To był dzień zabytków z listy UNESCO, ponieważ z Batalhy ruszyliśmy do Tomaru, a oba miejsca wpisano na listę światowego dziedzictwa w 1983 r. Batalha to przede wszystkim Mosteiro de Santa Maria da Vitória, kompleks klasztorny zbudowany jako wotum za zwycięską bitwę pod Aljubarottą, a Convento de Cristo w Tomarze to serce Zakonu Rycerzy Chrystusa, czyli główny ośrodek portugalskich templariuszy i ostatnia ich twierdza na Zachodzie.
Templariusze zostali sprowadzeni do Portugalii w 1128 r., a już w 1162 r. Gualdim Pais, pierwszy w tym kraju mistrz Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, założył Tomar i zbudował w nim zamek. Na początku XIV w. papież Klemens wydał bullę zakazującą templariuszom działalności. Oskarżono ich o herezję i okultyzm, ścigano i więziono… wszędzie, ale nie w Portugalii. Tutaj, otoczeni królewską opieką, przemianowali się na Zakon Rycerzy Chrystusa (1320). Od początku zresztą byli kimś w rodzaju królewskiej gwardii przybocznej i to oni wydatnie pomogli w budowie kolonialnej potęgi Portugalii.
Średniowieczny zamek w Tomarze spełniał w tamtych czasach wysokie standardy. Podwójne mury i liczne wieże były nowinkami technicznymi: mur kurtynowy (grubszy u dołu) powodował, że odbijające się od niego pociski uderzały z powrotem we wroga, a okrągłe baszty były trudniejsze do zdobycia od kwadratowych czy prostokątnych. Po ruinach imponującego zamku można dziś spacerować bezpłatnie, odpłatne jest tylko zwiedzanie kompleksu klasztornego, w którym zachował się m.in. nienaruszony dwunastowieczny kościół i siedem pięknych krużganków. Nie wszystkie udostępniono zwiedzającym, ale i tak uchodziliśmy nogi po labiryncie schodów, tajemnych przejść, tarasów, korytarzy i zakamarków. Było warto, nawet pomimo trwającego remontu, który uniemożliwił podziwianie zewnętrznej bryły konwentu (zasłonięta plandekami) i wyłączył ze zwiedzania niektóre miejsca.
Nie zobaczyliśmy też najsłynniejszego, najbardziej obfotografowanego i uznanego za najpiękniejsze w całej Portugalii manuelińskiego okna (Janela Manuelina). To ono nazywane jest kamiennym poematem i to dla niego przyjeżdżają tu rzesze turystów. Poddawane akurat renowacji, zasłonięte było grubą płachtą z nadrukowaną kopią jego wizerunku. Widziane na żywo po prostu musi zachwycić.
Manuelino, czyli styl manueliński rozwijał się w Portugalii za panowania króla Manuela I Szczęśliwego i odzwierciedlał potęgę morską tego kraju. Przebogata barokowa czy rokokowa ornamentyka wydaje się przy nim nad wyraz skromna. Detale nawiązują do świata morskich wypraw. Są tam korale, wodorosty, algi, muszle, sieci, maszty, liny okrętowe, węzły marynarskie, kotwice oraz egzotyczne owoce i rośliny. Swoją symbolikę mają też ornamenty: muszle, ślimaki i bluszcz symbolizowały dokładność i powolność, karczochy – odrodzenie i zmartwychwstanie, owoce granatu – płodność, winogrona – Baranka Bożego, a szyszki – nieśmiertelność.
Convento de Cristo to najprawdziwsza perła manuelizmu, ale kryje też w sobie znacznie wcześniejsze arcydzieło: zachwycającą romańską kaplicę (Charolę) o nietypowym kształcie szesnastoboku z ośmiokątnym ołtarzem głównym pośrodku. Jej budowę rozpoczęto w 1162 r. Legenda głosi, że templariusze modlili się tutaj, nie zsiadając z koni. Idealnie pasuje do niej cytat z „Imienia róży” Umberto Eco: „Była to ośmiokątna budowla, której ściany wznosiły się na klasztornym płaskowyżu. Patrząc z dołu, miało się wrażenie, że w niektórych miejscach skała sięga w kierunku nieba bez rozdziału barw i materii. Osiem to liczba doskonałości”.
Długo można opowiadać o tomarskim klasztorze, o klasztornej kuchni, długaśnych korytarzach, maleńkich celach, o krużgankach noszących dziwne nazwy i najwspanialszym z nich Wielkim Krużganku (Grande Claustro) – renesansowym arcydziele ze spiralnymi klatkami schodowymi w narożach prowadzącymi na Taras Wosku (Terraço de Cera), gdzie zakonnicy suszyli plastry miodu. Długo też po nim wędrowaliśmy i opuszczaliśmy jego mury jako jedni z ostatnich. Drzwi zamykano tuż za naszymi piętami.
Znajdujący się na obrzeżach Tomar kompleks klasztorny zajmuje 5 ha terenu otoczonego przez 40 ha parków rozłożonych na siedmiu wzgórzach. Około 2-3 km przed miastem warto zatrzymać się przy imponującym akwedukcie (Aqueduto dos Pegões Altos) zbudowanym na przełomie XVI i XVII w. Długi na sześć kilometrów, wsparty na 180 łukach, w najwyższym punkcie ma 30 m i naprawdę robi wrażenie. Ci, którzy nie mają lęku wysokości, mogą sobie po nim pospacerować (wejście po schodkach). Ja się nie odważyłam, Bogdan nie byłby sobą, gdyby z okazji nie skorzystał i dzięki temu mamy ciekawe zdjęcia.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>