20 kwietnia. Za nami 5 000 km. Wczoraj, korzystając z gościnności znajomych, zrobiliśmy sobie leniwy dzień w warunkach domowych, nawiasem mówiąc, rozpoczęliśmy go z hukiem, bo rano Bodek spadł z łóżka. Spanie w naszym Fredku jest, jak widać, bezpieczniejsze. Leniliśmy się do południa, potem zabraliśmy się za porządkowanie wnętrza samochodu.
Nasza podróż to nie tylko niesamowite widoki, ale i zwykłe, prozaiczne sprawy życiowe:
- Ciągle mamy problemy z tankowaniem LPG (tutaj określane jako GPL). Znalezienie stacji paliwowej z gazem naprawdę nie jest tu proste. Po pierwsze, prowadzi go niewiele stacji, po drugie, nie zawsze o tym informują, po trzecie te, które podają, że dysponują gazem, wcale nie muszą mieć sprawnych dystrybutorów. No i jeszcze jest całkiem niemało stacji opuszczonych, które wyglądają jak w Teksasie. Benzyna i olej napędowy dostępne bez problemów; gazolina (olej nap.) jest najtańsza i najbardziej popularna.
- Jadamy dwa razy dziennie: porządne obfite śniadania i ciepłą obiadokolację. W ciągu dnia opychamy się słodkimi pomarańczami, tak soczystymi, że sok cieknie po brodzie. W ciągu 10 dni spałaszowaliśmy 10 kg i ciągle nam mało.
- Zakupy na razie robiliśmy w Mercadonie. To taka hiszpańska Biedronka i ceny też biedronkowe. Przy płatności kartą od razu jest wybór waluty (euro lub złotówki).
- Śpimy zazwyczaj na parkingach lub w miejscach oznaczonych jako dopuszczone do nocowania (day/night oraz gratutio/darmowe). Zdarza się nam nocować w tzw. punktach obsługi kamperów. Parkowanie i nocowanie w aucie jest tam darmowe, płaci się za używanie pralki, zrzut ścieków i tankowanie wody do zbiorników. Tym sposobem oszczędzamy na wejścia do muzeów i innych obiektów.
- Rzadko jeździmy autostradami (wybieramy drogi boczne i jeszcze boczniejsze od nich), ale czasami po prostu nie da się inaczej. Dwukrotnie natknęliśmy się na autostradową kontrolę drogową. Najpierw jest informacja o kompleksowym pomiarze prędkości, potem ukryty gdzieś mobilny radar i na końcu rękaw, stworzony przez kilkunastu policjantów. Każdy trzyma w dłoni notatnik i wszyscy, których numery rejestracyjne trafiły do niego, musi zjechać na pobocze. Czasami stoi tam kilkanaście samochodów.
Las Cabezas de San Juan, w którym chwilowo rezydujemy, było zamieszkane od czasów prehistorycznych, do historii przeszło jednak głównie dlatego, że tutaj właśnie Rafael del Riego proklamował 1.01.1820 r. konstytucję, dającą początek pierwszemu okresowi monarchii konstytucyjnej w dziejach Hiszpanii, tzw. Triennium Liberalnemu. Dziś miasteczko słynie z najlepszego chleba w okolicy, pieczonego przez Panaderia Cotrapan, dla którego specjalnie zjeżdża się tu z autostrady. Las Cabezas pięknie się z tej autostrady prezentuje, mniej więcej tak, jak na załączonej fotografii.
Dziś w planie mamy Gibraltar.
Tekst i foto Maria Gonta
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>