8 kwietnia. Wczorajszy słoneczny dzień podarował nam temperaturę +26°C i drogi wznoszące się ku pirenejskim śniegom, a potem opadające i tak kręte, że moje uszy miały ogromny problem z dostosowaniem się do zmian ciśnienia. Jadąc przez Andorę, gdzie przewyższenia były największe, wyssałam całe opakowanie cukierków, co z pewnością nie przysłużyło się moim biodrom, a i tak nie nadążałam z przełykaniem śliny. W Andorze śniegu jeszcze całkiem sporo, poza tym miasta wciśnięte wielopiętrowo w skały, skały obciągnięte szczelnie siatkami, a stacji benzynowych na jeden kilometr drogi co najmniej dziesięć, jak nie więcej.
Paliwo najtańsze spośród wszystkich krajów, jakie po drodze mijaliśmy (najdrożej było we Francji). Gazu (LPG) oczywiście brak. Po przekroczeniu granicy z Hiszpanią, rozpoczęliśmy kolejną wspinaczkę drogą o urokliwej nazwie Eix Pirinenc (Oś Pirenejska). Jedynie śniegów tu mniej, a tuneli więcej. Dziś na pierwszy ogień bierzemy Castellofolit de la Rocha – miasto położone na bazaltowym klifie o wysokości 50 m. Zasypialiśmy przy dźwięku krowich dzwonków, a poranek umilają nam ptasie trele. Jeden usiadł całkiem niedaleko. Do pierwszego celu mamy ok. 20 km.
„Dziś świętego Dionizego, uciekajcie myszy, szczury z domu tego!”. Wiecie, jak mógłby brzmieć ciąg dalszy tego przysłowia? „Skoczy mysz tedy, jak rumak z kopyta, ani się drogi, ni gościńca pyta”. To cytat z „Ezopa nowego polskiego” barokowego pisarza Stanisława Jabłonowskiego. Moim zdaniem pasuje idealnie. Przy okazji dorzucam mało znane, ale jakże trafne i wielofunkcyjne porzekadło: „Mucha w rosole, mysz w stodole, miotła w zbożu, skała w morzu, dziura w moście, kapłon w poście, chrypka w śpiewie, liszka na drzewie, wesz na głowie – wszystko to potrzebne jak diabeł w Częstochowie”.
A poza tym, to „Jeszcze jedna nocka i będzie Wielkanocka". Wielka Sobota to nie we wszystkich krajach czas przygotowywania pisanek, ale tam, gdzie się jajka ozdabia bądź ozdabiało, zgodnie z ludowymi wierzeniami, odznaczały się one iście magicznymi właściwościami. Nie na darmo mawiano o nich „Mocne, jak jajko wielkanocne”. Powieszone w sadzie wpływały na lepsze owocowanie drzewek, a już samo umycie twarzy wodą po ich wcześniejszym gotowaniu, gwarantowało gładką cerę i pozbycie się piegów. Te, które wkładano do święconki, nabierały jeszcze większej mocy. Skorupki po nich starannie zbierano, a następnie rozrzucano w ogródkach i na polach. Miały chronić przed robactwem, myszami, żabami, gradobiciem i burzami. Włożone do ula pomagały w rojeniu pszczół oraz chroniły je przed chorobami.
Z chwilą, kiedy pojawiły się jajka czekoladowe, dzieci zaczęły zadawać trudne pytania dotyczące ich pochodzenia. Odpowiedź mogła być tylko jedna – ten jeden, jedyny raz w roku znosi je… zajączek wielkanocny, a potem chowa je w trawie i krzakach. Wyraźnie mówi o tym wydany już w 1682 r. traktat „De ovis paschalibus” (O jajkach wielkanocnych) Georga Francka von Franckenau. Ponieważ istniało wtedy przekonanie, że zając może się rozmnażać bez tzw. „utraty dziewictwa”, długouche zwierzątko było też popularnym motywem w sztuce kościelnej. Na obrazach często towarzyszył Dziewicy Maryi, a motyw architektoniczny ukazujący trzy zające połączone ze sobą uszami symbolizować miał Trójcę Świętą.
Wesołych Świąt, Kochani!
Tekst i foto Maria Gonta
Przebudowa Spichrzowej
Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia przebudowy ulicy Spichrzowej.
Konsorcjum firm TORMEL i WUPRINŻ, przebuduje ostatni, półkilometrowy odcinek ulicy Spichrzowej. Pierwsze prace ruszą ...
<czytaj dalej>UMCS z Jazz Clubem Pod Filarami
80 lat UMCS w Lublinie z Jazz Clubem „Pod Filarami”.
W dniach 14 -17 maja 2024 roku w Akademickim Centrum Kultury ...
<czytaj dalej>Remont schodów
Nowe schody na Piaskach, obok lecznicza zieleń.
Rusza remont schodów przy ul. Bohaterów Westerplatte, zejście do ul. Sczanieckiej. Skarpa przy schodach ...
<czytaj dalej>Obchody 900-lecia jubileuszu
W sobotę 11 maja br. w Ośnie Lubuskim odbędą się uroczyste obchody z okazji dziewięćsetlecia ustanowienia biskupstwa lubuskiego.
Przygotowania do tej ...
<czytaj dalej>