
Prezentujemy Państwu pierwszą z trzech części materiału autorstwa
Aliny Czyżewskiej na temat sytuacji w Filharmonii Gorzowskiej.
Czym się różni filharmonia – instytucja artystyczna, od wiejskiego ośrodka kulturalno-oświatowego? W Gorzowie - niczym.
To nie będzie tekst tylko o kulturze. To będzie opowieść o Polsce „samorządnej”. A potem łopatologiczny wykład o prawie i granicach demokracji.
Tłumaczyłam to już prezydentowi Rzeszowa, Marszałkowi Kujawsko-Pomorskiemu, ministrowi
Glińskiemu, Marszałkowi Śląskiemu… Wytłumaczę więc i prezydentowi mojego rodzinnego Gorzowa Wielkopolskiego. I tym wszystkim, którzy nie rozumieją, czym są instytucje kultury i w jakim porządku prawnym funkcjonują. I którzy nie rozumieją, że centralne i ręczne sterowanie kulturą przez urzędników skończyło się w 1989.
Przepraszam, ale nie dało się tego skrócić. Sprawa ingerowania organów władzy w działalność instytucji kultury jest zbyt częsta i zbyt często w kraju lekceważona, by wyjaśnić wszystko w tysiącu znakach. Zróbcie sobie zatem pyszną kawę i zapraszam do czytania.
A zatem, posłuchajcie.
CZĘŚĆ PIERWSZA. Polska „samorządna”.
W moim rodzinnym mieście jest młoda filharmonia. To instytucja artystyczna na dobrym bardzo poziomie.
Jest też w moim rodzinnym mieście wieczna radna
Grażyna. Radna ma swoją fundację Czysta Woda. Fundacja od lat dostaje miejskie granty na organizację spędów w Filharmonii takich jak:
- Konferencja Kobiet (na której kobiety dowiadują się, jak dbać o swoich mężczyzn, jak być zdrowe i piękne i oklaskują zaproszonych przez radną Grażynę polityków),
- Bezpieczne wakacje (uczniowie dowiadują się, jak nie brać narkotyków podczas wakacji, bo to be).
Stałym punktem tych spędów jest autopromocja radnej Grażyny, która grzmi, jak wiele robi dla miasta, a w tle lecą filmiki sfinansowane z miejskiej dotacji: Grażyna z uczniami, Grażyna z harcerzami, Grażyna z kobietami, Grażyna z politykami itp. Uczestnicy obdarowywani są przeterminowanymi soczkami (odpadami z Banku Żywności), których składzik urządziła sobie radna Grażyna w “swojej” Filharmonii. A który to składzik odkrył i zlikwidować kazał obecny dyrektor,
Mariusz Wróbel.
Pani Grażyno, jeśli się mylę, to proszę napisać na spokojnie, kulturalnie, bez wydzierania się, jak to było naprawdę, ok?
Niesubordynacja dyrektora na tym się jednak nie skończyła. Dyrektor podchodzi do swej pracy profesjonalnie i programuje repertuar z dużym wyprzedzeniem – zachodnie standardy. Kiedy więc radna Grażyna zażądała udostępnienia sali na Konferencję Kobiet na 2 miesiące przed żądanym terminem – dyrektor musiał odmówić.
"Radna próbowała ingerować z naszą pracę, chciała też wykorzystać swoją pozycję i wpływy. Zaskoczyło ją, że wulgarnością, krzykami i groźbami nic się u mnie nie wskóra" - mówi w rozmowie z Gazetą Lubuską dyrektor Filharmonii Gorzowskiej Mariusz Wróbel.
Co zabawniejsze, tu do akcji wkracza prezydent miasta
Jacek Wójcicki. Prezydent potrzebuje radnej Grażyny jak kania dżdżu, żeby mieć większość w głosowaniach na sesjach Rady Miasta, więc musi jej służyć, wykonywać jej polecenia i spełniać jej zachcianki. Dlatego na życzenie radnej, prezydent SMS-em zwraca się do dyrektora z żądaniem sali dla radnej. Jednak dyrektor filharmonii nie rozumie ręcznego sterowania, nie zna lokalnych patologii zarządzania i podporządkowania i odmawia podporządkowania repertuaru instytucji kultury pod zachcianki radnej. Tym bardziej, że na ten dzień ma zakontraktowany koncert z zagraniczną orkiestrą.
To zostało odebrane jako policzek. No bo jak to, co to za fanaberie? Autonomia instytucji kultury? Samodzielność? Niezależność kultury od łapek lokalnych polityków? Trzeba założyć dyrektorowi smycz i zmusić do posłuszeństwa. Jak? Prezydent i rada miasta pomajstrowali w zeszłym tygodniu przy statucie, wkładając weń nakaz organizowania przez filharmonię m.in.:
- inauguracji roku szkolnego
- Gali Przedsiębiorczości
- Gali Sportu
- urodzin miasta
- uroczystości dla par z długim pożyciem małżeńskim
- imprez współorganizowanych przez lokalne stowarzyszenia i fundacje.
Ponadto prezydent będzie powoływał członków Rady artystyczno-programowej.
Cóż… Takie rzeczy to może w Rosji albo w Korei Płn. Ale nie w Gorzowie, panowie. Tak nie działa prawo w kraju demokratycznym. Instytucje kultury to nie zabawki w rękach radnej czy prezydenta. To nie pieski do organizacji rautów i festynów na zamówienie urzędu, choć wielu tak to traktuje. Komuna się skończyła w 1989.
Cdn.
Alina Czyżewska
foto By Crash override83 - Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=17258291
Milion dla filharmonii
W środę 6 grudnia 2023 r. marszałek Marcin Jabłoński spotkał się z dyrektor Filharmonii Gorzowskiej Joanną Pisarewicz.
W projekt budżetu Samorządu ...
<czytaj dalej>Coraz bliżej święta
Otwarcie hali sportowo-widowiskowej Arena GORZÓW jest głównym elementem tegorocznej kampanii „Gorzów blisko świąt”. Dwudniowa impreza zaplanowana jest w dniach 9-10 ...
<czytaj dalej>Chcą nowego porozumienia paradyskiego
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki, wspólnie z prezydentami Zielonej Góry Januszem Kubickim i Nowej Soli Jackiem Milewskim, jest inicjatorem i współorganizatorem ...
<czytaj dalej>