






Publikujemy drugą część rozmowy z byłym dyrektorem TVP Gorzów Arturem Gurcem.
Część pierwszą przeczytasz tu: https://www.egorzowska.pl/pokaz,miasto,11448,
Jakie są pana osobiste porażki?
- Moją osobistą porażką jest ufność ludziom. To wina moich rodziców. Ich tą winą w cudzysłowie obarczam. To dobra cecha i jednocześnie zła.
A sukcesy?
- Jeśli można powiedzieć, że synowie są sukcesem, to tak. Są moim ogromnym osobistym sukcesem. I nie mówię o tym, że się po prostu urodzili, ale w jaki sposób zostali ułożeni dla świata, jak idą przed siebie, w co zostali wyposażeni.
Poza tym, jeśli przeprowadzenie kampanii cyfryzacji w kraju – jeśli chodzi o sygnał naziemny – może być sukcesem, to była nim koncepcja zrealizowana przez zespół, który pracował w telewizji, przyjęta jako wzorzec do kopiowania w całym kraju. I to zostało docenione przez ministra Boni. To był krok milowy. My w Gorzowie możemy tego nie rozumieć, bo przed wprowadzeniem cyfryzacji w województwie lubuskim był prowadzony test sygnału cyfrowego. Firma Emitel, która była wykonawcą i właścicielem, prowadziła testy w naszym województwie, bo tu jest dużo wzniesień, zalesień, plam – więc ten sygnał był dostępny tylko dla 30-40 proc. ludności. Jak tylko dowiedziałem się, że ten test się kończy, to byłem u ówczesnego prezesa TVP Ławniczaka. Mówiłem mu, że po zabraniu tych nadajników z naszego województwa, przez półtora roku będziemy bez sygnału telewizyjnego. Dokładnie wtedy wyłączono pierwszy nadajnik cyfrowy i prezes poprosił, bym przeszedł do odpowiedniego pokoju, do człowieka, który się tym zajmował. Przekazałem mu dokładnie to, co powiedziałem prezesowi. I to było w interesie telewizji. W tym całym nieszczęściu wyłączenia sygnału, moja rozmowa sprowadziła się do tego, że nie wyłączono tych nadajników. Mieliśmy być tylko województwem testowym, na ostatnim miejscu, a od tego momentu – to dzieło przypadku – byliśmy liderem. I dobrze, że tak wyszło. I dla mieszkańców, i dla telewizji – naszego oddziału. Dziś jesteśmy przyzwyczajeni do obecności sygnału.
Wróćmy na chwilę do pana obecności w cyklu Politycy Dziesięciolecia, realizowanym w „Ziemi Gorzowskiej”. Dlaczego pan się tam znalazł?
- To chyba przypadek. Myślę, że całkowicie niezasłużenie. Polityka była wtedy dla mnie ważna, tak mi się wydawało. Sympatyzowałem z lewicą, a tym, który mnie zaraził do polityki, był ówczesny poseł Tadeusz Jędrzejczak. Może byłem organizacyjnie sprawnym – i do dziś nic się to nie zmieniło – może nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale dziś wiem na pewno, że jestem człowiekiem zadaniowym. W tym wypadku minusem jest, że człowiek nie widzi tego, co wokół. Jeżeli się czymś mocno zajmujemy i chcemy osiągnąć cel, to zadaniowość ma swoje zalety. Jak byłem radnym w okręgu wyborczym Piaski, to powstał pomysł wybudowania placu zabaw. Byłem pierwszym, który zapoczątkował ich budowę – wcześniej były ogródki jordanowskie – ja znalazłem firmę, sponsora.
Jakaś naklejka z nazwiskiem jest?
- Naklejki nigdy tam nie było, ale na budzie dla psiaków, którą budowaliśmy do schroniska, już tak, ale to bardzo dawne czasy.
Poza cyfryzacją, placem zabaw i budą dla psa, z czego jest pan najbardziej dumny?
