
XI Festiwal Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara – otwarcie.
I jak przystało Muzyką Patrona rozpoczęto – zabrzmiała „Ricordazna na orkiestrę smyczkową”. Motto Kompozytora zapisane na partyturze: „Byli chłopcy, byli, ale minęli. I my miniemy po malućkiej chwili…”. Jakże prawdziwe słowa! I tytuł utworu do tego zdania: Ricordanza – pamięć, wspomnienie. I tak też odbieraliśmy wykonanie przez Orkiestrę pod batutą
Michała Klauza – sinusoida – raz góralski żywioł, po nim uciszenie. Różnorodność barw, temp, nastroju. Trzynaście minut klasyki Wojciecha Kilara.
Na miejscu drugim Zygmunt Krauze, On też za klawiaturą celowo rozstrojonego pianina, recytujący fragment poematu Apollinaire’a. Za nim kilkunastu instrumentalistów, również Dyrygent. Ciekawe doznanie muzyczne. A to pianino, to moim zdaniem nie tak do końca rozstrojone było. Wszak współbrzmiało z orkiestrą!
Po przerwie Francisa Poulenca „Głos ludzki” – monodram operowy na sopran i orkiestrę,
libretto Jean Cocteau.
Tuż przed rozpoczęciem utworu, dyrektor artystyczny naszej Filharmonii informuje o zmianie solistki – zamiast
Joanny Woś wystąpi młodziutka sopranistka
Magdalena Łaszcz.
Siedzę obok
Anety Rajewskiej, przed nią nuty kompozycji, laptop, myszka… za chwilę wiem – czytając nuty, myszką odkrywa na wielkim ekranie nad orkiestrą polskie tłumaczenie tekstu monodramu. Pomysł, uważam, rewelacyjny. To jednostronny dialog telefoniczny, prowadzony w języku francuskim przez kobietę z mężczyzną, którego się domyślamy. Także jego odpowiedzi, pytań, zachowania. Kobieta jest zakochana, on odszedł…
Całą tragedię, po rozstaniu, śpiewa nieskazitelnie czystym sopranem Magdalena Łaszcz.
Nie mam takich słów, które by oddały mój zachwyt – zresztą nie tylko mój – całej widowni
aplauzującej, po trzykroć wywołującej artystkę. Bo to nie tylko śpiew najwyższej próby, ale także gra aktorska – pokazanie emocji rozmawiającej przez telefon z ukochanym, że podeprę się słowami z programu: „…gorycz odrzucenia, udawaną normalność, bolesną rozpacz na granicy szaleństwa, nadzieję, strach, bezsilność, wyczerpanie…”. Tego i słuchaliśmy, i to oglądaliśmy – głos, gesty, mimikę… Wyszedłem oczarowany!
PS
Nigdy już nie zabiorę telefonu do filharmonii. BYŁ WYŁĄCZONY, ale w pewnym momencie zaterkotał wibracją, włączyła się jakaś melodyjka. Ależ szpetnie zakląłem, próbując wyłączyć całkiem. Jakoś się udało!
Zygmunt Marek Piechocki
wieczorem 11 października 2024 roku
foto Katarzyna Wójtowicz/FG
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
12 października 2024 07:45, Marek Z. Piechocki
Pilnie potrzebna pomoc
Gorzowska Fundacja Anaconda, od lat ratująca życie pokrzywdzonych i chorych zwierząt, znalazła się w trudnej sytuacji. Mimo zaangażowania wolontariuszy, możliwości ...
<czytaj dalej>Odeszła...
Z ogromnym bólem i smutkiem zawiadamiamy, że odeszła Joanna Kołaczkowska...Nasza Asia.
Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. ...
<czytaj dalej>Zgłoś się do komisji w pomocy społecznej
Organizacje pozarządowe mają ostatnie chwile, by zgłosić swoich przedstawicieli do komisji konkursowych, które zdecydują o podziale środków na projekty z ...
<czytaj dalej>Rezygnacja marszałka Jabłońskiego
Marszałek Województwa Lubuskiego Marcin Jabłoński zapowiedział rezygnację ze sprawowanej funkcji. Zrobił to 11 lipca 2025 r.
Szanowni Państwo,
w związku z wydarzeniem ...
<czytaj dalej>