Marzył nam się piknik pod wiszącą skałą, więc w planie podroży umieściliśmy… klasztor pod wiszącą skałą, czyli odległy o niecałe 50 km od Barcelony piętnastowieczny Monasterio de Sant Miquel del Fai. Smuteczek ogarnął nas dopiero, kiedy okazało się, że prawdopodobnie nie wejdziemy do środka, bo obiekt akurat jest w remoncie.
Wbudowano go w wapienne urwiska wznoszące się nad doliną rzeki Tenes. Hiszpanie nazywają je Cingles de Bertí – Klify Berti. Ich nazwa pochodzi od romańskiego kościoła Sant Pere de Bertí znajdującego się w centralnej części płaskowyżu Moianès. Już samo dotarcie na miejsce dostarczyło nam mnóstwa wrażeń, a trzeba przyznać, że łatwo nie było, bowiem GPS uparcie twierdził, że wszystkie drogi dojazdowe są zamknięte. Ciekawe formacje geologiczne, malownicze skalne gzymsy, głębokie doliny, serpentyny… natura naprawdę bardzo się tu postarała.
Zatrzymaliśmy się przed opuszczonym szlabanem, zaparkowaliśmy na poboczu drogi i poszliśmy w dół, ku zamkniętemu parkingowi na końcu szlaku. Przez moment widzieliśmy z góry jakiś dach, który za chwilę skrył się za skałami. Droga doprowadziła nas do kamiennego mostu z 1592 r. przerzuconego łukiem nad potokiem Rossinyol, ale potoku nie było. Zamiast niego kamienisty wąwóz, niezbyt w tym miejscu głęboki, a za nim kamienna brama wmontowana pomiędzy dwie skały.
Kiedy przy pomocy smartfonowej aplikacji próbowaliśmy odczytać informacje umieszczone na stojącej tam tablicy, przechodząca obok dziewczyna, słysząc: „Zrób zdjęcie słów, które chcesz zrozumieć”, odwróciła się gwałtownie:
- Ooo… Polacy?
- No przecież, że Polacy. Jedziemy zygzakiem do Portugalii.
Od słowa do słowa i okazało się, że dziewczyna ma na imię
Ania, pochodzi z Elbląga, od jakiegoś czasu mieszka w Katalonii, przyjechała tu z Chile z mężem Argentyńczykiem, który przedstawił się nam jako Maciek (Matias) i córką Etną, a w to konkretnie miejsce wspięli się szlakiem pieszym po niezliczonej liczbie schodów, ścieżką wśród wodospadów i pięknych widoków.
Brama, w której się spotkaliśmy, to wąskie przejście między skalnymi ścianami, połączone wybudowanym również w 1592 r. łukiem, który pełnił funkcję bramy wejściowej do przestrzeni klasztornej. Po obu stronach umieszczono na nim napisy, a od strony północnej również element rzeźbiarski z herbem kościelnym. Jeszcze kilkadziesiąt kroków i otworzyła się przed nami skalna półka z niesamowitymi widokami na dolinę Teres. Na lewo szlak prowadził do schodów wspomnianych przez Anię, na prawo, bardzo już blisko, zobaczyliśmy wklejony w skały Casa de Priorat (Dom Przeora – ten, od widzianego wcześniej dachu) i kolejną bramę, tym razem szczelnie zamkniętą. To za nią znajdują się takie ciekawostki, jak kaplica Sant Marti, o której pierwsza pisemna wzmianka pochodzi z 887 r. oraz kościół Sant Miguel z romańskim portalem, wkomponowany w jedną z grot, gdzie kawał wiszącej skały jest sufitem. Był tu również dom dla mnichów (już nie istnieje), a pochodzący z XV w. Dom Przeora służy turystom jako hostel. Przyjrzeliśmy mu się dopiero z drogi po drugiej stronie doliny. Za bramą dawnego klasztoru są też malownicze ogrody z niewielkimi stawami, miejscami piknikowymi i dojściem do wodospadu, który my oglądaliśmy tylko z daleka. Może kiedyś uda się obejrzeć całość.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>