Zima, kiedy śnieżna, jest po prostu piękna. Pamiętamy taką z dzieciństwa, z zaspami, wymalowanymi mrozem kwiatami na szybach, sankami na każdej, nawet najmniejszej górce, Wartą skutą lodem albo przynajmniej z lodowymi wyspami kry, sunącej dostojnie w kierunku Odry i dalej do Szczecina. Dziś, zwłaszcza mieszkając na północnym zachodzie Polski, coraz trudniej się takiej doczekać. Wprawdzie pojawiła się jak meteor w ostatnim dniu listopada ubiegłego roku, ale nie przetrwała długo i właśnie dlatego tak bardzo cieszy nas jej niespodziewane pojawienie się na Zelandii.
Jaramy się tą duńską zimą, bo w śnieżnej i mroźnej postaci wcale nie jest tu taka oczywista. Dania ma klimat najłagodniejszy spośród wszystkich krajów skandynawskich. W styczniu temperatury oscylują zazwyczaj w okolicach zera, rzadko spadając poniżej tej magicznej granicy, a tu proszę – dzisiejszej nocy zanotowaliśmy minus 10°C, w ciągu dnia ma się podnieść maksymalnie o dwa stopnie i ma tak trzymać przynajmniej do przyszłego wtorku.
Przedwczoraj w szwedzkim Kvikkjokk-Årrenjarka słupek rtęci obniżył się do minus 43,6°C (najniższa od 25 lat temperatura odnotowana w Szwecji), w Finlandii zanotowano minus 42,7°C (najniższa od 10 lat; historyczny rekord ujemnej temperatury w tym kraju, czyli minus 51,5°C, pochodzi ze stycznia 1999 r.), zamarzła też Zatoka Botnicka.
Na półwyspie Halsnæs, gdzie aktualnie przebywamy, śnieg leży i cieszy oczy. Biorąc pod uwagę fakt, że od jakiegoś czasu stosujemy wsteczne odliczanie naszego wieku, powinnam powiedzieć „ekscytujemy się”, ale nie. My się nim naprawdę jaramy. Jak dzieci. I dlatego wczoraj wybraliśmy się nad zalesiony brzeg Kattegatu. Wzdłuż wydm ciągnie się pośród drzew szeroka arteria pieszo-rowerowa, na której w sprzyjających warunkach (czyli takich, jakie właśnie tu nastały) spotkać można psie zaprzęgi. Zdążyłam sfotografować plecy jednego z nich i chociaż widziałam psy (co najmniej cztery, a może była ich i szóstka), to już rasy nie udało mi się rozpoznać. Psy zaprzęgowe to najczęściej husky albo malamuty. Te tak się rwały do biegu, że o mały włos ruszyłyby bez swego maszera. Maszer (w oryginale musher) to kanadyjskie słowo oznaczające osobę prowadzącą zaprzęg. W tłumaczeniach z Londona i Curwooda nazywany był poganiaczem albo przewodnikiem psów.
Śnieg już nie pada, chmury łaskawie rozsuwają się, ukazując niebieściutkie niebo, autobusy i pociągi wróciły na trasy, pewnie i promy w końcu ruszyły, bo wiatr się wyraźnie uciszył. Będzie kolejny piękny dzień. Taką zimę lubimy oboje.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>