13 czerwca 1231 r. zmarł Fernando Martins de Bulhões znany jako Antoni z Padwy, Antoni Padewski albo po prostu Padewczyk (w Polsce nazywany także Ferdynandem Bulonne), który został kanonizowany już w 1232 r. Nie należy sugerować się jego padewskim przydomkiem, bowiem urodził się w Lizbonie i tylko ostatnie lata życia spędził w Padwie.
Kiedyś w stolicy Portugalii hucznie wspominano świętego dwa razy w ciągu roku: w rocznicę śmierci (13 czerwca) i w rocznicę przeniesienia jego ciała do katedry (15 lutego). Z czasem ukształtował się zwyczaj barwnej fiesty ku jego czci (Festas de Lisboa), trwającej od wigilii dnia św. Antoniego aż do końca czerwca. Ulice przystrojone są kolorowymi girlandami, zaułki tętnią szalonymi imprezami, w powietrzu unosi się zapach grillowanych sardynek i bazylii. Do najważniejszych wydarzeń należy procesja zakończona mszą, podobna do karnawałowej parada wszystkich lizbońskich dzielnic, masowe małżeństwa zwane „sakralnymi weselami”, konkurs tronów św. Antoniego i konkurs graficzny kolorowych sardynek.
Procesja wychodzi z placu przed kościołem św. Antoniego (Igreja de Santo António), który podobno stoi w miejscu domu, w którym urodził się święty, uliczkami miasta wiedzie do katedry (Sé de Lisboa) i wraca do tego samego kościoła. Jej tradycja sięga XVI w. Przygotowania do wielkiej parady (Marchas Populares) trwają cały rok, a przedstawiciele lizbońskich dzielnic rywalizują między sobą bajkowymi strojami i choreografią o nagrodę za najlepszy występ, a o udział w grupowym ślubie (Casamentos de Santo António) młoda para musi się postarać już kilka miesięcy wcześniej, wypełniając stosowny formularz. W prezencie nowożeńcy otrzymują od miasta i sponsorów (lokalne sklepy) wszystko, co tylko może być do ślubu potrzebne, od strojów, po jedzenie. W czasie trwania fiesty na straganach można kupić doniczki z drobnolistną bazylią (manjericão). Czasami wetknięte są w nią papierowe goździki lub dołączona jest karteczka z jakąś sentencją albo fragmentem wiersza. Obdarowanie kogoś taką bazylią uznawane jest za deklarację miłości.
Konkursy też mają swoją historię. Zwyczaj budowania tronów św. Antoniego narodził się po trzęsieniu ziemi, które zniszczyło Lizbonę w 1755 r. W gruzach legły wtedy i katedra Sé, i Igreja de Santo António. Sprzedając za przysłowiowy grosik miniaturowe konstrukcje budowane przez dzieci, zbierano fundusze na ich rekonstrukcję. Dziś budowane są dla podtrzymania tradycji.
Św. Antoni to bardzo międzynarodowy święty, bo z legendami o nim zetkniecie się w wielu krajach. Patronuje głównie sprawom beznadziejnym i zawsze potrafi znaleźć jakieś, niekoniecznie proste rozwiązanie. Pomaga też zapominalskim i roztargnionym, którzy gubią wiele rzeczy (a zapominanie i gubienie zaczyna wchodzić mi w krew). W Portugalii i Włoszech w szczególny sposób opiekuje się romantykami szukającymi prawdziwej miłości i ułatwia im znalezienie drugiej połówki. Stąd zapewne wzięły się opowieści świętoantonińskie, które zaraz przytoczę (skoro mogą być rogale świętomarcińskie, to opowiastki świętoantonińskie również, prawda?).
Pierwsza pochodzi z Portugalii. Przedstawia historię dziewczyny modlącej się o dobrego męża codziennie przed figurką św. Antoniego. Chociaż mijały dni, miesiące i lata, żaden kandydat się nie pojawiał. Kiedy więc w oczy zaczęło dziewczęciu zaglądać staropanieństwo, postanowiła wziąć sprawy we własne ręce, a głuchą na jej prośby rzeźbę po prostu cisnęła ze złością za okno. Figurka wylądowała bezpiecznie na bruku tuż pod nogami młodzieńca, który podniósłszy ją, postanowił oddać właścicielom. Gdy zapukał do drzwi, otworzyła je oczywiście bohaterka naszej opowieści. Wystarczyło jedno spojrzenie, by zapałali wzajemnym uczuciem i nie było już ważne, czy rzeźba świętego sama się zgubiła, wylatując przez to okno, czy ktoś jej w tym dopomógł.
Druga opowiastka ma włoskie korzenie. Tym razem dziewczyna z dobrego lecz ubogiego domu, który nie mógł zapewnić jej posagu, błagała św. Antoniego, by ustrzegł ją przed koniecznością bycia czyjąś utrzymanką. O emancypacji nikt wtedy jeszcze nie słyszał, życie bez męża było nie do pomyślenia, natomiast drewniane figury świętych potrafiły wykonywać czynności, o których się filozofom nie śniło. W odpowiedzi na prośby dziewczyny posąg nie tylko podał jej małą karteczkę, ale nawet przemówił: „Wręcz ją najbogatszemu kupcowi w mieście i powiedz, żeby dał ci tyle złota, ile ona waży”. Jak to w bajkach bywa, kupiec grzecznie zastosował się do wytycznych, myśląc zapewne, że taka karteczka jest lekka jak piórko, mylił się jednak srodze. Szalę przeważyło dopiero kilkaset złotych monet, dokładnie tyle, ile kiedyś obiecał dołożyć do budowy ołtarza św. Antoniego. Może zapomniał celowo, może z nadmiaru obowiązków, nie wnikam. Dziewczynie wystarczył monet na porządny posag, a co za tym idzie i na odpowiednią partię. Kupiec odzyskał pamięć i być może ufundował jeszcze ów ołtarz. W końcu nie należał do biedaków
…a fotografia dziś tylko dla zwrócenia uwagi.
Tekst i foto Maria Gonta
Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>Prezydent w ministerstwie
Prezydent Gorzowa w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
- Z doświadczenia wiem, że najważniejsze są relacje bezpośrednie. Ustalenia, które zapadają wtedy ...
<czytaj dalej>