16 maja to m.in. Dzień Miłości do Drzew i Międzynarodowy Dzień Światła, obchodzony w rocznicę uruchomienia pierwszego lasera rubinowego, skonstruowanego przez amerykańskiego fizyka Theodore’a Maimana.
Ponieważ dzień nie dysponuje przypisanymi sobie przysłowiami, wreszcie jest czas na opowieść o osłach, obchodzących swoje święto dokładnie osiem dni temu. Niech mi kochane kłapouchy wybaczą to opóźnienie.
Dzień Osła ustanowiono oficjalnie w 2018 r. po to, by zwrócić uwagę na ciężką pracę i nadal nie najlepszy los tych zwierząt. O powszechnym sposobie ich traktowania mówi stare polskie porzekadło: „Gdy się osieł potknie, jego grzbieta kij się dotknie”, a przysłowie z basenu Morza Śródziemnego wyraża się jeszcze dobitniej”: „Dla osła – kije, a nie słowa zachęty”. Wcześniej święto celebrowane było tylko w Meksyku, gdzie całkiem słusznie zauważono: „Osły niosły na swym grzebiecie ogrom ciężaru historii, więc należy im okazać należny szacunek".
Osły zostały udomowione jako jedne z pierwszych zwierząt (wcześniej od koni). Odznaczają się wytrwałością, znaczną odpornością na choroby, upały i brak wody, mają też niewielkie wymagania pokarmowe. Mimo tych cech nie mają dobrego PR.
Z historii znane jest słowo „onolatria” oznaczające kult tego zwierzęcia, przypisywany Żydom i chrześcijanom. Według Tacyta (historyk rzymski żyjący w latach 55-120) Izraelici oddawali cześć wizerunkowi osła (lub tylko jego głowie) w podzięce za uratowanie od śmierci z pragnienia (stado dzikich osłów miało im wskazać na pustyni drogę do źródła). Ile prawdy w tym kulcie trudno dziś orzec, natomiast siłą rozpędu zarzut onolatrii rozciągnięto na pierwszych chrześcijan, uważanych wtedy za judaistyczną sektę.
Za potwierdzenie można uznać tzw. graffiti Aleksamenosa, uchodzące dziś za najstarsze przedstawienie ukrzyżowania Jezusa. Odkryte zostało w 1857 r. na murze Pałacu Cezarów w Rzymie. Szacuje się, że powstało ok. I-III w. n.e. Przedstawiony na nim ukrzyżowany człowiek ma oślą głowę, a stojąca obok postać unosi w jego kierunku rękę. Podpis w języku greckim głosi „Aleksamenos oddaje cześć bogu”.
W Europie od X w. odbywały się misteria, w których główną rolę odgrywał wjazd Jezusa na prawdziwym bądź drewnianym ośle (np. zakazana w 1780 r. krakowska procesja z osiołkiem lipowym), a pod koniec XII w. arcybiskup Piotr z Corbeil ułożył nawet specjalny rytuał święta osła. Wprawdzie nie znalazłam na ten temat szczegółowych informacji, jednak z końcem XX stulecia w niektórych polskich miejscowościach (np. Nowy Gierałtów) zwyczaj wjeżdżania Jezusa na ośle w Palmową Niedzielę został reaktywowany.
Wizerunek kłapouchów na przestrzeni dziejów nie był pozytywny. Pierwsze, co przychodzi na myśl, to ich ośli upór („Choćbyś wina nalał, osieł będzie wodę wolał”), tymczasem znawcy tematu twierdzą, że osły po prostu nie lubią, by nimi rządzić. Są pod tym względem bardzo podobne do chadzających własnymi drogami kotów. Po przyjacielsku, pieszczotą i cierpliwością załatwić z nimi można wszystko („Kiedy się osłu dobrze dzieje, idzie na lód tańcować”).
Tańcowanie na lodzie z pewnością nie jest przemyślanym sposobem wyrażania radości, ale przecież i ośla głupota obrosła mnóstwem przysłów („Jeden osieł więcej zaprzeczy, niż stu filozofów dowiedzie”, „Osioł nie przejdzie przez most, jeżeli przez szpary między deskami zobaczy wodę”). Chcąc komuś dobitnie powiedzieć, że jest niemądry, często używa się frazeologizmu „ty ośle dardanelski”. Kiedyś mawiano „dardański”, w znaczeniu „ogromny”, a odnosiło się to do… konia trojańskiego, wywodzącego się z krainy zwanej Dardanią, od której – wg Glogera – nazwę wzięła Cieśnina Dardanelska. W odniesieniu do mądrości „dardański” = „koronny, kwadratowy, do czwartej potęgi, patentowany, skończony, wierutny, zabity, wielki głupiec”.
Osioł był także zaprzeczeniem jakiejkolwiek delikatności („Choćbyś się pocił do krwawego znoju, nie zagra ci osieł nigdy na oboju”, „Kobieta jest jak lilia: subtelny nie ośmieli się jej dotknąć – ale przyjdzie osioł i ją zażre”, „Miłość osła przez kopanie zaczyna się i kąsanie”).
Wśród frazeologizmów mamy jeszcze znaną początkującym narciarzom „oślą łączkę” i trochę już zapomnianą „oślą ławkę”, w której sadzano kiedyś niesfornych uczniów. Jej nazwa pewnie wzięła się z praktyk stosowanych w dawnym szkolnictwie. Bakałarze zawstydzali swoich leniwych podopiecznych doczepiając im ośle uszy i wyganiając do ostatniej ławki. Pilni uczniowie w tym czasie mieli pokrzykiwać: „Asinus, asinorum, in secula saeculorum (Osioł nad osłami, na wieki wieków”).
Od osła wywodzi się też „ezelbryk” (z niem. Eselbrücke = ośli most) – dawna nazwa małej książeczki ze streszczeniem lektur lub ściągawki z lektur.
Oślich tematów i przysłów jest jeszcze mnóstwo. Zabierając się za ich zgłębianie, nie miałam o tym bladego pojęcia. Dzisiejszą opowiastkę natomiast ilustruje wyszperane w laptopie zeszłoroczne zdjęcie sympatycznych kłapouchów z podlaskiego Starego Masiewa. W tym roku nie możemy ich odwiedzić. Z uwagi na bliskość białoruskiej granicy, od września 2021 do wsi nie ma wstępu nikt, kto w niej nie mieszka.
Tekst i foto Maria Gonta
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |