Przeczucie, że to bÄ™dzie premiera z prawdziwego zdarzenia, pojawiÅ‚o siÄ™ we mnie po sygnaÅ‚ach niektórych obecnych na generalnej próbie, wyrażajÄ…cych swoje mieszane uczucia. "Niepewni? To znaczy, że jest inaczej niż zwykle" - pomyÅ›laÅ‚am. I rzeczywiÅ›cie.
„Nieobecni” – bo o nich mowa – to spektakl muzyczny oparty na tekstach Jonasza Kofty. CaÅ‚ość wymyÅ›liÅ‚, zaplanowaÅ‚ i z zegarmistrzowskÄ… precyzjÄ… zrealizowaÅ‚ mÅ‚ody reżyser i aktor
Dariusz Lewandowski, ten sam, który rok temu stworzyÅ‚ choreografiÄ™ do „Romea i Julii”. Tym razem zaprosiÅ‚ nas do Å›wiata, jaki toczy siÄ™ tuż obok nas lub wrÄ™cz na naszych oczach. OtworzyÅ‚ przed nami Å›ciany kamienicy, takiej jak np. przy Lutyckiej, z przejÅ›ciem na drugÄ… stronÄ™, z Å‚aweczkÄ…, podwórkiem i ludźmi, którzy ten miniÅ›wiat wypeÅ‚niajÄ…. PokazaÅ‚ ich w swoistej egzystencji budujÄ…cej ich tragiczny los, samotników miotajÄ…cych siÄ™ w oczekiwaniu na szczęście, wÅ‚aÅ›ciwie nieobecnych, niczym maszyny codziennie wykonujÄ…cych te same czynnoÅ›ci, zatopionych w lÄ™kach i marzeniach o miÅ‚oÅ›ci, nie umiejÄ…cych stworzyć lepszego Å›wiata.
Czym jest miÅ‚ość? – pyta po wielekroć jeden z bohaterów, tkwiÄ…c w matni uzależnienia (tu rewelacyjna rola
Bartosza Bandury), choć – jak to w życiu bywa – miÅ‚ość czeka na wyciÄ…gniÄ™cie rÄ™ki. Trzeba tylko odważyć siÄ™ wyjść z wÅ‚asnego wiÄ™zienia, dostrzec piÄ™kno i uwolnić spÄ™tane samotnoÅ›ciÄ… serce.
Spektakl to dokładnie utkana koncepcja Dariusza Lewandowskiego. Ten młody reżyser zrobił coś, co w teatrze udaje się tylko najlepszym: poprowadził widza z taką jego znajomością, że ten całkowicie mu uległ, wytrzymał pozornie przydługie i monotonne sceny, czując, że za tym kryje się jakiś sens. Reżyser precyzyjnie dozował dramaturgię wydarzeń, a
Piotr Hajduk wzmacniaÅ‚ jÄ… muzykÄ…, dodatkowym aktorem, który przemawiaÅ‚ ze sceny (gdyby tylko trochÄ™ poprawić nagÅ‚oÅ›nienie, byÅ‚oby bez zarzutu). „Nieobecni” to swoista ukÅ‚adanka, opowieść obrazami, których pointy stanowiÄ… teksty Jonasza Kofty. Opowieść podzielona na sceny – dni, w których co jakiÅ› czas pojawiajÄ… siÄ™ inni ludzie – narratorzy, snujÄ…cy fragmenty swoich myÅ›li o gÅ‚Ä™boko skrywanych tajemnicach, pragnieniach czy przeżyciach. Jest wiÄ™c wspomnienie mężczyzny o niedzielach w wesoÅ‚ym miasteczku, do którego matka zabieraÅ‚a go w dzieciÅ„stwie; jest zamkniÄ™ta w Å›wiecie baÅ›niowych marzeÅ„ dziewczyna; sÄ… kumple z podwórka, w różnym wieku i na różnych prawach; jest starsza pani rytualnie podlewajÄ…ca pelargonie (scena piÄ™knie zagrana Å›wiatÅ‚em i cieniem) i monotonny mąż, który każdego ranka wychodzi do pracy, sumiennie jÄ… wykonuje, a potem wraca zmÄ™czony. Zawsze taki sam: nudny i przewidywalny aż do momentu, gdy… wbrew wszelkim oczekiwaniom wyrywa siÄ™ z przypisanej mu roli. Dlaczego? To trzeba zobaczyć.
