9 lipca jest kolejnym dniem bez dedykowanych mu przysłów. Jeżeli nie liczyć spektakularnej wieczornej tęczy, w pogodzie również nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, więc zamiast szukania porzekadeł dla czegoś, czego po prostu nie ma, zajmę się dzisiejszymi nietypowymi świętami. Niewiele ich, ale swoją oryginalnością biją inne na głowę.

Ponieważ nie ma niczego nudniejszego od rutyny, zacznę od Dnia Chodzenia Do Pracy Inną Drogą. Święto jest równie tajemnicze, jak jego nazwa – nie wiadomo ani kto, ani kiedy je wypromował, ale przyjęło się dość szybko, bowiem słychać o nim od dobrych kilkunastu lat. Najwyraźniej ludzie potrzebują zmian, tylko nie zawsze potrafią zabrać się za nie bez bodaj najdrobniejszej wskazówki. Nawet w dobie powszechnego wykonywania pracy online, można akurat dzisiaj przenieść się z nią do innego pomieszczenia albo np. przed jej rozpoczęciem pójść na spacer i obejść własny dom dookoła.

Mimo że i w tym, i w przyszłym roku święto wypada akurat w weekend, który dla większości z nas jest czasem wolnym od zajęć służbowych, proponuję nie zarzucać celebracji. A może tak wybrać się na spacer w ulubione miejsce, zdążając tam właśnie od zupełnie innej niż zazwyczaj strony? Niech to będzie Dzień Łamania Przyzwyczajeń.

Nasze mózgi lubią, kiedy czasami robimy coś inaczej niż zwykle. Wystarczy np. zapiąć guziki lewą ręką albo trzymać w niej szczoteczkę podczas czyszczenia zębów (mańkuci powinni zaangażować prawą). Taki trening nosi nazwę neurobiku. Żeby nie być gołosłowną, zabrałam się dzisiaj za klepanie w klawiaturę lewą ręką. Kulawo mi to szło i zdecydowanie dłużej, niż zazwyczaj, mam jednak nadzieję, że choć odrobinę pobudziłam prawą półkulę swojego mózgu. Właśnie sobie uświadomiłam, że nasz Gontowcowy zwyczaj jazdy drogami boczniejszymi od bocznych także jest formą świętowania Dnia Chodzenia Do Pracy Inną Drogą. Ile przy tym radości i nowych odkryć! Spróbujcie sami.

Drugie święto wcale nie jest tak jednoznacznie kulinarne, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Zaskakująca jest już sama nazwa – Dzień Niewkładania Wszystkich Jajek Do Omleta, ale idea ma drugie dno, sięgające słynnego powiedzenia o inwestowaniu („Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka”). W obu przypadkach chodzi o to, by zabezpieczyć się przed skutkami nieprzewidzianych zdarzeń losowych. Odniesienie do koszyka mówi o mądrym lokowaniu pieniędzy, odniesienie do omleta jest bardziej prozaiczne, jednak wbrew pozorom dużo ma wspólnego z pierwowzorem.

Omlet wydaje się zwodniczo łatwą do przygotowania potrawą. W praktyce wymaga precyzji, umiejętności, czasu i finezji, więc jeżeli zużyjecie na jeden omlet cały zapas jajek, a potem upuścicie go niechcący na podłogę, zostaniecie bez nich, bez omletu i bez śniadania. A gdyby tak wykorzystać tylko połowę jajek? Wtedy – jak to mniej skomplikowanie mawiają – „Przezorny zawsze ubezpieczony”. I o to w tym dziwnie nazwanym święcie chodzi: aby nie stawiać wszystkiego na jedną kartę, koniecznie zostawiając sobie wyjście awaryjne. Ot co.

Dzisiejsze zdjęcie tylko pozornie nie jest na temat, ilustruje przecież wędrówkę innymi drogami. Do Wygwizdowa oczywiście skręciliśmy. Takiej okazji nie wolno marnować.

Tekst i foto Maria Gonta