






W cyklu "Dwie dekady Gorzowa" nasz kolejny rozmówca - obecna dyrektor Miejskiego Centrum Kultury Hanna Dębska.
Hanna Dębska – ur. 23 kwietnia 1981 r. w Gorzowie. Tu skończyła I LO przy ul. Puszkina. Etnograf i antropolog kultury po Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu (2005 r.).
XXI w. to dla pani dorosłość…
- Tak. Wtedy trwały studia, po których powrót do Gorzowa, również z uwagi na fakt, że byłam już mamą. Pojawiły się w mojej głowie myśli, by zostać w Poznaniu, choć na początku nienawidziłam tego miasta i bardzo źle się tam czułam. Później jednak mocno je pokochałam i opuszczałam z bólem serca. Po powrocie odbywałam przygotowanie zawodowe w Muzeum im. J. Dekerta w Gorzowie, a konkretnie w filii w Bogdańcu, bo tam mieścił się dział etnograficzny. Trafiłam pod opiekę pana Mirosława Pecucha, który też kończył tam etnografię, tylko kilka lat wcześniej. Ponieważ po moim półrocznym przygotowaniu nie było wolnych wakatów, więc przygoda z muzeum skończyła się… wystawą ludowych wycinanek, bowiem odkryłam w sobie pasję i talent do ich robienia.
Co potem?
- Poznałam Daniela Puczyłowskiego i pracowałam w księgarni Daniel. Mieliśmy wiele wspólnych tematów do rozmów, jeśli chodzi o muzykę i literaturę. Bardzo dużo czytałam, więc nie miałam problemów, by rozpocząć tam pracę, a ponieważ nie było możliwości uzyskania pracy w jakiejkolwiek instytucji kultury w Gorzowie, poszłam do księgarni. Któregoś dnia dowiedziałam się, że MCK poszukuje pracownika na stanowisko asystenta dyrektora. W ostatni dzień, kiedy można było składać CV, złożyłam je. Po kilku dniach zadzwoniła do mnie kadrowa pani Ewa Krawczak i poprosiła na rozmowę. Wówczas dyrektorem była pani Ewa Hornik. Dostałam pracę jako jej asystentka.
I od tamtej pory, czyli od 2008 r. jest pani w MCK.
- Tak, potem przeszłam na stanowisko kierownika działu organizacji imprez i ostatecznie na dyrektora. Jego obowiązki pełniłam od marca 2017 r., a od 1 stycznia 2018 jestem dyrektorem.
Kiedy wybierała pani kierunek studiów, myślała, na ile one pozwolą się pani z realizować tu w Gorzowie?
- Kompletnie o tym nie myślałam. Zawsze wychodziłam z założenia, że jeśli mam coś studiować, to blisko z moją naturą, moimi pasjami. Rodzice nigdy nie ingerowali w moją edukacyjną drogę. Poszłam więc za głosem serca, za poszukiwaniem i odpowiadaniem sobie na różne pytania związane z funkcjonowaniem człowieka w dawnym społeczeństwie, w kulturze.
Czyli wolna dusza bez ograniczeń.
- No tak, ale ograniczenia jednak miałam, bo byłam już mamą. Zawsze jednak byłam na tyle uparta i konsekwentna w tym, co sobie postanowiłam, że udało się wszystko pogodzić.
Ja tę wolność odniosłam do nieingerowania rodziców w pani wybory. Ale gdyby podsumować to 20-lecie, proszę powiedzieć o swoich sukcesach, ewentualnie o porażkach, jeśli takowe były.
- Za sukces uważam na pewno to, że dostałam pracę w MCK, bo ono towarzyszyło mi od najmłodszych lat, Tutaj przychodziłam na naukę tańca, tu chodziłam na koncerty – o tych wyjściach nierzadko nie wiedzieli rodzice – czy to do amfiteatru, czy tu na salę widowiskową i zawsze byłam bardzo emocjonalnie związana z MCK. Nie powiem, żebym od zawsze marzyła o pracy tutaj, ale w pewnym momencie pojawiła się taka myśl, że to jest fajne miejsce. Ale jak byłam na przygotowaniu zawodowym w muzeum, uznałam, że ta praca jest fajna, lecz zbyt statyczna jak na mój charakter, mimo że starałam się znajdować różne zajęcia, choćby w postaci wycinanek. Na pewno za sukces muszę uznać to, że dostałam pracę w MCK, że zdecydowałam się startować w konkursie na dyrektora – bardzo dużo mnie to nauczyło. Jeśli chodzi o porażkę, nie mogłabym żadnej z rzeczy, którą przeżyłam w tym czasie, nazwać porażką w dokładnym tego słowa znaczeniu.
Pamięta pani, jak wyglądał Gorzów na początku wieku, kiedy pani wyjeżdżała do Poznania? Co powodowało, że nie lubiła pani tamtego miasta, a nasze tak kochała?
- Gorzów jest kompaktowy i to mi w nim odpowiada. Nie trzeba poświęcić pół dnia, by się przemieścić z jednego miejsca na drugie. Jest bardzo zielony. Są cudowni ludzie, co trzeba podkreślić. Gorzów ma bardzo fajnych mieszkańców, którym się bardzo dużo chce i którzy działają. No i że jest taki… domowy.
Potem jednak pokochała pani Poznań, a jednak wróciła do Gorzowa. Jak wyglądało to zderzenie po powrocie? Były myśli, że tu czegoś brakuje?
- Może to było związane z tym, że skończył się pewien etap, czas studiowania, choć po głowie chodziły mi studia doktoranckie. Jednak nie zdecydowałam się na nie. Miałam tam przyjaciół i naturalnym dla człowieka jest, że jak zaczyna przebywać w otoczeniu ludzi, którzy są mu bliscy, to zaczyna się dobrze czuć w tym miejscu. Ale jednak powrót do Gorzowa i to, że tu jest rodzina, też przyjaciele, spowodował, że na nowo odkryłam, że chcę tu pozostać i tu jest moje miejsce na ziemi.
Cdn.
Rozmawiała Hanna Kaup
Foto Hanna Kaup
« | marzec 2025 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | |||||
3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 |