I jeszcze piosenki Jonasza Kofty. Do poÅ‚owy spektaklu brzmiÄ… tylko trzy, najwyżej cztery. Później przejmujÄ…cÄ… scenÄ™ - którÄ… trzeba zobaczyć - ilustruje
Jan MierzyÅ„ski i od tego momentu wydarzenia toczÄ… siÄ™ bardzo szybko. KropkÄ… nad „i” jest wykonanie kultowej „Samby przed rozstaniem”, Å›piewanej przed laty przez
Hannę Banaszak. Powiedzieć, że to, co zrobiła na gorzowskiej scenie
Marzena Wieczorek, potwierdza jej aktorsko-wokalne umiejÄ™tnoÅ›ci, to za maÅ‚o. Zbudować dramatyczne napiÄ™cie, wprowadzić widza w odczuwanie sytuacji bohaterki i wywoÅ‚ać dreszcze tego odczuwania – znów powtórzÄ™ – potrafiÄ… tylko najlepsi. I kiedy po scenie muzycznej w wykonaniu Jana MierzyÅ„skiego, z wspomnianÄ… rewelacyjnÄ… drugoplanowÄ… rolÄ… Bartosza Bandury, rÄ™ce rwaÅ‚y siÄ™ do oklasków, po „Sambie” Marzeny Wieczorek nikt nie odważyÅ‚ siÄ™ tych rÄ…k poruszyć i jak sÄ…dzÄ™, reżyser dokÅ‚adnie to przewidziaÅ‚. A potem, kiedy nastÄ…piÅ‚ zwrot wydarzeÅ„, kiedy w jednej sekundzie rozkwitÅ‚a miÅ‚ość, gdy na scenie – z pomocÄ… fantastycznego zamysÅ‚u scenografów – w takim samym mgnieniu oka zakwitÅ‚y kwiaty, Dariusz Lewandowski powoli wyprowadzaÅ‚ nas z Å›wiata teatru do naszych zwykÅ‚ych domów. ZespóÅ‚ posprzÄ…taÅ‚ na scenie, podziÄ™kowaÅ‚ sobie za wspóÅ‚pracÄ™ i ukÅ‚oniÅ‚ siÄ™ widowni.
Fantastycznie, genialnie, to jest prawdziwa sztuka teatralna – chciaÅ‚oby siÄ™ krzyczeć i powtarzać: Zobaczcie, co znaczy koncept? Zobaczcie, co znaczÄ… odpowiednio zastosowane Å›rodki teatralnego wyrazu? Zobaczcie, jak broni siÄ™ i obraz, i sÅ‚owo! Zobaczcie wreszcie, że można zatrzymać uwagÄ™ pÄ™dzÄ…cego na co dzieÅ„ wspóÅ‚czesnego widza, można wywoÅ‚ać w nim prawdziwe emocje, skÅ‚onić do refleksji i myÅ›lenia, wzruszyć. Wystarczy wiedzieć, co chce mu siÄ™ przekazać i nie udziwniać, nie beÅ‚kotać, nie epatować gÅ‚upotÄ… i seksem (jak np. w nieszczÄ™snych „Balladach” wg Mickiewicza). A reżyser Dariusz Lewandowski z caÅ‚ym zespoÅ‚em realizujÄ…cym „Niewidzialnych” wiedziaÅ‚ to dokÅ‚adnie. I osiÄ…gnÄ…Å‚ swój cel. Jest nim teatralny sukces, o którym powinniÅ›my dÅ‚ugo pamiÄ™tać.
Premiera, którÄ… oglÄ…daliÅ›my 8 marca, to teatralne wydarzenie. Jak szybko dowie siÄ™ o nim widz z Polski? Nie wiem. Wiem, że kiedy pozna "Niewidzialnych", przeżyje artystyczne wzruszenie. Dariuszowi Lewandowskiemu udaÅ‚o siÄ™ zrealizować muzyczny spektakl w teatrze, który muzycznym nie jest, a to wielka sztuka. Jak wiÄ™c zakoÅ„czyć tÄ™ peÅ‚nÄ… zachwytów refleksjÄ™ po gorzowskich "Nieobecnych"? Powiem tak, jak mówi zwykÅ‚y odbiorca, którego dziennikarz zaskoczyÅ‚ pytaniem: Co pan/pani sÄ…dzi o przedstawieniu, które wÅ‚aÅ›nie siÄ™ skoÅ„czyÅ‚o? - Oby takich w naszym teatrze byÅ‚o jak najwiÄ™cej.
Hanna Kaup
"Nieobecni"
Autor: Dariusz Lewandowski
Teksty piosenek: Jonasz Kofta
Reżyseria i choreografia: Dariusz Lewandowski
Kierownik Muzyczny: Piotr Hajduk
Scenografia/Kostiumy:
Agnieszka Kaczyńska,
Tomasz Walesiak
Obsada:
Joanna Ginda,
Joanna Rossa, Marzena Wieczorek,
Michał Anioł, Bartosz Bandura, Jan Mierzyński,
Joanna Dopierała (tancerka),
Marcin Szafrański (tancerz),
Kuba Zienkiewicz (Studio Teatralne).
foto Teatr im. Osterwy