Już w czwartek 12 października o 17.00 odbędzie się spotkanie promocyjne biuletynu „Łączą nas ludzie i miejsca”. W tym roku jego bohaterami są ludzie związani z oświatą, czyli
Weronika Kurhanowicz, Wilhelmina Rother, Stanisława Jarosz, Leszek Weichert i Elżbieta Anacka. To rozmowa z nią kończy piąty rozdział biuletynu.
Dyr. Miejskiego Przedszkola Integracyjnego nr 27 na Zamościu przedstawia to szczególne miejsce, jakim kieruje, kończąc podróż po gorzowskich placówkach oświatowych.
Biuletyn będzie można otrzymać bezpłatnie podczas spotkania promocyjnego, które odbędzie się 12.10.2023 r. o 17.00 w Domu Pokuty przy Brackiej 7 (teren Klasztor Misjonarzy Oblatów MN w Gorzowie i Parafia Św. Józefa w Gorzowie).
Wydanie biuletynu zostało sfinansowane z dotacji z Urzędu Miasta Gorzowa Wielkopolskiego.
Tradycyjnie zachęcamy fragmentem rozmowy:
Budynek, w którym działa Miejskie Przedszkole Integracyjne nr 27 im. Wesołych Krasnali, został zaprojektowany jako miejsce opieki nad dziećmi i powstał jeszcze przed II wojną światową. Zbudował go niemiecki przemysłowiec Max Bahr, który żył w dawnym Landsbergu. Założył ochronkę dla dzieci swoich pracowników. Od początku budynek pełnił funkcję opiekuńczo-wychowawczą, a po wojnie działał tu żłobek tygodniowy.
Przed wojną ochronka, po wojnie żłobek tygodniowy. Dziś się takich form opieki nie praktykuje.
– Rzeczywiście, działał tu tygodniowy żłobek dla dzieci pracowników Silwany. Rodzice oddawali swoje pociechy w poniedziałek, a zabierali w sobotę. To było tragiczne. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji teraz. Nie wiem, czy w ogóle rodzice sobie to wyobrażają.
Często dowiadujemy się, jak źle wygląda opieka nad ludźmi w całodziennych placówkach, kiedy wszystkie drzwi są pozamykane i nikt tak naprawdę nie wie, co się za nimi dzieje. Tu mówimy o dzieciach…
– Tak, to były maleńkie dzieci, w żłobku – do trzech lat. Na pewno więź między matką a dzieckiem czy dzieckiem a ojcem była luźniejsza. Trudno tu mówić o traumie, bo trzeba by prowadzić badania, ale rozwój dziecka na pewno nie postępował tak samo jak w tej chwili. Na pewno dzieci były mniej stymulowane, inne było podejście. Bardziej to była chyba funkcja opiekuńcza. Dziś dzieci rozwijają się w różnych kierunkach, bo współczesne placówki to jest kompletnie co innego i trudno to porównać.
Wtedy, w okresie pracy socjalistycznej, kobiety w Silwanie pracowały na trzy zmiany, często uczyły się, a trzeba było wypracowywać i 300 proc. normy.
– Tak. I należy dodać, że w takiej placówce dzieci nie tylko były odłączone od matek, ale też przebierane w nieswoje rzeczy. Nie miały zapachów, które kojarzyły z domu. Jak trzylatek przychodzi do nas do przedszkola, to ma swoją przytulankę, ulubioną pieluszkę. My nawet zachęcamy rodziców, by dzieci coś takiego miały, co by im przypominało dom. A tam, nie dość, że maluchy były pozbawione matki i ojca, to także zapachu i wszystkich rzeczy, które się wiązały z domem, do których się przyzwyczaiły.
Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Przebudują Ikara
Przetarg na przebudowę ostatniego etapu ulicy Ikara rozstrzygnięty.
Kolejna osiedlowa uliczka zostanie w pełni przebudowana. Nowa nawierzchnia ul. Ikara ułatwi codzienne ...
<czytaj dalej>Oni tu zostają
„Zostaję!” to hasło nowej kampanii promującej Gorzów, która ma zwrócić uwagę na zalety naszego miasta, dzięki którym jest ono doskonałym ...
<czytaj dalej>Pielgrzymki
Tegoroczna piesza pielgrzymka powołaniowa odbędzie się w sobotę w sobotę 27 kwietnia.
Wyjście pielgrzymki na trasę z Paradyża do Rokitna nastąpi ...
<czytaj dalej>200 lat dla pani Zofii
Nieczęsto zdarza się, aby tradycyjnie śpiewane „sto lat”, z racji chwili, modyfikowano w sekwencji życzeń na lat „dwieście”. Tak właśnie ...
<czytaj dalej>