Możecie mi wierzyć lub nie, ale człowiek naprawdę uczy się przez całe życie. Ciekawski człowiek, zwłaszcza taki, który już nic nie musi i zajmuje się tylko tym, czym chce, uczy się w dwójnasób. Hmm… chyba źle to określiłam: nie ciekawski, tylko dociekliwy.
Wertując wczoraj zasoby internetowe w celu bliższego poznania średniowiecznych duńskich władców, dogrzebałam się ciekawostek na temat świętych Kanutów (duński odpowiednik tego imienia to Knud). Było ich, a właściwie nadal jest dwóch: Kanut IV Święty (1043-1086) i jego bratanek Kanut Lavard (1096-1131). Pierwszy był królem zamordowanym w kościele św. Albana w Odense i jest uznawany za patrona Danii, drugi był pretendentem do tronu zamordowanym w lesie niedaleko Ringsted i do dziś pozostaje patronem gildii kupieckiej we Flensburgu. Rozróżnienie ich dziejów najwyraźniej sprawia wiele trudności, bowiem w wielu źródłach są one dokładnie przemieszane.
Obaj święci Kanutowie trafili za sprawą cystersów i na nasze Pomorze, a nawet na Warmię. Wizerunek jednego z nich można znaleźć m.in. na tryptyku z XVI w. w olsztyńskiej katedrze, tylko konia z rzędem temu, kto powie, którego Kanuta przedstawia. Ja jednak nie o nich chciałam dzisiaj opowiadać, tylko o przypadającym na trzynasty dzień stycznia święcie zwanym Tjugondag jul, Tjugondag Knut, Knutomasso lub Nuutinpäivä, w skrócie Dzień Knuta. Nie wiedzieć czemu, obchodzony jest w pozostałych państwach skandynawskich (Szwecja, Norwegia i Finlandia), tylko nie w Danii. W 1680 r. obchody przeniesiono z 7 na 13 stycznia, co sugeruje, że święto należy wiązać z kultem Kanuta Lavarda, który zginął 7.01.1131 r.
W XX w. obchody przekształciły się w wydarzenie dla najmłodszych członków rodziny, które nazwano – w dosłownym tłumaczeniu – dniem plądrowania choinki (Julgransplundring). Oznaczało to, że wreszcie można bezkarnie zjeść wszystkie wiszące na niej cukierki i ciastka oraz stojące pod nią piernikowe domki, a samo drzewko, po rozebraniu z ozdób, ostatecznie wyląduje na śmietniku. Nawet Astrid Lindgren opisała to w jednej z książeczek o Pippi Langstrumpf („Pippi har julgransplundring”).
Ponieważ od pewnego czasu na choinkach wisi już niewiele słodyczy, dzień Kanuta sprowadza się do rodzinno-przyjacielskich spotkań kończących definitywnie czas Bożego Narodzenia (stąd Tjugondag jul – dwudziesty dzień po Bożym Narodzeniu). A z racji faktu, że taką splądrowaną choinkę dosłownie wyrzucano przez okna, święto doczekało się współcześnie zabawnego znaku ostrzegawczego.
W końcu zrozumiałam, o czym mówią stare przysłowia: „Na Kanuta świętego koniec czasu świątecznego” i „Na świętego Kanuta choinka będzie popsuta”.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>