Dzisiaj jest, droga Melanio, 6 stycznia 2013 roku. Niedziela. Za szybami mojego okna szaro, mglisto, kropi deszcz, więc nawet na spacer do lasu się nie wybrałem i może dlatego ten 14. list się pisze do Ciebie. Ale nie tylko. Nazbierało się trochę wiadomości, zdarzeń, o których winnaś wiedzieć. Wszak od kilku miesięcy informuję Cię na bieżąco o postępach moich prac około Twojej książki, Twojego powtórnego na ten świat przyjścia. A to będzie chyba najdłuższy z listów. Przecież wiesz – niektóre były tylko jedno, dwuzdaniowe: „Droga Melu jestem przy 50. stronie Twojego zeszytu. Nie jest łatwo ją odczytać”. I wtedy zdarzało się nagłe oświecenie! Uśmiechałem się i mówiłem: „Dziękuję Melanio”!
Rok dwa tysiące trzynasty, więc 69 lat, odkąd Ciebie nie ma, odkąd jesteś poza tym światem oddana przestrzeniom z kominów Auschwitz-Birkenau. Miałaś wtedy połowę moich dzisiejszych lat. Trzydzieści trzy. Ale, jak wiesz, Twoi przyjaciele odnaleźli w gruzach getta łódzkiego zeszyt zapisany Twoją piękną polszczyzną, Twoimi tekstami o złym czasie wojny, rozbestwienia ludzkiego, głodzie, samotności i… marzeniach! Te przerwano, wynosząc Twoje chore gruźlicą ciało do samochodu, później – pociągu. I nie powiózł tam gdzie marzyłaś… „…Kołysać Cię miała daleka senna Waikiki…” a stało się, jak pisałaś w „Wędrówce”: „…W czarnych kadłubach dworców/krzyk pary dalekiej/psio zawył i ciepłem nocy szarpnął…” - w nieznane!
Teraz piszę ten list, a w myślach wracam do tych pierwszych chwil z Tobą. Do tego pisania w Internecie przez Leszka Żulińskiego o Twoich wierszach. O tym, że tyle ich nieodczytanych, nieznanych a jakże wartych poznania. I że od razu pomyślałem – może ja spróbuję je odczytać… Potem już wiesz, jak było. Ich fotokopie znalazły się w moim komputerze (no, tak, nie wiesz, co to takiego „komputer” – to taka maszyna do pisania, na której od razu widać, co napisane, jak w iluzjonie) i zacząłem czytać, przepisywać do zeszytu. Trzy tygodnie poranków i wieczorów z Tobą! Potem Leszek uformował to wszystko, zredagował i już mogłem powierzyć tę składankę Monice Szalczyńskiej, o której już kiedyś Ci pisałem. O tym, jak bardzo chce, żeby Książka pięknie się prezentowała.
No i teraz Melanio najważniejsze! 21 grudnia 2012 roku późnym wieczorem pojechałem do drukarni Sonaru po odbiór pierwszej partii Twojej Książki. Jak wiesz – bo pisałem w liście 13. – Wydawnictwo SONAR Literacki obiecał wydać ”Drzwi otwarte na nicość” przed Świętami Bożego Narodzenia. I tak się stało. I chwała Im za to! Jakże byłem radosny, szczęśliwy, że tak wszystko się udało! Myślę, że to Twój dobry duch czuwał nad nami, że stało się jak planowaliśmy z Leszkiem, i że tylko życzliwych ludzi dla „sprawy” spotkaliśmy! (Monika, Sylwia Lewandowska, współwłaściciele Sonaru, Pani z magazynu, która otworzyła drzwi już po pracy…)
I nie było teraz, tak, jak tam w getcie: „…I był sen przebudzony/W krawędzi powiek. Drzwi otwarte na nicość/Sień zsiniała z wiatru/ schody wiodące donikąd…” – było wszędzie otwarte na Ciebie, na Twoją poezję, życie…
Jak wiesz, nigdy nie robiłem tzw. promocji swoich książek. Twojej jednak, chciałbym! Mam już wymyślony scenariusz, rekwizyty, oprawę muzyczną – nie mam jeszcze miejsca, gdzie miałaby się odbyć. Czas pokaże.
Aha! Miałem informację z Kalisza – tam przed wojną słyszało się na ulicach trzy języki – rosyjski jidisz i polski, że wiosną Twoją książkę promować będzie stowarzyszenie Łyżka Mleka z wielką pompą. Już Im moje dziękczynienie!
Z. Marek Piechocki
Melania Fogelbaum „Drzwi otwarte na nicość”
Wydawnictwo SONAR Literacki Gorzów Wlkp. 2012
Redakcja Leszek Żuliński i Z. Marek Piechocki
« | maj 2024 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |