
Taka historia, na szczęście, nie zdarza się często. To dobrze, bo pęknięta rurka doprowadzająca wodę oznacza problem z zalanym mieszkaniem własnym, sąsiadów czy obiektu użyteczności publicznej. Niestety, tak się stało 7 maja w Przedszkolu w Jeninie.
– Koniecznie trzeba napisać o tym, jak zachowali się pracownicy placówki i i rodzice dzieci, bo to nie zdarza się często. Ich postawa w tej trudnej sytuacji była bardzo budująca – powiedział zastępca wójta gminy Bogdaniec
Jarosław Pasterski.
7 maja mokły i płakały
Ewa Drozd jest dyrektorką Gminnego Przedszkola Publicznego w Jeninie od dziesięciu lat, ale z taką sytuacją spotkała się po raz pierwszy. Obiekt, do którego uczęszcza 50 dzieci, to piękna poniemiecka willa położona w urokliwym miejscu, z pięknym placem zabaw. 7 maja, w dniu zaprzysiężenia nowych radnych, stało się nieszczęście. Pękła rurka doprowadzająca wodę do dziecięcej umywalki.
– Gdy otwierałam przedszkole o 6.30, woda lała się tu, jakby padał deszcz. W moim pomieszczeniu było jej po kostki, w piwnicy – po kolana – opowiada. – Sączyła się od umywalki z góry, gdzie był spad i tu znalazła sobie ujście. To przedszkole uratowały drewniane stropy, przez które woda szybko przesiąkała i leciała przez moje biuro na kuchnię, zajęła też korytarz i jedną salę. My mokłyśmy i płakałyśmy.
Sytuacja wymagała natychmiastowej reakcji.
– Dziewczyny od razu wyłączyły prąd, zamknęły wodę, wyniosły wszystkie sprzęty komputerowe. Zabezpieczyłyśmy lodówkę, zmywarkę, kuchenkę. Dzięki temu wszystko udało się uratować. Wszystko działa. Nic nie trzeba było naprawiać – wylicza dyrektorka.
Chrzest bojowy
Pierwszy telefon wykonała do gminy, do
Marcina Mieczkowskiego.
– Poprosiłam, by przyjechali strażacy i wypompowali wodę. Od razu też na Facebooku rodzice się skrzyknęli i zwozili szmaty, by ususzać tę kondygnację. Tak naprawdę po godzinie mieliśmy wyniesione wszystkie meble i osuszoną podłogę – uzupełnia dyrektorka przedszkola i podkreśla, że sytuacja była naprawdę wyjątkowa. – Nie wiem, który z wójtów to załatwił, bo byli tu oboje – jeszcze pięć godzin pracowała pani Krystyna Pławska i zaraz nowy wójt Tomasz Kwiatkowski – ale przywieziono nam sprzęt z Urzędu Miasta w Gorzowie, znalazły się cztery odsysacze wyciągające ze ścian wilgoć, mieliśmy też osuszacze. Pan wójt pojawił się zaraz po zaprzysiężeniu i był to dla niego prawdziwy chrzest bojowy.
Super rodzice
Ewa Drozd podkreśla ogromną pomoc rodziców, którzy od razu zaangażowali się w działania na każdym niemal froncie.
– My mamy tu super rodziców. Jeśli ktoś mówi, że nie może się z rodzicami dogadać, że oni są roszczeniowi, że nie chcą wspierać czy pomagać, to tego nie rozumiem. Od dziesięciu lat, popołudniami, w dni wolne, razem z rodzicami robiliśmy przeróżne fajne rzeczy. Teraz też tak zareagowali. W tym dniu mój mąż powiedział, że nienawidzi telefonu. Wciąż tylko słuchał: „W czym mamy pomóc? Co trzeba zrobić? Może już robimy jakąś akcję, zbiórkę? Czego potrzebujecie?” Odzew był niesamowity – podkreśla dyrektorka.
Rodzice zrobili sprzedaż internetową toreb, a dzieci pod opieką nauczycielek prowadziły aukcję wyhodowanych przez siebie pomidorów, papryki czy truskawek. Dzięki temu zabrano 1700 zł. Pojawiła się też propozycja sprzedaży ciast i deklaracja rodziców, że będą prosić przedsiębiorców o jakieś cegiełki na przedszkole.
Tułaczka
Niemal dwa tygodnie trwała swoista tułaczka przedszkola.
– Tylko trzy dni mieliśmy zawieszoną działalność. Lokum, zgodnie z prawem oświatowym, mieliśmy w oddziale przedszkolnym szkoły w Jeninie u pana Sławka Sitasza. Ale ponieważ była piękna pogoda, staraliśmy się przebywać na naszym placu zabaw, wyjeżdżaliśmy, robiliśmy wycieczki, byliśmy na spotkaniu w świetlicy u pani sołtys. Pięknie zachowała się pani z sali zabaw Arkadia, gdy dowiedziała się o naszym nieszczęściu. Mieliśmy pojechać tam na godzinę, a ona nam dała salę na cały dzień. Posiłki w formie cateringu przywoził pan Kostyra – wylicza dyrektorka.
Wzorowi pracownicy
Gminne Przedszkole Publiczne w Jeninie to dziewięciu pracowników na etatach i jego częściach.
– Oni wszyscy wspaniale się zachowali. Pełnili dyżury w sobotę i niedzielę do późna, bo tylko na noc wyłączaliśmy urządzenia osuszające. I żaden nie zażądał pieniędzy za nadgodziny. To wszystko robili z własnej nieprzymuszonej woli – podkreśla Ewa Drozd. – A kiedy w poniedziałek 20 maja okazało się, że obiekt jest gotowy na przyjęcie dzieci, pojawili się rodzice, którzy skrobali, szpachlowali i malowali. We wtorek jedna z mam wymyśliła, że na przywitanie dzieci trzeba narysować jakieś drzewko, które pokaże, że tu są nasze korzenie i my nigdzie więcej nie chcemy być. I tak powstał rysunek na ścianie. A te łapki odciśnięte na drzewku to są dłonie ludzi, którzy nam w tym dniu pomagali, rodziców i pracowników – mówi dyrektorka i dodaje, że dzieci po powrocie stwierdziły, że jest ładniej jak było, że u siebie czują się najlepiej.
Podziękowanie i czas na remont
– Myślę, że nie ma znaczenia, jaki jest budynek. Ma znaczenie, jacy w środku są ludzie. Dla nas wszystkich to był test sprawdzający, jak jesteśmy postrzegani w społeczeństwie – podsumowuje dyrektorka Ewa Drozd i już planuje specjalne wydarzenie, które będzie podziękowaniem dla społeczności lokalnej. – Jest wspaniały odzew nowej radnej pani Bogusi Jastrzębskiej, która kiedyś była sołtyską w Jeninie, jest teraz, ale tylko do najbliższych wyborów. Wpadła na pomysł, że 21 czerwca zrobimy imprezę dla całej społeczności lokalnej, by uczcić powrót przedszkola i rozpoczęcie lata.
Inspektor budowlany, który odbierał budynek po osuszeniu z zalania, stwierdził, że pewne rzeczy trzeba wymienić, bo nie wiadomo, co się dzieje w podłogach. Teraz one są suche, ale się wypaczają. Dyrekcja i pracownicy placówki są jednak dobrej myśli, zgodnie z powiedzeniem „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” i mówią:
– Mamy nadzieję, że uda się przeprowadzić remont w czasie wakacji.
Tekst i foto Hanna Kaup