– Jak dzieci chodziły do przedszkola i szkoły, byłem w radzie rodziców przewodniczącym. Zawsze czegoś brakowało. W Przedszkolu nr 1 – jako rada rodziców – zbudowaliśmy plac zabaw. Organizowaliśmy festyny. Pierwsza nowoczesna stolarka w tej szkole, była z funduszy zebranych na tych imprezach, które współorganizowaliśmy. Jak człowiek wdepnie w środowisko i widzi, jakie są tam potrzeby, to chcąc, nie chcąc, angażuje się. Ja zawsze czuję potrzebę zaangażowania. I to wychodziło. I jestem dumny z takich drobnych rzeczy, których dziś nikt nie pamięta. Ale ten czas i te drobne elementy – też wyremontowanie jakiejś świetlicy, to są ważne rzeczy.
Powiedzmy słowo o pana karierze w TVP.
- Nigdy się nie spodziewałem sytuacji, że wyląduję w Telewizji Polskiej. Przenigdy. Był jakiś tam kandydat, ale nie podjął rękawicy i ówczesny poseł Kochanowski, który był inicjatorem zmian, stanowisko dyrektora zaproponował mnie. Ale od razu powiedział: „Nie rób sobie wielkich nadziei. Że stanowisko jest chwiejne, to mało powiedziane, więc jak będziesz kwartał, to i tak będzie dużo.” Więc podjąłem rękawicę.
Miał pan plan na ten ośrodek?
- Nie, poza tym, że telewizja miała być bardzo regionalna. Nie gorzowska, nie zielonogórska, ale regionalna. I miała pokazywać sprawy społeczne. Jak wiemy, wszystkie media regionalne są szalenie ważne dla polityków – i słusznie – w końcu oni dzięki mediom żyją, choć dziś coraz większy ciężar przenosi się na media społecznościowe. Postawiłem na coś moim zdaniem szalenie istotnego – dałem telewizję wszystkim ugrupowaniom i ludziom, którzy mają coś konkretnego do powiedzenia. Mieliśmy przez lata – a TV publiczna zawsze jest monitorowana – jedną z wyższych ocen w Polsce jeśli chodzi o równomierny rozkład dostępu wszystkich środowisk do tej telewizji i to było dobre. I postawiłem jeszcze na coś bardzo istotnego – na szkolenia. Do tej pory te szkolenia oczywiście były, ale mało. Regularnie jeździliśmy do akademii telewizyjnej, regularnie specjaliści z tego obszaru przyjeżdżali do Gorzowa z centrali, by przekazywać swoją wiedzę i moim zdaniem przyniosło to efekty, bo zdobywaliśmy nagrody w ramach tzw. PIK-ów. To było dobre. Było biednie – to jest pewne. To były chyba najgorsze lata w telewizji polskiej. Dzisiejsza otrzymuje od państwa fundusze i dzięki temu może być całkowicie inną firmą. Nie trzeba gonić za pieniędzmi i można skoncentrować się na rozwoju. Czy to firma robi czy nie, to inna kwestia. Szczęśliwie w regionie nie ma tak nachalnej narracji jak w TV centralnej. Aczkolwiek telewizja stała się mimo wszystko telewizją jednego bohatera.
Za pana czasów Gorzów otrzymał decyzję o budowie TV?
- Nie, to było wcześniej. Dobrze, że ruszyła budowa. W tym budynku na Kombatantów obiekt nie spełnia najmniejszych szans na działanie tam telewizji. A jeśli ma być jakiś podział między stolicami, jeśli historycznie radio jest w Zielonej, niech telewizja będzie w Gorzowie.
Jak wypada porównanie władzy Tadeusza Jędrzejczaka i Jacka Wójcickiego?
