24 czerwca. Ponieważ dziś dzień urodzin św. Jana Chrzciciela, a my na duńskich wyspach przebywamy (od wczoraj w komplecie), więc wyszperałam jeszcze kilka ciekawostek o tutejszych zwyczajach świętojańskich. Chociaż w większości nie są już praktykowane, warto je odnotować.
Niemal do końca XIX w. wśród świętojańskich tradycji szczególne miejsce zajmowały nocne pielgrzymki do świętych źródeł, które 23 czerwca miały dysponować szczególnie uzdrawiającą mocą. Jedno z takich źródeł – Boes Kilde – znajdowało się niedaleko portu w Lynæs. Jego woda słynęła z właściwości leczących choroby oczu i stany zapalne organizmu. Dziś trudno je odnaleźć u podnóża klifu, ponieważ plaża jest tutaj szczególnie wąska i bywa błotnista, ale ono w dalszym ciągu istnieje. W połowie lat pięćdziesiątych XVIII w. było nawet obudowane murkiem z kamienia, a w stojącej niedaleko drewnianej skrzyneczce pielgrzymi, jak to było w ówczesnym zwyczaju, pozostawiali monety. Mający w pobliżu letniskowy domek prof. August Krogh, duński laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny z 1920r., z ciekawości poddał badaniom tę źródlaną wodę i okazało się, że zawiera ona brom, a ten jak wiadomo wspomaga leczenie stanów zapalnych.
Do tego źródełka jeszcze nie dotarliśmy, bo tak bywa zawsze, kiedy ma się coś dosłownie pod nosem, ale za to byliśmy swego czasu przy najsłynniejszym z cudownych źródeł Danii – Helene Kilde w Tisvildeleje. Tam widać najwyraźniej, że zwyczaj właściwie już zanikł. Cembrowina otaczająca źródełko Heleny jest zadbana, podobnie jak wiodące do niego ścieżki z góry i z dołu klifu, tylko po samym cieku zostało wspomnienie. Wprawdzie jakaś woda błyska tam spośród kamieni, myślę jednak, że wobec pokrywającego ją zielonego kożucha, zatraciła już wszelkie leczące właściwości.
Z miejscem tym związana jest ciekawa legenda o dziewczynie (w niektórych wersjach jest to księżniczka) imieniem Helena, mieszkającej w Skanii, tam zamordowanej przez rabusiów i wrzuconej do morza. Zanim jej ciało zdążyło dotknąć wody, wynurzył się z niej blok skalny, uniósł Helenę i dryfował z nią tak długo, aż dobił do duńskiego brzegu przy samym Tisvildeleje (Skania jest częścią Szwecji). Kiedy miejscowi rybacy chcieli ją pochować, rozstąpił się przed nimi klif, by ułatwić dojście na przykościelny cmentarz. Brzmi to trochę niespójnie z drugą częścią opowieści, w myśl której nosze z ciałem Heleny wysmyknęły się z dłoni tragarzy tuż pod szczytem klifu i dokładnie w miejscu, w którym dotknęły ziemi, wytrysnęło źródełko.
Rybacy mimo wszystko próbowali iść dalej, ciało ciążyło im coraz bardziej, więc jednemu z nich wyrwało się grubsze słowo. Tego już pobożna dziewczyna, choć martwa, znieść nie mogła. Spadła z noszy i zapadła się pod ziemię. Nie pozostało im nic innego, jak oznaczyć to miejsce stosownym kamieniem. Do dziś zachowała się pomiędzy domami polanka, ogrodzona niskim kamiennym murkiem, z drewnianą bramką i dwoma stojącymi naprzeciwko siebie płaskimi kamieniami. To właśnie widoczny na dzisiejszym zdjęciu Helene Grav (grób Heleny). Mniejsza fotografia przedstawia ocembrowane źródło jej imienia.
Helene Kilde miała ponoć moc uzdrawiania nieuleczalnie chorych. Wodna kuracja działała najsilniej w noc świętojańską (23 czerwca) i w noc św. Olafa (30 lipca). Trzeba było nabrać jej ze źródła dokładnie tyle, ile jest się w stanie wypić do rana, ale sączyć po łyku dopiero przy grobie Heleny. Rano chorobę jak ręką odjął. Dla podtrzymania efektu kuracji, należało jeszcze zabrać ze sobą odrobinę ziemi z Helene Grav i nosić ją na szyi przez cały rok w specjalnym woreczku. Namacalne dowody uzdrowień w postaci kul inwalidzkich, bandaży oraz tabliczek wotywnych i pukli włosów zwożono potem do kościoła w Tibirke. Ostatni taki transport odnotowano w 1864 r.
Ciągle też mamy w planie odwiedzić najbardziej znane na Zelandii „mądre drzewo” w Leestrup, ponoć obwieszone (szczególnie po nocy świętojańskiej) różnymi częściami garderoby. Bo właśnie w taką noc cudów ma ono moc uwalniania człowieka od jednej z jego wad bądź dolegliwości. Wypada jedynie wyjaśnić, które z drzew można nazwać mądrym. Otóż według duńskich wierzeń ludowych każde, którego rozdwojony nad ziemią pień zrósł się u góry, tworząc poniżej otwór. Każdy, kto się przez taką szparę zdołał przecisnąć, a potem zostawił na drzewie jakiś fragment odzieży, przywiązywał w ten sposób do niego to, co mu najbardziej doskwierało.
Od wczoraj jeżdżą po mieście muzyczne ciężarówki. Żegnająca się ze szkołą średnią młodzież wita w ten sposób rozpoczynające się właśnie wakacje i perspektywę studenckiego życia. Poszczególne klasy wynajmują sobie takie pojazdy z wielką skrzynią, na której zabawa trwa w najlepsze. Jeżdżą roztańczonym i rozśpiewanym pojazdem od domu do domu każdego ucznia, tam uzupełniają prowiant oraz napoje wyskokowe i… bawią się na pokładzie, dopóki sił im starczy.
Tekst i foto Maria Gonta
Składy komisji Sejmiku Województwa Lubuskiego
Radni województwa w trakcie sesji w dniu 20 maja 2024 r. wybrali przedstawicieli komisji w Sejmiku Województwa Lubuskiego VII kadencji.
Wybrano ...
<czytaj dalej>Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>