Nie wiadomo, kiedy minął sierpień. Ledwo się zaczął i już jest wspomnieniem. Wczoraj żegnał się z nami bogactwem barw i doznań, fundując kalejdoskop pogodowy jak się patrzy: ulewa, deszcz, kapuśniaczek, przebłyski słońca, kapuśniaczek, deszcz, deszcz, deszcz, słońce i deszcz jednocześnie, i burza, słońce, błyskawice, kapuśniaczek… strach było wędrować gdzieś dalej, ale z dobrodziejstw morskiego klimatu korzystać należy w każdą pogodę.
Ruszyłyśmy brzegiem w kierunku Niechorza, pod wiatr. Plażowi ratownicy nudzili się setnie. Ubrani w ciepłe dresy i przeciwwiatrowe kurtki przycupnęli za łodziami ratunkowymi, ustawionymi na piasku bokiem do podmuchów. Chociaż białe flagi powiewały na wieżyczkach, amatorów kąpieli nie było widać. Nieliczni spacerowicze okutali się po czubki głów, a przecież w porównaniu z temperaturą otoczenia, woda w Bałtyku niczym podgrzewana. Nasze klapki zniknęły w plecakach, stopy z rozkoszą poddawały się pieszczocie fal. Zdecydowałyśmy, że idziemy – jeżeli się da – aż do latarni morskiej, przecież to nie może być dużo dalej, niż do szałasu Finia i Lenki, który odwiedziłyśmy poprzedniego dnia, tyle że w przeciwną stronę. Nagle stop! Dalej iść się nie da! Co tu robi ta rzeka?! Z pobytów w czasach dzieciństwa kompletnie jej nie pamiętam!
Jeziora Liwia Łuża też nie pamiętam, a przecież ono wcale nie takie małe i z całą pewnością nie pojawiło się tutaj znienacka. Należy do jezior przybrzeżnych, czyli po prostu jest odciętą od Bałtyku jego dawną zatoką. W całości stanowi obszar rezerwatu ornitologicznego. Z morzem połączone jest kilometrowej długości Kanałem Liwia Łuża, który do 2006 r. nosił nazwę Liwskiego Ujścia, a niektórzy do dziś mówią o nim Liwka. I to na tę właśnie „rzekę” trafiłyśmy.
Podobno są dni, kiedy można ją przejść suchą stopą, zwłaszcza w części plażowej, wtedy jednak pojawiają się koparki i udrożniają ujście. Chociaż nie jest ani zbyt głęboka, ani zbyt szeroka, to w jej piaszczystym dnie nogi grzęzną. Wolałyśmy nie ryzykować. Nacieszyłyśmy oczy widokami (nawet słońce postanowiło wyjrzeć wtedy na krótką chwilę), po czym zawróciłyśmy. Mogłyśmy wprawdzie podejść kilkaset metrów wzdłuż biegu kanału i skorzystać z mosteczka nad samoczynnymi wrotami sztormowymi (zamykają się, żeby zapobiec cofce wód Bałtyku podczas sztormów), ale granatowiejące z każdą chwilą niebo skłaniało raczej do odwrotu, niż do dalszej eksploracji.
Deszcz dogonił nas szybko, zmusił do wyciągnięcia peleryn, ale nie zniechęcił do wędrówki. Nie był ulewny, a woda tak ciepła, że zdecydowałyśmy się opuścić plażę dopiero po niemal trzech godzinach. Wróciłyśmy na nią jeszcze na chwilę w wieczornej przerwie między opadami. Słońce usiłowało zerknąć na świat spoza chmur, a hen daleko błyskawice wypisywały esy-floresy na zaciemnionej już wschodniej stronie. Było zjawiskowo.
Maria Gonta
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>