- To trudne pytanie… Pewne jest jedno, że między prezydenturą Jędrzejczaka i Wójcickiego jest szalenie duża różnica w kadrach. Za Jędrzejczaka kadry pochodziły z Gorzowa – abstrahuję czy to byli lepsi, czy gorsi ludzie – dzisiaj za Wójcickiego jest bardzo dużo osób przyjezdnych, z zewnątrz, nie tylko z województwa, ale i z Polski. Jeśli może to mieć znaczenie dla rozwoju miasta, to może to być szalenie istotne. Może to być też tak, że ktoś przyjeżdża z zewnątrz, może wprowadzić inną optykę patrzenia na to miejsce. Tylko pytanie: Czy tak jest? Taka jest podstawowa różnica. Tadeusz szedł z pewnym rozmachem. Z jednej strony mówiło się, że buduje pomniki – nie było Słowianki – a później pamiętam, jak wszyscy ogrzewali się w blasku przy otwarciu i dziś nie wyobrażają sobie miasta bez tego miejsca. I to jest bardzo ważny element. Komunikacyjnie trochę się Gorzów zmienił, aczkolwiek niezbyt dynamicznie. Pamiętam tych, którzy protestowali przeciwko budowie drogi przez park Kopernika. To ułatwiło komunikację. Bez wątpienia brakuje dużych obwodnic miasta. Więc w jednym i drugim przypadku okazało się, że to chyba niespełnione realizacje. Patrząc na to miejsce, przy którym jesteśmy (okolice deptaku – dop. mój HK), mamy dużo kamienia, betonu. Z jednej strony można mówić, że jest pięknie, czysto schludnie, jasno, ale w bardzo wielu miastach w Polsce centra odchodzą od betonowania, jest im przywracana roślinność, która stwarza lepsze warunki egzystencji, mikroklimat. Jest chłodniej, szczególnie teraz, gdy mamy tak gorące lata. A betonowanie nie pomaga. Więc z jednej strony pięknie, ale czy to piękno idzie we właściwym kierunku? Może można było jednak pogodzić te modernizacje z przyrodą, a tego brakuje.
Jaka jest perspektywa dla Gorzowa?
- Nie widzę – nie licząc tych modernizacyjnych inwestycji – żadnej perspektywy. No i te remonty. Nie wiem, czy władza ma czas na te inwestycje. Ale patrząc od Walczaka przez Sikorskiego, czas realizacji jest jakoś dziwnie wydłużany. Ja rozumiem, że historia, że wykopaliska. Naprawdę to wszystko rozumiem, ale wydaje się, że rolą miasta jest – z jednej strony zabezpieczyć te znaleziska, z drugiej – aby ta modernizacja była przeprowadzana jak najsprawniej.
A jaki będzie Gorzów?
- Będzie coraz mniejszy. Będzie tu coraz więcej emerytów, bo ciągle będzie brakowało impulsu, który by prowokował, żeby to miasto się zmieniało. Może być to nawet całkowicie urokliwe miasto, będzie wyglądało pięknie, będą torowiska, tramwaje, które będą mknęły po cichu po Chrobrego. Jak sobie przypomnimy te chodniki, którymi nie dało się przejść, to na pewno będzie ładnie. Tylko ciągle będzie brakowało impulsu rozwojowego.
Bulwary bez wątpienia są pięknie. Ale otwarcie sprowadziło się do otwarcia gastronomii, a potem ją zamknięto, bo remont wiaduktu. Cieszyć się należy z tego, że ścieżka rowerowa jest prowadzona, także w województwie, ale nie ma spójnej polityki, jeśli chodzi o turystykę rowerową. Nie było impulsu w województwie dla EuroVelo. Stare szlaki są gdzieś, ale żeby turystyka rowerowa się rozwijała i przypominała choć odrobinę tę po drugiej stronie Odry, która jest świetnie zorganizowana, to jak ktoś spojrzy na to z perspektywy województwa, spięcia tych ścieżek, dobudowania tras, to jest słabo, bo same ścieżki to mało. Muszą być punkty czy wiaty, czy przez kogoś prowadzone obiekty. Ta turystyka jest ciągle w powijakach. Ktoś, kto bardzo chce, znajdzie sobie trasy do jazdy, ale trzeba być bardzo zdeterminowanym. A tu trzeba spojrzenia regionalnego.
W czym tkwi potencjał miasta?
- Jest strefa ekonomiczna. Coraz więcej pracuje tu obcokrajowców. Chętnych do pracy za takie środki nie ma za wiele. Ci zza wschodniej granicy nie tylko zarabiają, ale te zarobione środki też trochę tu wydają. Przy czym samorządy nie rozwijają się. Fabryki powstały tu dlatego, bo siła robocza była tania. Dziś na świecie w fabrykach pracują głównie roboty. To oczywiście kosztuje, ale na tamten czas to był dobry strzał i nie powiem, że trzeba od tego odchodzić, ale wspierać, na ile to możliwe. No i trzeba myśleć o przyszłości. Tworzyć taką infrastrukturę, która będzie budowała te obszary finansowane przez państwo. I tu znów wrócę do silnej uczelni.
Dziękuję.
Rozmawiała Hanna Kaup
foto Hanna Kaup
« | listopad 2023 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 |