Część trzecia historii o malarzu Kazimierzu Karpowiczu, który ostatnie dwa lata życia spędził w podgorzowskim Bogdańcu.
Część pierwszą przeczytasz tu: https://www.egorzowska.pl/pokaz,region,11259,ta_historia_nie_moze_byc_zapomniana_(1),
Część drugą przeczytasz tu: https://www.egorzowska.pl/pokaz,region,11260,ta_historia_nie_moze_byc_zapomniana_(2),
Els w Bogdańcu
W czasach obecności w Bogdańcu Kazimierza Karpowicza, mieszkał tam również 13-letni wówczas Leszek Ignaszak. – Młody chłopak byłem – wspomina dziś. – Pan Karpiński zajmował pokoik na 1 piętrze u państwa Karlińskich, przy leśnej drodze. W domu prawie nigdy nie było firanek, tylko regały z książkami. Państwo Karlińscy różnili się trybem życia od innych. Ja mieszkałem niedaleko na ul. Pocztowej. Zapamiętałem, że Kazimierz Karpowicz miał u siebie dużo obrazów świętych.
Kazimierz Karpowicz - foto z zasobów internetowych
Zastanawiałem się, jak go porównać. Wyglądał trochę jak Matejko, ale miał łagodniejszą twarz. Był bardzo skromny, miał bardzo dużą wiedzę i wszystko bardzo mądrze przedstawiał. Za dużo go nie znałem. Kiedyś przyszedł do kościoła i chciał, by mu pomóc. Poprosił mnie, by przynieść mu wodę. Wtedy mył ręce, by były czyste. Mówił powoli i grzecznie. Był bardzo skromnym i wyjątkowym człowiekiem. Teraz ktoś taki dostaje pomoc, a wtedy musiał radzić sobie sam. Sądziłem, że to ktoś z rodziny państwa Karlińskich, ale o tym się nie mówiło. Pewne rzeczy były zabronione, bo to czasy Bieruta i wszystko było ukrywane, a pan Janusz Karliński prowadził harcerstwo i też był samotny.
Leszek Ignaszak nie mieszka dziś w Bogdańcu. Skontaktowałam się z nim telefonicznie. Wspominał, że pamięta obrazy, które wyglądały jakby wzięte z kościoła. – Wtedy to mnie zastanowiło. Nie wiadomo, co się z nimi stało – mówił. Podkreślał również, że Janusz Karliński był skromnym człowiekiem i choć się nie afiszował, ludzie w Bogdańcu go znali. – Ale wszystkie przynależności trzymali w tajemnicy – zaznaczył.
Dlaczego Bogdaniec
Jak podaje Joanna Puchalska, Kazimierz Karpowicz do 1954 r. mieszkał w Milanówku, po czym przeniósł się do Skierniewic do pasierba. To stamtąd najpewniej wyjechał do Państwowego Domu Rencistów w Jordanowie. „Znalazłam taki trop, brulion podania o przyjęcie do tego domu opieki. Pomagała mu moja babcia, dlatego odpowiedź jest do niej. Nie wiem, kiedy stamtąd wyjechał” – dodała.
Rzeczywiście, 14 października 1954 r. kierownik Państwowego Domu Rencistów w Jordanowie W. Lewczuk pisał do Marii Karpowicz: „W odpowiedzi na pismo z dnia 11 października 1954 r. Kierownictwo Domu donosi, że w zakładzie są wolne miejsca dla mężczyzn. W sprawie umieszczenia petenta w PDR należy zwrócić się do Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w miejscu, które to wskaże porządek skierowania. 100 proc. odpłatność wynosi do 1I55 – 395 zł, a po 1 stycznia 55 r. – 490 zł.”
Niestety, nie udało mi się potwierdzić obecności Kazimierza Karpowicza w PDR w Jordanowie. Z rozmowy z córką byłego kierownika ośrodka dowiedziałam się, że dopiero w 1957 r. wprowadzono tam księgi meldunkowe przebywających osób.
– Te, które zamieszkały tu wcześniej, nigdzie nie zostały ujęte – powiedziała.
Tak więc możemy jedynie przypuszczać, że malarz spędził tam dwa lata, a na ostatnie dwa przeniósł się do bogdanieckiego mieszkania rodziny Kurzmannów-Karlińskich, pionierów polskiego osadnictwa, którzy przybyli do Bogdańca po II wojnie światowej z osady Elsów w Burzynie na Małopolsce. W kwietniu 1945 r. przyjechał Karol Ludwik Kurtzmann, a następnie jego żona Helena zd. Kuczko oraz dwaj synowie: Janusz Marian Kurtzmann i Mariusz Jerzy Kurtzmann. W 1949 r. zmienili nazwisko na Karlińscy, bowiem spolszczenia wymagało rozporządzenie Ministerstwa Administracji Publicznej i Ziem Odzyskanych z 7 grudnia 1948 r.
Czy we wsi Burzyn, gdzie w 1928 r. powstała wzorcowa osada nazwana Elsowem, przebywał Kazimierz Karpowicz? Tego także nie udało mi się potwierdzić, choć w sierpniu 2021 r. dotarłam do miejsca, w którym dziś działa Żeński Zakon Sióstr Sług Jezusa.
Rezydentka Elsowa
O Kazimierzu Karpińskim nie słyszała siostra przełożona, bo jest za młoda. Nie odpowiedział też na żadne z moich pytań ksiądz proboszcz, bo jest tam za krótko. Jedynie ponad 90-letnia rezydentka, która przyjeżdża do Burzyna od czasów wojennych, pamięta, że latem członkowie związku organizowali tam zjazdy, że w czasie wojny chronili się tam ludzie z wyższym wykształceniem, profesorowie należący do Elsów, dzięki którym młodzież kontynuowała naukę, ale nie kojarzy Kazimierza Karpowicza. Czy był wśród inteligencji i on? Także to pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Można przypuszczać, że jednak był, że poznał tam rodzinę Kurtzmannów, która zabrała go z Jordanowa do Bogdańca.
Dzisiejsza siedziba Żeńskiego Zakonu Sióstr Sług Jezusa z zachowanym dawnym wejściem do kaplicy
Jedno jest pewne. Kazimierz Karpowicz, malarz, którego biogram znajduje się w Słowniku Artystów Polskich, ostatnie dwa lata swojego życia spędził w Bogdańcu. Mieszkał w domu państwa Karlińskich. Był już schorowany i tracił siły. Pisał listy do bliskich i w tym pisaniu czuło się samotność, jak choćby w liście z 1959 r., w którym wspomina, że nie mógł już uczestniczyć w nabożeństwach majowych i właściwie żegna się z rodziną, świadom, że już jej nie zobaczy.
Nie wiadomo, co stało się z obrazami, o których wspomina Leszek Ignaszak, ale dobrze, że szkicowniki trafiły do gminy. Warto o nie zadbać – podobnie jak o grób na cmentarzu – i wrócić pamięć o człowieku, dla którego Bogdaniec – a nie, jak sądzili bliscy, Powązki – stał się miejscem ostatecznego spoczynku.
Tekst i foto Hanna Kaup
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |