Pogoda jaka jest każdy widzi. Nasza gorzowska zdecydowanie zjesienniała. Doskonale wiem, że powinno się jej jeszcze odmienić, bo lato kalendarzowe na razie na półmetku, ale zachmurzona i prychająca deszczem aura zdecydowanie nastraja już do wspomnień bajkowo-podróżniczych, więc dzisiaj coś z pogranicza legend i rzeczywistości – Soportújar w Hiszpanii.
Miasteczku nie można odmówić baśniowego klimatu, choć niekoniecznie jest to atmosfera jak z Disneya. Zdecydowanie bliżej mu do mrocznych braci Grimm, bowiem najbliżsi sąsiedzi Soportújar z pokolenia na pokolenie przekazywali sobie szeptem historię o kobietach, które smarują sobie pachy masłem, żeby móc latać, a w księżycowe noce zbierają się w krąg i przywołują demony.
Czarownicy i czarownice z Soportújar nie pochodzili z tego miejsca. Zostali tu przesiedleni z hiszpańskiej Galicji za czasów króla Filipa II (XVI w.), po wypędzeniu stąd ostatnich morysków (muzułmańska ludność Płw. Iberyjskiego, zmuszona do przejścia na chrześcijaństwo). Nowi osadnicy mieli podobno celtyckie korzenie, a Celtowie – jak wiadomo – bez eliksirów i nadprzyrodzonych mocy funkcjonować nie potrafią. Starali się uprawiać swoje czary w tajemnicy, żeby nie ściągać na siebie uwagi Inkwizycji, jednak okoliczna ludność i tak widywała przelatujące nad górami los brujos (czarownice). Podobno do dziś większość mieszkańców ma do czynienia z magią. Sama tego doświadczyłam, bo jakże inaczej wytłumaczyć fakt, że szukając drogi do chatki Jasia i Małgosi oraz domku na kurzej stopie, zrozumiałam każde słowo wypowiedziane do mnie po hiszpańsku przez przygarbioną staruszkę.
Współczesne Soportújar swoją markę zbudowało właśnie na wiedźmach i czarodziejach, stwarzając z nich znak rozpoznawczy miasta i przekształcając legendy w atrakcję turystyczną. Na każdym kroku spotkacie tu jakąś fantastyczną rzeźbę, motyw czarownicy, smoka lub czarnego kota i jakieś magiczne rekwizyty. Samochodem raczej się tu nie pojeździ i najlepiej zostawić go już na początku miejscowości, w pobliżu ogromnej głowy Baby Jagi, a potem zapuścić się pieszo w wąskie, strome uliczki zabudowane bielonymi domami (jedna z nich ma tylko 48 cm szerokości), z klimatycznymi tinaos (zadaszone chodniki), knajpkami i sklepikami oraz wyjątkowymi widokami na góry Sierra Nevada i dolinę Guadalfeo. Zaczarowane zakątki wydają się nie mieć końca. Nigdy nie wiadomo, co czeka na Was za rogiem. Czy będzie to olbrzymi pająk – tkacz snów, czy smocze źródło o magicznych właściwościach (podobno wzmacnia potencję), czy studnia życzeń, źródło mądrości, ogromny wąż albo zaparkowana na szczycie schodów miotła. Nawet czas wydaje się zwalniać.
A mnie w tych jesiennych okolicznościach przyrody dopadła dziś taka refleksja: podobno mózg, któremu ciągle oferuje się nowe przeżycia, wolniej się starzeje. Ciekawe, czy nadmiar wrażeń estetycznych ma jakiś wpływ na sferę praktyczną, bo mój mózg zaczął się lenić przy wykonywaniu – zdawałoby się – rutynowych czynności. Tak się zresetował podczas czteromiesięcznego wojażowania, że wyłączył mu się zakres pod tytułem „obsługa ekspresu do kawy”, a wczoraj z uporem maniaka podsuwał mi błędne piny do kart bankowych: dla karty kredytowej pin od debetowej, a w przypadku debetowej – odwrotnie. Dobrze, że
Bodek miał przy sobie gotówkę.
Tekst i foto Maria Gonta
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>