
Wkrótce otwarcie Muzeum Zagroda Młyńska w Bogdańcu. Rozmową z pełnomocniczką ds. inwestycji w Muzeum im. J. Dekerta w Gorzowie Grażyną Tyranowską chcemy przygotować Czytelników do tego wydarzenia.
Kiedy zaczęły się problemy z Zagrodą Młyńską w Bogdańcu?
– Już w 2008 r. mieliśmy nakaz Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, że częściowo budynek trzeba zamknąć z uwagi na jego katastrofalny stan. Wtedy też zaczęły się starania o pieniądze. Dostaliśmy troszkę dofinansowania na podstawowy projekt, który miał ratować konstrukcję ryglową zagrożoną katastrofą i wymianę poszycia dachowego.
Muzeum zamknięto?
– Muzeum nie zostało całkowicie zamknięte, tylko część wyłączona z użytkowania. Niestety, ta najbardziej atrakcyjna, czyli młyn i część niskiego parteru, gdzie są urządzenia młyńskie, a więc serce młyna. Tam już nie wolno było wchodzić. Udostępnione były tylko pomieszczenia dawnego mieszkania młynarza, czyli salon i dwie sale ekspozycyjne, w których prezentowaliśmy młynki i niewielką wystawę „Od ziarenka do bochenka.” Taki stan trwał kilka lat i dopiero w 2019 r. pojawiło się nowe rozdanie środków unijnych i szansa, żeby pieniądze dostać. Ponieważ wcześniej dostaliśmy dofinansowanie na dodatkowe projekty, więc rozszerzyliśmy zakres prac o adaptację pomieszczeń na cele socjalne, których nie było, na centralne ogrzewanie, instalację przeciwpożarową i przeciwwłamaniową, toalety, których też nie było. I ruszyła maszyna składania wniosków. Przyznano nam fundusze i zaczął się remont. Niestety, w nieszczególnym dla nas czasie, bo najpierw był covid, do tego jeszcze inflacja oraz przestoje związane ze stanem technicznym, ponieważ jak zaczęliśmy rozkładać budynek na części pierwsze, gdy wybiliśmy tynki, sami się zdziwiliśmy, że on się chyba tylko na tych tynkach trzymał. Konstrukcja ryglowa miała być wymieniona w jednej trzeciej, a okazało się, że trzy czwarte jest do natychmiastowej wymiany. W najgorszym stanie były tak zwane belki podwalinowe, na których ta konstrukcja drewniana stała. Konstruktorzy złapali się za głowę i trzeba było niestety zrobić nowy projekt konstrukcyjny. Z bólem serca Wojewódzki Konserwator Zabytków musiał się na to zgodzić, ale przedtem kazał prawie każdą belkę zbadać, czy może nadaje się jeszcze do tego, żeby ją ponownie zamontować, czy niestety, trzeba nową. Każdy element, który jeszcze się nadawał do wykorzystania, był wyodrębniony i wykorzystany w inny sposób.
Czy to będzie widoczne?
– Ta cała konstrukcja ryglowa, która kiedyś była zatynkowana na zewnątrz, teraz jest odkryta. Do tego doszły jeszcze zmiany wypełnienia. Miały być z cegły ceramicznej, ale decyzją konserwatora zabytków wypełnienia są z cegły gliniano-słomianej, czyli cieplejszej, ale to było bardziej pracochłonne i trochę droższe. Generalnie budynek na tym zyskał, bo wrócił do korzeni.
Droższa inwestycja, skąd więc pieniądze w tym trudnym okresie?
– Otrzymaliśmy wsparcie od Marszałek Województwa Lubuskiego, już choćby z uwagi na inflację.
Ceny w czasie covidu zaczęły tak galopować, że nie tylko nasza inwestycja się na tym potknęła.
Jaka była kwota wyjściowa, a jaką inwestycja się zamknęła?
– Zaczynaliśmy od około 7 mln zł, a kończymy na 12 mln zł. Teraz troszeczkę inflacja przyhamowała, ale na przełomie 2021 i 2022 roku główny wykonawca, który posiłkował się podwykonawcami, zawierał z nami umowy. Zanim my zdążyliśmy je zaakceptować, były już nieaktualne. To powodowała galopada cen. Potem się okazało, że gdyby oni chcieli dalej realizować umowę, musieliby do wszystkiego dokładać, bo choć ceny były umówione ryczałtowo, czyli niezmiennie, normalnie rosły. Także z tą firmą musieliśmy się rozstać, bo zaniechała wszelkich robót. Wybieraliśmy nową i to też nam opóźniło prace, wydłużyło termin. Weszły postępowania przetargowe, starania o dodatkowe środki. Na szczęście, znaleźliśmy wsparcie w Urzędzie Marszałkowskim, który tych pieniędzy nam – kolokwialnie mówiąc – dosypał i mogliśmy inwestycję skończyć.
