27 marca. Dzisiejsza zmiana czasu okazała się nie na rękę Księżycowi. Nie dość, że biedaczek z każdą nocą bardziej chudnie, to jeszcze zapomniał wstać na czas i wzeszedł dopiero o brzasku. Mgła nadal otula cierpliwie tylko rozlewiska Warty, kominy na dachach jeszcze drzemią, przez co wieczorny smog także się nie obudził i można swobodnie otworzyć okno. Jest dokładnie jak w przysłowiu: „Gdy w Ruperta niebo jasne będzie, w lipcu takiż czas pogody wszędzie”. Piękna aura w końcówce lipca murowana.
Dziś z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru kłaniam się nisko wszystkim związanym z tą instytucją, a na światło dzienne wyciągam obrzęd mający nieco teatralne (moim zdaniem) korzenie, zwany garkotłukami.
Pierwsze święto ma stałą datę, drugie – zapomniane – to inaczej półpoście, śródpoście, przełamanie postu, przebijanie postu. Zwyczajowo przypadało ono w dwadzieścia dni po Popielcu. Ponieważ nierzadko był to dzień powszedni, nie pozostawiający zbyt wiele czasu na psoty i zabawy (tym roku wtorek 22 marca), zostało niegdyś przeniesione na czwartą niedzielę wielkopostną.
Dużo się w tym dniu działo, oj dużo. Głównie tłuczono garnki (dawniej w większości ceramiczne), przykładając się do tego w sposób szczególny. Wypełnione suchym popiołem, rozbijane były przez żartownisiów na progach domostw, a jeszcze lepiej pod nogami wybranej panny. Figlarze malowali na biało szyby albo i całkiem zamalowywali okna, smarowali płoty słoniną lub wapnem z dodatkiem jajek, wystawiali bramy, a drzwi wieszali na drzewach, wciągali na dachy domostw różne sprzęty gospodarskie (nawet wozy), zamieniali gospodarzom psy, wpuszczali wróble do domu… długo można wymieniać. W każdym razie moja wyobraźnia podpowiada, że to właśnie po „Garkotłukach” pozostał nam zwyczaj wielkiego przedwielkanocnego sprzątania.
27 marca to także ważna data dla wielbicieli fermentowanych produktów mleczarskich, bowiem właśnie obchodzimy Międzynarodowy Dzień Sera. Na świecie doliczyć się można ponad 4 tys. jego gatunków, z czego w naszym kraju produkowanych jest około 90. Trzeba przyznać, że wybór niemały.
Ze świątecznej okazji przedstawiam subiektywny wybór serowych ciekawostek:
-
Najdroższym serem świata jest produkowany tylko w jedynym miejscu ser pula (magareći sir). Miejsce to znajduje się w Serbii, a pula jest serem wytwarzanym z mleka oślego z niewielkim dodatkiem mleka koziego. 10 lat temu krążyła po sieci informacja, że całą jego roczną produkcję wykupił do swoich restauracji słynny tenisista Novak Djoković. Cena za 1 kg przekracza 1 tys. euro.
-
Drugie miejsce wśród najdroższych serów zajmuje Caciocavallo Podolico – lokalny produkt z południa Włoch nazywany też „serem końskim”, wcale nie z powodu mleka używanego do jego wyrobu, tylko z racji specyficznego sposobu dojrzewania w jukach powieszonych „okrakiem” na drewnianym „koniu”. Ma charakterystyczny kształt gruszki i jest produkowany z mleka rzadkiej odmiany krów.
-
Odrobinę tańsze, ale ciągle zawrotnie drogie są: ser White Stilton Gold wytwarzany tylko w trzech angielskich hrabstwach (700 euro/kg), Elch ze Szwecji (500 euro/kg), Wyke Farms Cheddar z hrabstwa Somerset w Anglii (około 300 euro/kg) i Bitto Storico z Lombardii (250 euro/kg). Ten ostatni wytwarza się na wysokości 1.500 m n.p.m. w specjalnych kadziach w kształcie dzwonu. Surowcem jest mleko krowie i kozie, a kozy są przedstawicielkami autochtonicznej i zagrożonej wyginięciem rasy. Ser bitto jest jedynym serem na świecie mogącym dojrzewać nawet 10 lat.
-
Najbardziej unikalny i również nietani jest szwedzki ser z mleka klępy (samicy łosia) produkowany przez tylko jedno gospodarstwo na świecie noszące nazwę Älgens Hus (Dom Łosiów). Klępę można doić jedynie trzy razy w roku, uzyskując za jednym razem od kilku milimetrów do kilku litrów mleka.
Najstarsze, chyba nie tylko europejskie ślady produkcji sera odnaleziono na Kujawach. Pochodzą z fragmentów perforowanej ceramiki liczącej sobie około 7.700 lat
Co najmniej w 20 miejscowościach w Europie i Kanadzie z serowej serwatki wytwarzany jest… prąd (!). Brzmi niewiarygodnie? A jednak to prawda – będąca odpadem produkcyjnym serwatka trafia tam do biogazowni, gdzie poddawana jest działaniu odpowiednich bakterii; w rezultacie uwalnia się metan. Napędzany nim agregat produkuje energię wystarczającą dla zaspokojenia potrzeb miejscowości liczącej 1500 mieszkańców.
Nie mogłam się dzisiaj zdecydować, jaką fotografią zilustrować dzień poświęcony teatrowi, potłuczonym garnkom oraz serom, więc wyszperałam z dyskowych czeluści zdjęcie łosia sportretowanego przez naszą progeniturę w szwedzkim parku Smålandet. Moją wyobraźnię opanował bez reszty łosiowy ser. Nie tracę nadziei, że kiedyś go spróbuję.
Maria Gonta
Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>