowych bankietów parkowych stał się jedwabny namiot, pod którym można było schronić się w czasie niepogody. Biesiadowali pod chmurką także zwykli ludzie, z pewnością jednak mniej wystawnie, no i dla nich pozostawały jedynie podmiejskie łąki i zagajniki. Wszystko zmieniło się po obaleniu Burbonów (koniec XVIII w.). „Nowi Francuzi” poczytywali sobie za patriotyczny obowiązek gremialne piknikowanie w dawnych królewskich ogrodach czy parkach.
Pisano nawet specjalne poradniki, określające zasady ich organizacji. Nadal cały ciężar przygotowania, zawiezienia i ustawienia całego majdanu w wyznaczonym miejscu, spoczywał na barkach służby, co wcale nie było łatwe, bowiem Mrs Beeton, największy w wiktoriańskiej Anglii autorytet kulinarny, zalecała minimum 35 sycących dań dla 40 osób. Całość musiała być uzupełniona deserami, świeżą lemoniadą i co najmniej kilkoma gatunkami win oraz herbat.
Koniec XIX w. to czas zdominowany przez kosze piknikowe, w których każdy sztuciec, talerz i butelka spoczywały bezpiecznie, przypięte paskami. Zrezygnowano z obfitych bufetów na rzecz drobnych kanapek i przekąsek. Dopełnieniem był kawałek łąki lub malownicze wzgórze, do którego należało dotrzeć pieszo (kawałeczek od samochodu). Uwolnione od gorsetów damy mogły w końcu oddychać pełną piersią. Miękkie koce, poduchy, gry towarzyskie, na wieczór lampiony lub świece… czy trzeba czegoś więcej?
„Pique-nique” wymyślili Francuzi. Do koszy z wiktuałami pakowali – ile się zmieściło – „czegoś znikomego” (nique), idealnego, by „uszczknąć” (piquer) jeden kęs (a potem drugi, trzeci i kolejne), nie zapominając o winach i napojach bezalkoholowych. Im większe towarzystwo, tym lepiej. Zaczęły też powstawać specjalne polany piknikowe i tak kręci się to do dziś.
Dzisiaj oprócz kanapek warto zabrać ze sobą sushi. Idealnie się nada, bo porcyjki niewielkie, a uczcimy tym sposobem kolejne święto – Międzynarodowy Dzień Sushi. Bardziej wprawionym polecam żonglowanie talerzami (Światowy Dzień Żonglerki), no nie przegrzejcie się, bo temperatury zapowiedziano ekstremalne.
Dobrej zabawy! Bon appétit!
PS Dzień bez przysłowia to dzień stracony, więc na zakończenie jedno z pouczających czerwcowych porzekadeł: „Czerwiec temu się zieleni, kto do pracy się nie leni” (niestety pojutrze koniec długiego weekendu).
(zdjęcie autorstwa Czułostka Joanna Jakubowska fotografia ) sesja rodzinna z 3.10.2020
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |