14 lipca. Podróż z Rønne na Bornholmie do Sassnitz na Rugii trwała ponad trzy godziny. Prom dość zatłoczony, sporo Polaków i nie ma się co dziwić, bo to chyba najlepsza możliwość dotarcia z naszego kraju na Bornholm i z powrotem. Można wprawdzie popłynąć ze Świnoujścia, ale okrężną drogą: najpierw do Ystad, a dopiero stamtąd kolejnym promem na wyspę. Ten, który transportował nas do Niemiec, zdecydowanie mniej przypadł nam do gustu. Toalety mniej komfortowe nawet od tych, którymi dysponują promy z Rostocku do Gedser (na zdecydowanie krótszej trasie), ale za to była sekcja sypialna, z której skorzystał Bodek.
Nawiasem mówiąc, dobrze się złożyło z tą częścią wypoczynkową, bo ostatnie dwie noce spędziliśmy we czwórkę w namiocie. Także oba promy (z Ystad do Rønne i z Rønne do Sassnitz) startowały raniutko, trzeba było wstawać bardzo wcześnie, pakować bambetle do auta i pędzić, by zameldować się na terminalu z odpowiednim wyprzedzeniem, a przed nami było jeszcze wiele kilometrów dalszej drogi do domu.
Najbardziej jednak zdziwił nas brak WiFi na pokładzie. Jest dostępne nawet na półgodzinnych trasach, a co dopiero na siedmiokrotnie dłuższych. W dzisiejszych czasach to raczej ewenement, może jednak armator hołduje zasadzie, że lepiej spędzić ten czas na odpoczynku od Internetu.
Żal nam było opuszczać Bornholm (podobnie jak i wiele miejsc wcześniej), ale ta wyspa zajmowała szczególne miejsce w planie naszej podróży, ponieważ była także spełnieniem marzeń moich rodziców. Ileż to razy planowaliśmy wspólny wyjazd... jednak za każdym razem okazywał się zbyt drogi.
Po tylu tygodniach obcowania z wyspami duńskimi, szwedzkimi i norweskimi, jakoś trudno było postawić stopy od razu na stałym lądzie, wybraliśmy więc wyspiarski wariant powrotny: Bornholm – Rugia – Uznam – Wolin. Zatrzymaliśmy się na chwilę w Ahlbeck na lody i spacer po przepięknym molo. Groźne, granatowe chmury nadciągające od strony Szwecji ostrzegały, że to jeszcze nie koniec płaczu po naszym wyjeździe. Ulewa dopadła nas w Świnoujściu. Lało jak w Ystad w chwili naszego wypłynięcia.
Szwecjo nie bądź smutna. Wrócimy na pewno. A i Bornholm zdecydowanie trzeba powtórzyć. Nie stanęliśmy przecież w rozkroku, jedną nogą na jednej, a drugą na drugiej płycie kontynentalnej, nie odwiedziliśmy żadnej z tych przecudnych wędzarni, których kominy są tak charakterystyczne dla krajobrazu wyspy, nie spróbowaliśmy słynnych bornholmskich śledzi, nie poszukaliśmy opiekuńczego trolla bornholmskiego o imieniu Krølle-Bølle, nie zrobiliśmy, nie widzieliśmy, nie dotknęliśmy również wielu innych miejsc i rzeczy, ale za to uprowadziliśmy do Niemiec całą gromadę bornholmskich much z miejsca naszego ostatniego noclegu (kilka nawet udało się dowieźć do Polski), Bodek przywiózł sobie na pamiątkę solidnie wgryzionego bornholmskiego kleszcza (dziś konieczna wizyta w przychodni), no i przejechaliśmy się otwartym 30 czerwca tunelem drogowym pod dnem Świny w Świnoujściu.
Na zdjęciu białe klify Rugii.
Tekst i foto Maria Gonta
Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>