Koniec pierwszego miesiąca wakacji to jednocześnie koniec naszej babskiej wyprawy. Wróciłyśmy wczoraj do domów, oczywiście nie bez przygód. Pani Nawigacja wybrała nam trasę najbardziej krajoznawczą ze wszystkich możliwych, a my nie oponowałyśmy. Powiem nawet, że osobiście trochę jej pomogłam. Nawiasem mówiąc, uwielbiam tę sztuczną inteligencję za sposób wymawiania nazw ulic, np. ulica Marii Kurii Skłodowskiej albo ulica Ksiądz Prałata Niepamiętamjakiego. Dba dziewczyna o dobry humor słuchających, oj dba. Wracając do tematu – wymyśliłyśmy sobie pierwszy przystanek w Żmigrodzie i było warto. Zanim dogoniła nas urozmaicona grzmotami ulewa, zdążyłyśmy wypić kawę na tamtejszym ryneczku, obejrzeć replikę pręgierza z 1683 r., kościół św. Trójcy, ruiny barokowego pałacu Hatzfeldów i stojącą obok niego basztę, jedyną pozostałość dawnego zamku, którą Hatzfeldowie wkomponowali w swoje pałacowe założenie.
Pręgierz jest wyjątkowy nie tylko dlatego, że przez wieki wędrował po terenie Żmigrodu, ale także z powodu zwieńczenia go figurką kata ubranego w długi żakiet, z żabotem pod szyją, mieczem u pasa, z wielkim kapeluszem na głowie i rózgą w dłoni. Piaskowcowy słup najpierw stał w ratuszu (1683), potem na rynku (1736), skąd przeniesiono go poza mury miejskie (1816), a po renowacji w latach 1930-31 ponownie ustawiono na poprzednim miejscu. W 1945 r. zniknął bez śladu, a w roku 2017 wrócił po rekonstrukcji w narożnik rynku. Rynek nosi dziś nazwę Pl. Wojska Polskiego. W jego centralnym punkcie stoi kolumna maryjna, która pierwotnie była pomnikiem zwycięstwa, ustawionym tu w 1871 r. po wojnie francusko-pruskiej, a w 1947 r. miejsce orła na jej szczycie zajęła figurka Matki Boskiej przywieziona przez Siostry Szarytki z Czortkowa.
Warto też zwrócić uwagę na niewielką figurkę smoka przed Urzędem Miejskim. Podobnie jak wrocławskie krasnale, czarownice ze Strzelec Krajeńskich czy króliki z Gniezna jest elementem szlaku miejskiego znakowanego takimi niedużymi figurkami. Ten na rynku to Smok Urzędnik. Wędrując po mieście znajdziecie też Rowerzystę, Podróżnika i Przyrodnika, a ich starszy, nieco większy brat czeka w zespole pałacowo-parkowym. Wprawdzie w tym ostatnim miejscu więcej jest parku niż pałacu, ale polecamy je z całego serca. My z całą pewnością tam jeszcze wrócimy, bo wczoraj wygoniła nas burza.
Pozostałość pałacu została zabezpieczona jako trwała ruina. Frontową ścianę podpiera metalowa konstrukcja, dokonano renowacji fasady, wybudowano drewniane pomosty umożliwiające zwiedzanie wyższych kondygnacji, a w miejscu nieistniejącego skrzydła południowego powstał porośnięty różami trejaż, czyli podobna do pergoli konstrukcja w formie płaskiej kraty, w której rozwieszono zdjęcia przedstawiające wystrój znajdującej się tutaj Białej Sali. W tej właśnie sali w 1813 r. król Prus Fryderyk Wilhelm III, car Aleksander I oraz posłowie brytyjscy i austriaccy obradowali nad sposobem ostatecznego pokonania Napoleona, a po dojściu do porozumienia podpisali tzw. protokół trachenberski (żmigrodzki). W zamkowych piwnicach działa dziś restauracja, a w stojącej obok baszcie – oprócz apartamentu do wynajęcia, salki konferencyjnej i informacji turystycznej ze sklepikiem – znajduje się taras widokowy.
Półtorej godziny w Żmigrodzie minęło nie wiadomo kiedy. Kiedy ruszałyśmy w dalszą drogę, nawigacja zaproponowałam nam szybszą trasę, ale zanim zdążyłam pomyśleć, odruchowo nacisnęłam „odrzuć”. Początkowo wydawało się, że nie był to dobry wybór. Droga okazała się wąska, kręta i wyboista, a ulewny deszcz wcale nie ułatwiał jazdy. Nazwy mijanych miejscowości opisywały idealnie to, co z trudem można było dostrzec przez szyby samochodu: Nowe Domy, Czarny Las, Zielona Wieś… po raz kolejny jednak okazało się, że nic nie dzieje się bez przyczyny, a droga zawsze służy zdobywaniu dodatkowej wiedzy. Trafiłyśmy w obszar naszego kraju zamieszkały przez Hazaków, o których istnieniu nie miałyśmy do tej pory pojęcia. Myślę, że nie tylko my.
W pewnym momencie pod tablicami z nazwami miejscowości zaczęły pojawiać się dodatkowe, brązowe, z jednym tylko słowem „Hazy”. Pierwsza tabliczka nas zaskoczyła, druga już zdziwiła, a trzecia naprawdę zaintrygowała. Nie miałyśmy pojęcia, że może się nimi poszczycić aż 17 okolicznych miejscowości, bowiem Hazy to mikroregion etnograficzny nad Orlą położony na pograniczu Wielkopolski i Dolnego Śląska (dziś w powiecie rawickim). Mikroregion wyróżniający się odmienną gwarą, strojami, architekturą, sztuką ludową oraz zwyczajami i pielęgnowanymi do dziś obrzędami. Strugi wody bardzo utrudniały obserwację, ale i tak udało się nam zauważyć ludowe szlaczki wymalowane na niektórych domach. W drugiej połowie XVI w. osiedliła się tu grupa osadników śląskich i aż do I wojny światowej była bardzo hermetyczna (Hazacy zawierali małżeństwa tylko między sobą). Chyba trzeba będzie obmyślić plan powrotu. Może uda się wtedy spróbować regionalnej kuchni?
Tekst i foto Maria Gonta
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>