Parcie na zmianę Gorzowa zaczyna sięgać zenitu. Do tego nieokiełznanego chcenia włącza się, kto żyw. Rozliczne fora nie milkną od dyskusji na temat wyższości jednoczłonowej nazwy nad dwuczłonową, która wrosła w nasze miasto przez 70 minionych lat. Prawda jest taka, że niejedno pokolenie urodziło się w tej onomastycznej rzeczywistości i nie zajmuje się jej formą, bo jest milion innych spraw do załatwienia. Wraz z rozwojem komputeryzacji i odrzuceniem piór czy długopisów upadł nawet mit o zmęczeniu pisaniem tej długiej nazwy, bo wystarczy wklikać Gorz... lub 66-400, a w notebooku, tablecie czy telefonie system sam podsuwa wersję do zaakceptowania. Jednakże pojawił się nowy argument, który - w postaci naukowego rozważania o Gorzowie - niczym historyczne działo wytoczył były senator
Henryk Maciej Woźniak.
Mnie w tej ożywionej dyskusji najbardziej zadziwiają argumenty o deprecjonującej roli przymiotnika "Wielkopolski" oraz o wycofaniu się wielkiego biznesu z inwestowania u nas, gdy tenże dowiedział się, że leżymy 40 km od granicy z Niemcami. W trudnym świecie, w jakim żyjemy, niewiele rzeczy budzi mój śmiech, ale ten argument, który może jedynie potwierdzać zwykłą głupotę tzw. biznesmenów, zwala mnie z nóg. Tak więc temat zmiany nazwy naszego - jeszcze wojewódzkiego - miasta uważam za bicie piany, na której sztywności ma się utrzymać ten czy ów.
Jak zapewnia nas władza, zmianie Gorzowa powinien służyć również proces rewitalizacji. Zajmuje się nim specjalista
Wojciech Kłosowski, ściągnięty z Łodzi, ten sam, który zajmował się tymi samymi sprawami np. w Sopocie. Schemat jego działań można odnaleźć w bogatej bibliotece google. Życzyłabym nam wszystkim, by nie zostało z nich tylko opracowanie.
W minionym tygodniu Gorzów, a właściwie swojego przyjaciela
Jacka Wójcickiego - jak sam powiedział - odwiedził prezydent Słupska
Robert Biedroń. Swoją drogą dziwne, dlaczego w komunikacie medialnym zamiast "Prezydent" pisze się "delegacja urzędu miasta"? Tajemnica jakaś? Czy nowa świecka tradycja?
Medialny "sukces" tej wizyty był taki, że oto pojawiły się notatki niemal identycznej treści, ale bez jednego choćby konkretu i ok. 170 polubień pod takim samym postem Jacka Wójcickiego na Facebooku. Kiedy do zdania: "Ponadto Gorzów podzielił się wiedzą i doświadczeniem na temat restrukturyzacji w obszarze instytucji kultury..." dopisałam swój komentarz: "to chyba nie jest najlepsze doświadczenie i wiedza Gorzowa, niestety" - zyskał on aż 12 polubień, co uznaję za sukces z uwagi na to, że nie jestem niczyim pracodawcą.
Inna facebookowa superwieść dotyczyła radości z przyjęcia do II etapu ministerialnego konkursu „Modelowa Rewitalizacja Miast” miejskiej fiszki projektowej pod nazwą „SERCE BIJE! Program społeczno – gospodarczego ożywienia centrum miasta w ramach Programu Rewitalizacji Gorzowa Wielkopolskiego”.
Fakt, dostaliśmy się tam, ale to dopiero początek i gdyby nas zabrakło, powinniśmy od razu wnieść o zmianę statusu miasta Gorzów na status: wieś. Wystartowało 240 samorządów, a przeszło 57. My jesteśmy na 35. pozycji. W II etapie znajdzie się co najwyżej... 20 miast, które otrzymają wsparcie... edukacyjne oraz eksperckie ze strony MIiR, by stworzyć wzorcowe programy rewitalizacji.
"Przygotowana dokumentacja, będzie wzorem dla innych miast realizujących projekty rewitalizacyjne" czytam w regulaminie konkursu. Jeśli więc punktacja będzie liczona od zera, to jeszcze mamy jakąś szansę, ale raczej wątpię. Dość wspomnieć, że wyprzedzają nas: Wrocław, Zamość, Słupsk (na trzecim miejscu!!!), Szczecin, Kraków czy Warszawa, nie licząc Łańcuta, Góry Kalwarii, Piwnicznej Drój, Żywca czy bardziej rodzimych: Witnicy i Kostrzyna nad Odrą.
