22 czerwca. W oczekiwaniu na nadejście lata, wybrałyśmy się wczoraj na łowienie krabów. Trzeba przyznać, że to wciągające zajęcie. Krabbefiskeri jest jednym z ulubionych zajęć plażowych duńskich dzieci, wdrapujących się w tym celu na przybrzeżne kamienie. Chociaż wystarczyłby tylko zwykły sznurek z klamerką na końcu, niemal każdy poławiacz wyposażony jest w najprawdziwszy zestaw łowcy krabów: wędkę wykonaną z mocnego plastiku i przezroczyste wiaderko (albo plastikowe akwarium z pokrywką), czasami dodatkowo w plastikowy chwytak lub podbierak z gęstej siateczki.
Wędka ma prostą konstrukcję: krótki kijek z rozwijanym przy pomocy kołowrotka sznurkiem, na końcu którego przymocowano klips lub klamerkę. Wystarczy uchwycić nim paseczek jakiejś twardszej wędliny (takiej, żeby się nie urwała pod ciężarem uczepionego do niej skorupiaka), a jeszcze lepiej muszlę znalezionego przy brzegu omułka. Kraby nie są specjalnie wybredne. Jeżeli połakomią się na przynętę, trzeba tylko delikatnie podkręcić sznurek wędki i umieścić zdobycz w wiaderku z morską wodą. Podbierak przydaje się do asekuracji, ponieważ podnoszony nad wodę krab, czasami poluźnia uchwyt i spada. Niekiedy też dzieciaki łapią je bezpośrednio siatką, bo skorupiak sam do niej wchodzi, kiedy tylko zainteresuje go umieszczony w środku smakołyk, ale krabowe wędkowanie jest bardziej ekscytujące. Po zakończeniu połowów wszystkie zdobycze są wypuszczane, a dzieci mają dodatkową zabawę, obserwując ich wyścig w kierunku wody.
Przy północnym wybrzeżu Zelandii najwięcej krabów pojawia się od kwietnia do połowy czerwca i od października do grudnia. Ich karapaksy (twarda zewnętrzna powłoka osłaniająca głowotułów) mają po kilka centymetrów i są lekko rozszerzone z przodu. Dzięki pięciu parom odnóży poruszają się zabawnie bokiem. Zamieszkują przybrzeżne wody, a z racji posiadania przez Danię ogromnej liczby małych portów, kamienistych zatoczek, mostków i pomostów, miejsc do ich połowu jest ogrom. My mamy port dosłownie na wyciągnięcie ręki i krabów tam również pod dostatkiem, ale złowienie ich dzisiaj było prawdziwą sztuką.
Ponieważ połowy utrudniał silny wiatr, podeszłyśmy do wmontowanych w drewniany podest baseników krabowych, z których wolno łowić tylko na wędkę i trzeba wpuszczać skorupiaki z powrotem, a odchodząc, przykrywać basenik specjalną siatką (dla ochrony przed mewami). Najpierw połakomił się na parówkę mały krabik, ale kiedy już obracał ją w szczypcach, pojawił się dużo większy osobnik i zwyczajnie mu ją zabrał. Na kolejną parówkę rzucił się jeszcze większy krab. Tego udało się wyciągnąć nad powierzchnię, jednak był tak ciężki, że nie dość iż popsuł nam klamerkę, to jeszcze wpadając do wody, odciął ponad połowę przynęty. Prawie natychmiast schował się z nią wśród wodorostów. Uszkodzoną wędkę trzeba było odłożyć na bok (na szczęście da się naprawić), nie narzekałyśmy jednak, bo już samo przyglądanie się skorupiakom było niezwykle zajmujące.
Tekst i foto Maria Gonta
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>