Jak będzie wyglądał młyn po otwarciu?
– Na pewno osoby, które znały młyn, nie poznają go. Mówię o stronie wizualnej, bo to jest zupełnie inny młyn. Wymieniono całą zewnętrzną elewację. Mamy nową konstrukcję szachulcową, nowe wypełnienia, nowe tynki, nowy dach, otoczenie też będzie inaczej rozwiązane, bo staraliśmy się zrobić tak, by mieli tam dostęp również niepełnosprawni. A jeżeli chodzi o wnętrze, to wcześniej piwnice były nieużytkowe, teraz mamy tam centralne ogrzewanie. Wygospodarowaliśmy miejsce na salę edukacyjno-warsztatową. Do tego jest małe pomieszczenie recepcyjne i toalety, których kiedyś w budynku nie było. Jeśli chodzi o parter, to też ekspozycyjnych pomieszczeń przybyło. Troszkę inaczej to zorganizowaliśmy. Biura mamy na strychu. Dostaliśmy zezwolenie na jego zagospodarowanie. Przed remontem tam wszystko się sypało, więźby dachowe i podwaliny pod konstrukcje były w takim stanie, że można było wsadzić rękę. Także na całym strychu mamy położone nowe podłogi, wydzielone pomieszczenia biurowe, socjalne i szatnie. Tego też wcześniej nie mieliśmy. Warunki pracy na pewno się poprawią. A do tego dalsza część strychu, która jest nad mieszkaniem młynarza i nad halą młyńską też ma podłogi i tam mamy zaplanowane magazyny studyjne. Nie będą ogólnodostępne, ale pozwolą nam rozładować trochę trudną sytuację magazynową zabytków etnograficznych.
Z tego co mi wiadomo, to te zabytki były umieszczane czasowo w różnych miejscach gminy.
– Jak wyprowadzaliśmy się z magazynów w Krzyszczynce, poratowało nas Nadleśnictwo w Bogdańcu. Wydzierżawiło nam swoje budynki techniczne, troszkę je dofinansowaliśmy, bo musieliśmy zabezpieczyć je przeciwpożarowo i przeciwwłamaniowo. Od 2019 r. przechowujemy tam swoje zbiory. Nie są to najlepsze warunki, ale jedyne, jakie mogliśmy mieć. Tak więc część tych artefaktów przeniesiemy już na wystawy. Zaplanowane są trzy: mieszkanie młynarza to będzie sala z kuchnią i sypialnią, poza tym duża recepcja, której kiedyś nie było, i sala edukacyjna. Myślę, że zdążymy ją szybko wyposażyć i 1 października ruszymy. Bo oficjalne otwarcie zaplanowaliśmy na 29 września. Wszystkie zabytki, które będą na wystawach, są po renowacji i będzie ich ponad 350, nie licząc tego, co jest w młynie, czyli serca młyna. I wystawy. Oprócz tego, że będą w budynku głównym, to wyremontowaliśmy jeszcze dwa obiekty. Jeden nazywamy budynkiem gospodarczym, bo kiedyś była tam wozownia i obory. I w tych trzech kolejnych pomieszczeniach też będą wystawy. Oprócz tego mamy niewielki budynek, w którym będzie kuźnia i pralnia. Także wystaw szykuje się dużo.
Cdn.
Rozmawiała Hanna Kaup
Foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Coraz bliżej święta
Otwarcie hali sportowo-widowiskowej Arena GORZÓW jest głównym elementem tegorocznej kampanii „Gorzów blisko świąt”. Dwudniowa impreza zaplanowana jest w dniach 9-10 ...
<czytaj dalej>Chcą nowego porozumienia paradyskiego
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki, wspólnie z prezydentami Zielonej Góry Januszem Kubickim i Nowej Soli Jackiem Milewskim, jest inicjatorem i współorganizatorem ...
<czytaj dalej>