Tak więc - jak można się domyślać - facebookowa radość byłaby kolejnym doradczym sukcesem. Tyle że papierowym. I obym się myliła. Niestety, zachwyty polubiających i udostępniających są najczęściej bezrefleksyjne i rzadko kto zada sobie trud, by sprawdzić, co w trawie piszczy. Na stronę
http://www.propertydesign.pl/architektura_przestrzen_publiczna/108/57_miast_z_szansa_na_dotacje_w_ramach_modelowej_rewitalizacji_miast,5275.html po szczegóły odsyłam tych, którzy myślą, że z tego konkursu miasto im coś zbuduje. No, chyba że przy zaangażowaniu i wysiłku samych mieszkańców. Tylko co to ma być? Nie wiem, bo znów pod prezydencką informacją o tym sukcesie pojawiło sie ponad 60 polubień i sześć udostępnień, ale na moje pytanie: "na co zostanie przeznaczona dotacja, jeśli Gorzów ją otrzyma i o jaką kwotę będzie się ubiegał w konkursie?" wciąż brak odpowiedzi.(
aktualizacja: ok. godz. 12.20 odebrałam telefon z Urzędu Miasta. Krzysztof Weber potwierdził, że projekt opiewa na 5 mln zł i jeśli Gorzów przejdzie, pieniądze zostaną przeznaczone na projekty miękkie).
Z pewnością poprawy ukochanego Gorzowa pragną nowi kandydaci do Senatu (
za wcześniejszą pomyłkę przepraszam), niedawno jeszcze koledzy, dziś rywale:
Tadeusz Jędrzejczak i
Władysław Komarnicki. Cały gorzowski gospodarczo-biznesowy światek wie i mówi, że było to równie biznesowe koleżeństwo, a teraz będzie ostra jazda. No bo jak inaczej? Dwie silne osobowości, dwa cygara i jedna szansa? To może wróżyć takie starcie, po którym należy spodziewać się najgorszego. Zresztą już widać, że były prezydent wykorzystuje swój wyborczy garnizon do wrzucania to tu, to ówdzie zgniłych jaj i robienia sensacji z niczego.
Władysław Komarnicki w tym czasie odpoczywał, ale chyba nie był to beztroski urlopik.
Swoją drogą należało spodziewać się takiego posunięcia Tadeusza Jędrzejczaka, bo jako rasowy gracz i zodiakalny skorpion w jednym nie mógł odpuścić i oddać bez walki szansy zapalenia zwycięskiego cygara. Jednak jego start z list lubuskiego PSL to jest - w moim przekonaniu - strzał w stopę, kolano i biodro na raz. Po tym chodzić się nie da, chyba że wyborcy (???) zdecydują inaczej. Swoją drogą nie wiem, czy ktoś z politycznych sojuszników nie podpowiedział
Jolancie Fedak takiego zagrania, mając świadomość, że w ten sposób zniszczy lokalne PSL. No bo że PO potrafi odpowiednio układać pionki na szachownicy, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Już widzę te uśmiechnięte buźki i te zacierające z radości rączki, jaki to teraz będzie w Gorzowie kocioł. Posunięcie godne Kasparowa. Bo że PSL jest skończone, to więcej niż pewne. Najpierw legitymację rzucił radny wojewódzki
Józef Kruczkowski i choć odszedł w ciszy, to z honorem, a teraz szykują się ci wszyscy, którzy uwierzyli w polityczną - minimalną choćby - uczciwość i odmłodzili szeregi zielonego ugrupowania.
Ale jaki będzie wynik rozgrywki Jędrzejczak kontra Komarnicki? Personalnie do ostatniej chwili niewiadomy. Natomiast niech gorzowianie nie marzą, nie wierzą, nie myślą, że idzie tu o nich. Jak się dociera do wyżyn, to się już bierze udział w globalnych ustawieniach. A każdy prawdziwy aktor chciałby umrzeć na scenie w czasie odgrywania roli życia. To gwarantuje wieczną pamięć. W przeciwnym wypadku pozostanie jedynie dym z... nie, nie z cygara, ale co najwyżej z papierosa. I to wypalonego w samotności.
Hanna Kaup
redaktor naczelna/wydawca