Ostatnia przedświąteczna sobota, a dokładniej wigilia Wigilii, w Danii znana jest jako Lillejuleaften, czyli Mała Wigilia.
Kiedyś to właśnie tego dnia, po zakończeniu wszystkich przedświątecznych przygotowań, wręczano służbie drobny upominek w postaci æbleskiver. To jeden z najstarszych duńskich wypieków, tradycyjnie podawany podczas wielu uroczystości związanych z życiem i porami roku. Dopiero od 100 lat kojarzone są ze słodkim ciastem bożonarodzeniowym. Chociaż w dosłownym tłumaczeniu æbleskiver to plasterki jabłka, nazwałabym je raczej pączusiami bez nadzienia. Właśnie teraz można je kupić w każdym supermarkecie. Są zamrożone, więc wystarczy wrzucić na chwilę do piekarnika i… gotowe. Serwuje się z podanym osobno dżemem (niekoniecznie jabłkowym), posypane – lub nie – cukrem pudrem.
Ten, kto preferuje własnoręczne wykonanie, musi posiadać æbleskivepande, czyli okrągłą patelnię z półkolistymi otworkami i identyczną pokrywą, bo tych pączusiów nie smaży się w głębokim tłuszczu. Do wyboru są patelnie przeznaczone do pieców z otwartym ogniem, do elektrycznych płyt grzewczych oraz elektryczne modele stołowe.
Współczesne æbleskiver powstają z ubitych jajek, mleka lub maślanki, mąki pszennej, kardamonu i sody oczyszczonej. Wbrew nazwie, wcale nie zawierają jabłek. Kiedyś plasterki wydrążonego jabłka maczano w cieście z dodatkiem drożdży, a po ugotowaniu lub usmażeniu wkładano na jeden dzień do marynaty z wina, soku z cytryny i różnego rodzaju przypraw.
Jabłka zniknęły ze starych przepisów dopiero w XIX w. Zaczęły też powstawać różne warianty æbleskiver – z zapieczonymi w środku suszonymi śliwkami, musem jabłkowym albo lubianym tu risengrød (dosłownie owsianka ryżowa), a spory, czy ciasto powinno wyrastać z drożdżami, czy bez (za to z dodatkiem sody), czy ze śmietaną lub mlekiem, czy z maślanką – trwają nadal.
Przepisy na pączusie mogą się różnić w zależności od regionu, różnie też są nazywane, np. na wyspie Møn mówi się na nie „fedtnummer”, na wyspie Samsø „bublipan”, w południowej Jutlandii „kukker”, „efelkach” lub „pomler”, a na wyspach Lolland i Falster – „nunner”. Podobno z jakichś względów należy spożywać ich nieparzystą liczbę, ale dzisiaj mało kto tę zasadę stosuje.
Zgodnie z legendą æbleskiver są wynalazkiem wikingów. Legenda pewnie jest całkiem współczesna, jednak brzmi zabawnie, dlatego ją przytaczam. Opowiada o wojownikach, którym po wygranej bitwie zamarzył się naleśnikowy posiłek. Ponieważ nie mieli w obozowisku płaskich naczyń, ciasto wlali do własnych hełmów. Musiały im wyjść z tego racuchy-giganty!
Podrzucam dziś trochę świątecznych klimatów prosto z Kopenhagi, a na dokładkę garść typowych turystycznych pamiątek. Przyda się nieco barw w ten szary dzień. Dobrze, że wietrzysko pomału cichnie. Wczoraj napędziło tyle wody do fiordu, że jej poziom podniósł się co najmniej o metr (zwodzony most we Fredrikssundzie ma być zamknięty aż do poniedziałku). Pewnie zmieniające się pory roku kłóciły się o to, która ważniejsza. Jesień musiała dać w końcu za wygraną.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>