Terapię morzem (i oceanem) stosowaliśmy w tym roku wyjątkowo długo, wykorzystując kojący wpływ na organizm Morza Śródziemnego, Oceanu Atlantyckiego, Morza Północnego i Bałtyku. Prochu co prawda nie wymyśliliśmy, wszak oczyszczającym rytuałom w słonych falach poddawały się już starożytne cywilizacje, ale jestem pewna, że cztery miesiące (łącznie) w różnych morskich klimatach, zdecydowanie pozytywnie wpłynęły na naszą kondycję. W dodatku znowu poddaję się talasoterapii, która – jak mawiają znawcy – właśnie nad Bałtykiem jest najidealniejsza, bowiem z uwagi na dość niskie zasolenie, wody Morza Bałtyckiego mają skład najbardziej zbliżony do ludzkich płynów ustrojowych.
Terminu talasoterapia (od greckiego thalassa = morze) użyto po raz pierwszy w drugiej połowie XIX w. i wtedy właśnie w basenie Morza Śródziemnego (Francja, Hiszpania, Włochy) pojawiły się kurorty, w których morską wodę zaczęto podgrzewać i wykorzystywać w wewnętrznych basenach i wannach uzdrowiskowych, a w Wielkiej Brytanii rozpoczęto badania nad zaletami zimnych kąpieli w słonej wodzie. Przełomowy okazał się rok 1904, kiedy René Quinton, francuski fizjolog i biolog odkrył, że skład i proporcje elementów zawartych w wodzie morskiej (łącznie z pierwiastkami śladowymi) są w 98 proc. zgodne z osoczem krwi i pozostałymi płynami ustrojowymi człowieka.
Jako ciekawostkę dodaję informację o tzw. plazmie morskiej, która była następnym odkryciem naukowca i do dziś stosowana jest z powodzeniem na całym świecie. Cóż to takiego ta plazma morska? To woda morska odfiltrowana w specjalny sposób i rozcieńczona niskozmineralizowaną wodą źródlaną do stężenia izotonicznego, równoważnego z ludzkim osoczem. Dość powiedzieć, że zastrzykami z izotonicznego roztworu wody morskiej Quinton leczył ludzi skrajnie wycieńczonych i niedożywionych. Z doskonałym skutkiem.
Talasoterapia jest dziś pełnoprawną dziedziną medycyny holistycznej, łączącej w sobie elementy współczesnej medycyny akademickiej i szeroko rozumianej medycyny alternatywnej. Nie chodzi w niej tylko i wyłącznie o morskie kąpiele. Dobroczynny wpływ na organizm ma wiele innych nadmorskich czynników, w tym rozproszone w powietrzu aerozole, które są wchłaniane przez pory naszej skóry. Ważnym elementem talasoterapii są spacery brzegiem morza, podczas których maksymalnie wykorzystujemy sprzyjający zdrowiu klimat.
Wczorajsza pogoda była wprost wymarzona do takich wędrówek, wprawdzie bezsłoneczna, ale i bezdeszczowa. Szeroka piaszczysta plaża w Pogorzelicy, temperatura powietrza 18°C przy temp. wody 19°C dawała prawdziwy komfort brodzenia. Nic dziwnego, że trzy godziny minęły nam jak z bicza strzelił.
Talasoterapia talasoterapią i nigdy jej dosyć, jednak wczorajsze wędrowanie zapewniło nam dodatkowe atrakcje. Nieco ponad dwa kilometry za Pogorzelicą (w kierunku Mrzeżyna) na plaży stoi artystyczna ciekawostka. Ni to chatka, ni to szałas zbudowany z patyków, gałęzi i całkiem sporych drewnianych kloców oraz różnych cudów wyrzuconych przez morze. Z tabliczki przytwierdzonej do stojącego obok drewnianego słupa-drogowskazu wyczytać można: „Obóz Finia i Leny. Uszanuj. Nie zajmuj.” Nadproża są dwa. Na jednym napis „Filip i Lena i Dziadek – 2018”, na drugim „Finio i Lenka – 2019”. W pobliżu oryginalny totem i drewniana huśtawka, na której pozwoliłyśmy sobie odpocząć oraz dwa przefantastyczne drewniane zwierze: niebieski belon (nie ryba belona, tylko wielki ryb belon) o imieniu Tadeusz i zielony jaszczur imieniem Anżej.
Ogromnie żałuję, że nie udało mi się dowiedzieć niczego o Finiu (vel Filipie?), Lence i Dziadku, bo ich budowla, chociaż w pewnym sensie zawłaszcza kawałek plaży, to jednocześnie nie da się jej potraktować jako nadbałtycki parawaning. Po pierwsze, nie stoi bezpośrednio przy linii wody, tylko niemal pod samą wydmą. Po drugie, absolutnie nie tarasuje drogi i zamiast rozdrażnienia wywołuje szeroki uśmiech. Po trzecie, znajduje się na mniej uczęszczanym odcinku plaży, w żaden sposób nie przeszkadza w wędrówce, a nawet wręcz przeciwnie – doskonale nadaje się na krótki odpoczynek na huśtawce.
Na mapie Google znalazłam taki wpis Dziadka Budowniczego: „Obecny szałas zlokalizowany jest na plaży 2.1 km na wschód od Pogorzelicy. Zbudowany w 2019 przez Finka, Lenkę i Dziadka. Poprzednie z 2017, 2018 zabrane zostały przez jesienne sztormy. Dziękujemy za uszanowanie naszej pracy”. I wszyscy ją szanują. Zatrzymują się na chwilę, robią zdjęcia, przysiadają na huśtawce, uśmiechają, na chwilę przenoszą się w lata dzieciństwa.
Niesamowicie pozytywne miejsce. Skojarzyło mi się trochę ze słynnym szwedzkim Nimis – ni to przestrzenną rzeźbą, ni to niezwykłym „miastem” zbudowanym kilkadziesiąt lat temu na brzegu półwyspu Kullahalvon. Lars Vilks latami zbierał wyrzucone przez morze drewniane elementy i konstruował z nich różne wieże. Najwyższa miała 15 m. Nie wiem, czy ta konkretna jeszcze stoi, ale podobno Nimis (po łacinie „za dużo”) jest jedną z atrakcji turystycznych Skanii.
Tekst i foto Maria Gonta
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>