Połowa grudnia już minęła. Wybraliśmy się na północ, na drugi brzeg Bałtyku, a właściwie jeszcze dalej, nad łączący nasze morze z Morzem Północnym Kattegat, w miejsce, gdzie jest już bardzo szeroki i bardziej północnomorski, niż bałtycki. Tylko najpierw trzeba było pojechać na zachód.
Chociaż Boże Narodzenie już za tydzień, jak okiem sięgnąć zielono. Na polach wzdłuż estrójki pasły się stada łabędzi. To łabędzie krzykliwe. Przylatują do nas na zimę, podczas gdy nasze rodzime łabędzie nieme wybierają się w cieplejsze rejony Europy. Trochę zdziwiły nas pracujące na polu maszyny rolnicze (kopały buraki).
Rękaw na granicy w Kołbaskowie nie zatrzymał nas na długo, właściwie nie zatrzymał wcale. Niemiecki pogranicznik uśmiechnął się, nie chciał dokumentów, machnął, żeby jechać dalej. Samochody na lokalnych numerach rejestracyjnych rzadko są kontrolowane.
Tuż za granicą wyrosły farmy wiatraków. Spore przydrożne przestrzenie zabudowane są fotowoltaiką, dalej znowu dominuje zieleń, wczoraj wyjątkowo ocieplona słonecznym blaskiem (ostatnio było deszczowo i mgliście). Nawet przydrożne bezlistne krzaki nabrały barw, skrzyły się różnymi odcieniami brązów i rudości, połyskiwały ceglastą czerwienią, od czasu do czasu zaburzone nieśmiałą zielenią krzewów zimozielonych.
Mknęliśmy niemieckimi autostradami pod wiatr, dość silny. Mniej łabędzi, więcej saren. Na specjalnych słupkach z poprzeczką stojących między drogą a polami posiadywały skrzydlate drapieżniki – tato mówił o nich szelmy, podobno z czeskiego. I w pewnym sensie miał rację, sprawdziłam, bo chociaż drapieżnik w języku naszych południowych sąsiadów to raczej dravec, a słowo šelma dotyczy bardziej bestii, to w języku potocznym mówi się i tak, i tak. Niektóre obserwowały pola, ale co i rusz widać było takiego, który odprowadzał wzrokiem mijające go auta. Czyżby chciał zapolować i czekał na taki, którego rozmiary pozwolą, by go porwać?
Brandenburgia, Marchia Wkrzańska, Meklemburgia-Pomorze Przednie (na wysokości Zurow pojawiły się... żurawie, całe stado!), Szlezwik-Holsztyn. Gdzieś po drodze złapała nas mżawka. Na dawnej granicy między NRD a RFN, tuż przy Lüdensdorf, zjedliśmy obiad (specjalnie gotowałam w piątek fasolówkę). Warto wiedzieć, że w czasie istnienia w tym miejscu granicy między demoludami a zgniłym imperializmem przymusowo wysiedlono dwie dzielnice miasteczka i zrównano je z ziemią, ponieważ akurat tędy miał przebiegać pięciokilometrowej szerokości pas ziemi niczyjej.
Granicę niemiecko-duńską wzięliśmy z marszu niedaleko Flensburga, malutkim przejściem znanym chyba tylko miejscowym, więc żywej duszy w mundurze nie widzieliśmy. Jeżeli kiedykolwiek przekroczyliście prędkość w Niemczech i dostaliście potem swój portret wraz z laurką nawołującą do uiszczenia pewnej sumy, to na pewno wystawiano ją właśnie we Flensburgu. To tam znajduje się siedziba ogólnoniemieckiego rejestru osób naruszających przepisy ruchu drogowego (Verkehrszentralregister, VZR). Wszystkie mandaty przychodzą stamtąd, a otrzymywane punkty karne nazywa się potocznie „punktami we Flensburgu).
W Danii padać przestało, zaczęło za to wiać. Żeby dotrzeć do stołecznej wyspy Zelandii, mieliśmy do pokonania kawałek lądowej Jutlandii, potem w poprzek całą wyspę Fionię. Czekały nas dwie przeprawy mostowe, jedna darmowa, druga płatna. Przez most nad Małym Bełtem (Lillebæltsbroen, darmowy) przemknęliśmy. Wydęty rękaw wiatrowskazu wskazywał boczne podmuchy, jednak nie kiwało mocno, bo most niezbyt długi (1,7 km). Przeprawa przez Wielki Bełt (Storebæltsbroen, płatny) jest dziesięć razy dłuższa (17 km), ale wiatr udał nam się w plecy. Popychani nim na zelandzkich drogach, do celu dotarliśmy po 12 godzinach jazdy. Słońce wstanie dziś o 8:38, ponad pół godziny później niż nad naszą wieża mieszkalną. Ponieważ Dania to wietrzny kraj, zawodzenie za oknem nadal jest donośne. Miłej przedświątecznej niedzieli.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>