Andrzej Jagodziński znakomity pianista jazzowy w radiowym wywiadzie, którego miałem przyjemność posłuchać, powiedział następujące zdanie: „Jazz i Chopina łączy improwizacja”.
Nie wiem, czy Henryk Wieniawski podczas swoich recitali, koncertów improwizował. Zapewne tak. Na pewno czynili to wirtuozi różnych instrumentów, zwłaszcza w czasach romantyzmu – była to niepisana reguła – po skończeniu normalnego repertuaru publiczność zadawała wykonawcy tematy do wykonania. Ich dobra interpretacja improwizacyjna stanowiła o sukcesie i brawach, albo wygwizdaniu, kiedy to instrumentalista nie dawał sobie rady z utworem albo w ogóle go nie znał. Często zdarzało się, że ktoś z publiczności wykazywał się swoistą złośliwością, podając np. jakąś arię z mniej znanej opery.
Niezrównaną znajomością literatury muzycznej odznaczali się Ferenc Liszt i Fryderyk Chopin. Liszt był znany ze swoich brawurowych improwizacji, którymi uwodził publiczność (zwłaszcza panie) i niekiedy ta dodatkowa część recitalu bywała dłuższa niż uprzednio skończony recital. Ale to już historia na inne pisanie.
Wczoraj, czyli 18 marca, w Teatrze im. Juliusza Osterwy koncert, na który wiedząc o jego terminie, czekaliśmy od kilku miesięcy. A ja, posiadając już płytę „Legend”, której to Muzyki mieliśmy słuchać, tym bardziej. Bo wiedziałem, że jest to rzecz niesamowita, że to misterium rozpisane na pięć instrumentów i… na moje słuchawki! Teraz, kiedy piszę te słowa, też mam je założone i już nie wiem, po raz który wzruszam się kolejnymi utworami. Owszem, mam, jak to zwykle bywa, swoich faworytów. I tak bezsprzecznie i od pierwszego słuchania moim pierwszym miejscem jest czwarty na płycie utwór. To Kaprys nr 1Henryka Wieniawskiego Ten, w teatrze, zabrzmiał niesamowicie – w takich barwach, nastroju, perfekcyjnym wykonaniu, że w wielu z nas wywołał wzruszenie, tzw. ciarki i łzy!
Adam Bałdych już na płycie „Poetry” pokazał swoją romantyczną, tkliwą, sentymentalną, liryczną osobowość. W utworach z płyty „Legend” potwierdził, że to Jego prawdziwa twarz muzyczna (nie jakaś jednorazowa fanaberia) i przekonał nas, słuchających, do swojej drogi. Bo – subiektywnie twierdzę – że taka będzie. Ale mogę się mylić. Oby nie!
Adam Bałdych – skrzypce, autor Muzyki wywodzącej się z twórczości Henryka Wieniawskiego i Jego pięcioro współgrających najpierw na płycie „Legend”, a wczoraj na estradzie Teatru im. Juliusza Osterwy wprawiło nas, na widowni, w zamyślenia dalekie od codzienności, nastrój bajroniczny, momentami tajemniczy ale – zaznaczam nie cukierkowy – to zasługa Zespołu. A ten znakomity: na skrzypcach
Agata Szymczewska laureatka XIII Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego (2006), zdobywczyni czterech Nagród Muzycznych Fryderyków, żeby tylko wspomnieć te najbardziej nam bliskie; Łukasz Ojdana na fortepianie, Dawid Fortuna na perkusji, Andrzej Świąc na kontrabasie (na CD Legend na tym instrumencie grał Michał Barański), na saksofonie tenorowym Marek Konarski.
I cóż jeszcze? Skrzypce Agaty Szymczewskiej. Trochę teraz jestem zły na siebie!
Miałem okazję zapytać, co to za instrument, ale nie wyszło. W Internecie wyczytałem: „Aktualnie gra na skrzypcach Nicolo Gagliano z 1755 roku, instrumencie wypożyczonym dzięki uprzejmości Anne-Sophie Mutter). Ale czy wczoraj, to były te?
Szkoda, że nie wiem (wiemy)! A ich dźwięk cudnie miękki, ciepły, niedrażniący uszu nawet wtedy, kiedy wysokie dźwięki przy samej krawędzi podstrunnicy. No, ale też maestria Wykonawczyni. I jak dobrze, że mogliśmy słuchać Jej gry! Nie do zapomnienia!
Perkusista
Dawid Fortuna obstawiony wieloma instrumentami, które jakże zmysłowo, z wyczuciem obsługiwał, przydając utworom znaczeń brzmieniowych.
Krzysztof Dys na teatralnym fortepianie. To chyba Yamaha. Nieco inny niż na nagraniach dźwięk, ale pianista doskonale sobie poradził, wypowiadając i intencje autora i swoje improwizacje.
Andrzej Świąc na kontrabasie. Trochę z tyłu, ale słyszalny z pięknie, czytelnie zagraną solówką!
Marek Konarski. Już legenda saksofonu tenorowego. Z niesamowitą pamięcią muzyczną – cały materiał zagrał bez pomocy nut! A znakomite i wyjątkowe brzmienie Jego instrumentu dodawało harmonii całości. Sadzę, że to taki – owszem – bardzo skuteczny sposób na budowanie przytulnego, stonowanego nastroju.
Zarówno solówki, jak i dialogi ze skrzypcami ich syntonia, naturalne, trafione. I tak by można…
Aha! Renesansowe skrzypce Adama Bałdycha. We wszystkich możliwych technicznych sposobach gry brzmią ciepło, lirycznie. Uspokajają.
Po koncercie jeszcze do Jazz Clubu Pod Filarami. Tam niewielki, nieco stonowany brzmieniem, wolumenem, balladowym nastrojem recital Marka Konarskiego. Dla takich chwil, jak te w teatrze potem w Jazz Clubie warto żyć.
Całkowicie subiektywnie
Zygmunt Marek Piechocki, wieczorem 19 marca 2023 roku
Foto Hanna Kaup
Więcej zdjęć zobacz tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,galeria,0,0,2023-03-19_Adam_Baldych,
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Ma być uczciwiej?
Duże zmiany w gospodarce śmieciowej szykują się w Gorzowie. Mówili o nich, na specjalnie zwołanej konferencji, prezydent Jacek Wójcicki, przewodniczący ...
<czytaj dalej>