W sobotę przed szóstą obudził mnie stukot deszczu o parapet. Pierwsza myśl „A niech to, umówiliśmy się przecież na fotki u zbiegu dwóch rzek, trzeba będzie przełożyć”. Zaraz, zaraz… a gdzie nasza dewiza, że nie ma złej pogody na Gontowcowe przygody? Tym bardziej, że w burych niebieskościach wschodniego horyzontu pojawiła się intensywnie czerwona plama, nieduża, ale zawsze to coś. Przedyskutowałam sprawę sama ze sobą i zanim Bodek się obudził, stanęło na tym, że jedziemy bez względu na wszystko. Zresztą, ten deszcz padał tak umiejętnie, że szybko zatarł po sobie wszelkie ślady. Pogoda „się zrobiła” w sam raz wtedy, kiedy potrzebowaliśmy i w sam raz na czas buszowania po nadwarciańskich i nadnoteckich łęgach (bo po południu deszcz o sobie przypomniał i to solidnie).
Powiem tak: nadrzeczne krajobrazy zniewalające, zwłaszcza wtedy, gdy przyświeca słońce. Wody wokół ciągle sporo, ale unoszący się w pobliżu rozlewisk zapaszek mułu dobitnie świadczy o ich opadaniu. Na zalanych polach mnóstwo ptactwa: krzyżówki, rożeńce, świstuny, kilka gatunków gęsi, łabędzie, pojedyncze bociany. Sporo saren na polach. Kretowisk tak wiele, że trudno je zliczyć (kretom mokną łapki w korytarzach, bo te z podziemnych stały się podwodne). Coraz więcej ogłowionych wierzb w krajobrazie. Ich pnie nabierają masy i w akcie późniejszego samorzeźbienia upodabniają się do baśniowych postaci. Im starsza, tym fantazyjniejsza.
Cóż jeszcze dodać? Ptasi chór pieści ucho, tarniny rozsnuwają przyjemny aromat, kaczeńce kwitną jak zwariowane, magnoliom pękają pąki. Wiosna całkiem już rozgoszczona i nie przeszkadzają jej wcale zapowiadane na najbliższe noce przymrozki. A wczoraj rozczochrane wiatrem żurawie kompletnie nas ignorowały, czego nie mogę powiedzieć o myszołowie, który z wyraźną niechęcią opuścił na nasz widok swoją doraźną stołówkę na wale powodziowym. Niebieściutkie niebo z tabunami pędzących po nim białych baranków i skrzące się wody rozlewisk dopełniały całości.
Dobrze, że w końcu przyszedł deszcz, bo pewnie dotąd byśmy tam siedzieli. A tak namiot przewietrzony (w środku cieplutko i zacisznie), my – dzięki dwojgu znakomitych fotografów – mamy kolejną porcję fajnych zdjęć portretowych (Haniu i Sławku dziękujemy!), no i na deser otrzymaliśmy od natury różne cudowności krajobrazowo-przyrodnicze. Teraz pozostaje oddać się trudnej sztuce selekcji zatrzymanych w kadrze obrazów, bo laptop sapie już od ich nadmiaru.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny/Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>