Deszczowa sobota zniechęciła wielu gorzowian do uczestnictwa w wydarzeniach z cyklu Dobry Wieczór Gorzów. Na Starym Rynku, w Teatrze im. J. Osterwy i w amfiteatrze pojawili się najwytrwalsi.
Sobota 9 lipca upłynęła w Gorzowie pod hasłem muzyki etnicznej. Najpierw o 19.00 na głównej scenie „Bałkańskie rytmy” zagrał Dance of Fire Quartet. Były więc melodie i tańce z Bułgarii, Serbii, Macedonii i Turcji. W drugiej części wieczoru wystąpił znany wszystkim zespół Terno z Edwardem Dębickim. O 20.30 w amfiteatrze wyjątkowa gratka – występ azjatyckiego zespołu HUUN-HUUR-TU.
Niestety, o 20.30 rozpoczynały się jednocześnie dwa wydarzenia, na których warto było być, ale w związku z taką koncepcją wakacyjnego projektu, niestety się nie dało, a szkoda. Myślę, że trzeba to zmienić. Mamy już Nocny Szlak Kulturalny, w czasie którego nie da się zobaczyć wszystkich propozycji i niech tak zostanie. Inne powinny być dostępne dla wszystkich chętnych.
Tak więc telegraficznie odnotowuję sympatyczny i skupiający uwagę widza spektakl „M. Zimińska” w wykonaniu aktorki płockiego teatru
Magdaleny Tomaszewskiej i uciekam do amfiteatru, gdzie w ramach cyklu Miej Czas Na Koncerty trwa już wyjątkowy koncert azjatyckiego HUUN-HUUR-TU. Wyjątkowy, bo do wysłuchania takiej muzyki nieczęsto nadarza się okazja.
Pochodzący z Tuwy zespół, który działa od 30 lat, ma na swoim koncie kilkanaście albumów z muzyką inspirowaną unikalną tradycją. Wykonuje śpiew gardłowy, w którym odbija się całe życie tego kraju. To: góry, rzeki, ptaki, drzewa, zwierzęta i ludzie, ich przyjaźnie, stosunki rodzinne i sąsiedzkie. Wykorzystuje nieznane nam instrumentarium, w skład którego wchodzą m.in.: igil, chomus (jakucka drumla), doszpuluur (drewniana tuwińska lutnia o długim gryfie), dünggür (szamański bęben). Muzycy, pozostający w swoistym transie, wydobywają z siebie dźwięki, które przenoszą słuchaczy do odległej krainy Azji. Ich twarze niemal bez wyrazu, pozostają w pełnym skupieniu, a cały muzyczny spektakl jest – jak powiedział
Rafał Stećków – niczym msza, co podkreślały ascetyczne światła i ustawione przed muzykami krzesła w liczbie kilkudziesięciu.
I tylko mi smuto, że na ten swoisty spektakl zdecydowała się ledwie garstka ponad 100-tysięcznego Gorzowa. Fakt, że podziękowała muzykom entuzjastycznymi brawami, niech świadczy o tym, że ci, którzy nie byli, mogą żałować. We mnie ta muzyka brzmi do teraz. Ma w sobie niezwykłą siłę, dzięki której choć oddaleni tysiące kilometrów od Tuwy, mogliśmy być tam duchowo i w wyobraźni. To był naprawdę magiczny wieczór.
Tekst i foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>