03 lutego. Czy można aż tak przyzwyczaić się do deszczu, żeby budzić się z powodu braku charakterystycznego stukotu o parapet? Nasłuchiwałam go dzisiejszej nocy kilkakrotnie, więc o wyspaniu mowy być nie może. Słonecznych prognoz na horyzoncie jednak nie widać. Niech no tylko wstanie dzień, to pewnie nadrobi wszystkie braki. Co się odwlecze, to nie uciecze – mawiają.
Dziś dominują przysłowia odimienne, a najważniejsze spośród nich brzmi: „Święty Błażej, gardła zagrzej”.
Absolutnie nie zamierzam za jego pośrednictwem nawoływać do rozgrzewania się od świtu zawierającymi procenty naleweczkami, tylko o zadbanie o tzw. stan zdrowotny własnych gardeł. Wszak św. Błażej z Sebasty orędownikiem w „gardłowych” sprawach jest, a sezon przeziębień w pełni.
Przysłowie jest pozostałością po błogosławieństwie skrzyżowanymi świecami, mającym strzec przed chorobami gardła. Praktykowano je właśnie trzeciego lutego, a świece nazywano „błażejkami” na pamiątkę legendy o świętym sebasteńczyku, który w cudowny sposób miał uratować dławiącego się ością chłopca.
Baczną uwagę zwracano też na aurę, bo „Jak pogoda w św. Błażeja, będzie ze śniegiem Wielka Niedziela”, a „Jak śnieg na św. Błażeja, to pogodna będzie Wielka Niedziela”. No i oczywiście „Deszcz na świętego Błażeja, słaba wiosny nadzieja”, natomiast „Pogoda na świętego Błażeja, dobra wiosny nadzieja”. Do wyboru, do koloru. Każdy może sobie wybrać przysłowie pasujące do tego, co widzi za oknem.
Natomiast obchodzony dziś Dzień Ciasta Marchewkowego, moim zdaniem powinien się nazywać Dniem Marchewkowego Chlebka, bo też i nasz bohater swoją konsystencją bardziej ten drugi typ pieczywa przypomina.
Pojęcia nie mam, dlaczego o takim prostym wypieku z tak łatwo dostępnych surowców mówi się, że jest popularny głównie w krajach anglosaskich, podczas gdy my zachwycamy się i zajadamy chlebkiem bananowym. Oba są smaczne, ale czy nie powinniśmy pierwszego docenić bardziej? Grządek obsianych marchwią widzę u nas zdecydowanie więcej niż bananowych gajów.
A zdjęcie jak zwykle przekorne; zamiast świeczki, nalewki, bananów czy marchewki – widać na nim sery. Pyszne sery z Hajnówki. Wszystko przez to, że dokładnie 205 lat temu uruchomiono pierwszą przemysłową produkcję sera. Nie, nie w Hajnówce, tylko w Szwajcarii.
Tak naprawdę nie wiadomo kiedy, gdzie i przez kogo ser został wynaleziony, ale analiza neolitycznej ceramiki z Kujaw wykazała, że znano go już 7,5 tys. lat temu (!). Do dziś zrobił oszałamiającą karierę. W XXI w. z holenderskim astronautą André Kuipersem nawet poleciał w kosmos, a z Belgii donoszą o kolejnym zamówieniu z NASA, tym razem dla amerykańskiej astronautki.
Serowarnia ze zdjęcia nie produkuje ani na skalę kosmiczną, ani na przemysłową, robi to jednak na tyle pysznie, że każda nasza wizyta w Hajnówce nie może się obyć bez odwiedzenia tego miejsca.
Tekst i foto Maria Gonta
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |