Dziś miało być zupełnie o czymś innym, życie jednak samo pisze scenariusze, więc zamiast zaplanowanych wcześniej wybuchowych tematów, kilka słów o… kotach. Ściślej o kociej terapii bezsenności.
Ja wprawdzie specjalnych problemów ze snem nie miewam, a jeżeli już, to zdarza się to wyjątkowo rzadko i wtedy po prostu czytam do upadłego, aż mi się oczy same zamkną (mam ten komfort, że nie muszę już wstawać na określoną godzinę do pracy i w razie czego mogę dospać w dzień), ale dziś przydarzyła mi się rzecz niewiarygodna. Obudziłam się dopiero grubo po ósmej, co – jak dla mnie – jest już prawie południem. Typowy skowronek ze mnie, ranny ptaszek. Mój organizm ma w tzw. głębokim poważaniu (żeby nie wypowiadać się dosadniej) fakt, że skowronki obecnie w cieplejszych od Danii krajach przebywają.
Wyskowronkowuje mnie z pościeli głęboką skandynawską nocą, czyli najpóźniej o szóstej rano, a tu proszę, minęła ósma, a ja śpię jak suseł! Wszystko przez koty!
Mamy tu na stanie dwa rudzielce o imionach Mario i Wario zamiennie zwane Marianem i Warianem. Kiedy są razem, widać wyraźnie, że jeden grubszy i ciemniejszy nieco (Wario), drugi szczuplejszy, mniejszy i jaśniejszy (Mario), ale kiedy pojawiają się z osobna, są nie do odróżnienia, w związku z czym Marian nosi gustowną obróżkę, żeby nie oszukiwał przy misce strawy. Bywało, że dostawał porcję dwukrotnie, podczas gdy jego brat przebywał – jak to się mówi – na dzielni. Bo Mario i Wario są kotami domowo-ogródkowo-miejskimi. Pojawili się w rodzinie nieco ponad rok temu, dokładnie pierwszego listopada. Rok temu maluchy nie wychodziły jeszcze na dwór, teraz mają specjalny, osłonięty klapką otwór wycięty w drzwiach tarasu, dzięki któremu mogą swobodnie opuszczać dom i wracać wtedy, kiedy im się tylko zamarzy. Przychodzą też, jak psy, na wołanie. Jesteśmy ich opiekunami na sylwestrową noc.
Ponieważ od wczoraj mają na domowym stanie tylko nas (reszta domowników będzie witała Nowy Rok dość daleko stąd), postanowiły przypilnować, byśmy im nie uciekli. Bezceremonialnie wtarabaniły się na kołdry, głośnym mruczandem śpiewając takie kołysanki, że nie wiadomo, kiedy minęła noc i skowronkowy poranek. Polecam kociambry jako zdecydowanie zdrowszy zamiennik melatoniny czy wszelkich medykamentów przeciw bezsenności. W przeciwieństwie do tabletek są puchate, cieplutkie, można się z nimi pobawić, przytulić, pogłaskać.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>