Rozmowa z Dariuszem Milińskim przed otwarciem wystawy jego obrazów „Tropiciel Stanów Ponadzmysłowych” w Muzeum Spichlerz w Gorzowie Wielkopolskim.
Jak pan określa zmienność w swojej twórczości, bo to co widzimy, jest nieco inne od tego, do czego przyzwyczaił nas Dariusz Miliński?
– To moje malowanie jest dwubiegunowe. Trudno było mi się rozstać z tym groteskowym Milińskim, kolorowym i takim bardziej sprzedajnym, i przejść do tego, co jest mroczne, ponadzmysłowe, melancholijne i niekiedy brzydkie, ale interesujące. Bo tu są obrazy brzydkie, ale ja je uwielbiam, więc sobie z tym przejściem poradziłem. W galerii u siebie mam obrazy, które nazywam takie „hopsium dyrdum, hetki pętelki”, bo każdy może sobie je w domu powiesić.
I tamte obrazy odbiorca rozpoznaje...
– Te też. Bo i tu dalej snuje się bajka. Ale rozmowa toczy się o przemijaniu, już nie o chlaniu wódki i gwałceniu cudzych żon. Tu dzieją się rzeczy istotne dla mnie, dla mojego świata, dla jakiegoś uchodźcy, pogubionych ludzi, którzy szukają swojego miejsca. Tutaj jest przyjaciel, który mieszkał u mnie masę czasu, któremu chłopaki budują rodzaj grobu. Ale on jest tak pokręcony, że ten grób jakby się kopie za każdym razem gdzie indziej, bo słońce idzie w innym kierunku i jest w innym miejscu. I to jest taki latający holender, Borys Michalik, syn wielkiego malarza Mariana Michalika z Częstochowy. On mieszkał u mnie. Dziwny gość. Decydował o swoim świecie, o swoim czasie, dniu i nocy. W pewnym momencie skoczył do moich strusi i one go zaatakowały. Zrobiły mu dziurę w ręce na wylot. Nawet do lekarza nie chciał iść, tylko sam się tak ślimaczył, ale wtedy przeżył. Teraz już nie żyje.
Te obrazy się panu śnią?
– Nie. Bardzo dużo rzeczy mi się śni, ale raczej jako zaprzeczenie szczęśliwego dnia. Wtedy mam gówniany sen. I to dosłownie gówniany. Po prostu jest taki pstryk, coś się zdarza, bo jestem łasy, bo jestem z "krainy nędza" i daję się nabrać na takie błyskotki, kiedy grasują kolekcjonerzy i chcą ci wyrwać jak najfajniejszy obraz. Ale ja mam na nich jakieś sposoby. Na razie oszukuję ich, sprzedając im najgorsze z najlepszych.
Jak wygląda dziś życie Dariusza Milińskiego w porównaniu z dwoma dekadami wstecz?
– Jest po prostu bardziej mistyczne. Bardziej jestem mnicho-człekiem, bez żadnej przynależności do jakiegoś klanu, zakonu czy czegoś. Jestem bardziej zakonnikiem, myślicielem i każdą minutę czy nawet nanosekundę przepracowuję. Wtedy też to robiłem, ale więcej mojego życia szło na wiatr, w cholerę. Taki próżny świat ciekawił.
Pan opowiada życie obrazami…
– No tak, oczywiście. Po co ja maluję? Jestem takim notatnikiem, żeby po mnie została jakaś opowieść, przygoda, jakiś stan emocjonalny – jak ja się odnoszę do np. początku wojny, odrąbując sobie ręce z pistoletem i zapraszając innych do takich aktów. Hitlera słuchano, a mnie nie.
Stanęliśmy przy obrazie „Idący w stronę słońca”. To jest dla pana jeden z ważniejszych obrazów na tej wystawie?
– No tak, choćby przez to, że jest duży. Przy takim obrazie się dużo czasu spędza, trzeba dużo siebie i energii w ten obraz dać. A poza tym ja tu nowe rzeczy odkrywałem. Dotykałem nowych spraw. Żeby namalować taki duży obraz, trzeba być bardzo uspokojonym egzystencjalnie. A ja jestem. Po prostu nie mogę tak, żeby gdzieś wnuczkę odepchnąć i powiedzieć, że teraz nie mam czasu i czegoś nie zrobimy, nie pojedziemy. To wszystko jest robione w spokoju.
Ile czasu pan malował ten obraz?
– Nie wiem, ile czasu. Takich rzeczy nie notuję. Notuję wartość tego, co się dzieje w obrazie, jak wtedy gdy mówiłem o śmierci mojego kolegi malarza.
Pytam trochę w kontekście geniuszu malarskiego.
– Ja nie jestem geniuszem. Ja nie umiałem malować. Trzy lata temu powiedziałem, że chyba już umiem, bo do tej pory malowałem zawsze z wielką miłością i wielkim napięciem, ale malowałem do dupy. Ja nie urodziłem się z talentem.
Dariusz Miliński jest ekscentrykiem?
– Ja zawsze byłem trochę ekscentryczny. W 1980 roku przewieszałem obrazy drugą stroną. Ludzie chodzili i szukali jakiegoś piękna, a ja uważałem, że maluję interesowność, a nie piękność.
Chciał pan ludziom odbierać tę radość z piękna?
– Nie odbierać, ale żeby nie traktowali mnie jako biżuterię. Przecież teraz jest tylu idiotów, którzy malują naprawdę pięknie. I widzę te wpisy na Facebooku jakiemuś głupolowi, który się naumiał robić dekoracje i oszukiwać ludzi, że to ma sens: „Pięknie, arcydzieło, zasługujesz na Nobla”…
Odzywa się w panu zazdrość?
– Ja mogę zazdrościć Malczewskiemu, mogę zazdrościć, Wojtkiewiczowi, Bronisławowi Linke, Matejce, mogę im zazdrościć warsztatu, bo ja go nigdy nie miałem. Ja się tego nauczyłem przez 55 lat malowania i jako tako dzisiaj maluję. Ale żeby myśl wyrazić, jakieś niebywałe rzeczy, to fajnie byłoby mieć taki solidny, dobry warsztat malarski. A ja to tak trochę szuleruję.
Jaką ideę chce pan przekazać odbiorcom tą wystawą?
– Jak za każdym razem, zwrócić uwagę im na głębię stanów emocjonalnych, a nie by doszukiwali się tu piękna. Bo te obrazy nawet nie nadają się do chałupy. To, że Beksińskiego się dzisiaj wiesza, to nie jest tak, że nagle ludzkość polubiła turpizm. Przecież jeszcze niedawno się wszyscy brzydzili turpizmem. Dzisiaj decyduje forsa, bo obraz, który kosztował 7 tysięcy, kosztuje 500, to wszyscy nagle go polubili i wszyscy chcieliby go sobie w domu wieszać. Jeszcze niedawno mówili: „Takiego trupa? Przecież tam krew jest. To ohyda. Po cholerę?”. Więc ja chcę zwrócić uwagę na istotne sprawy w świecie i życiu, ale nie przez zaczarowanie ludzi biżuteryjnymi duperelami, żeby ubierać jakiegoś pajaca w coś i każdy powie „łał, to genialne". Genialni jesteśmy, kiedy nie doprowadzamy do wojen, kiedy chronimy naturę i zwierzęta, kiedy nie chlejemy głupio i nie jaramy fajek egoistycznie, nie myśląc o wnukach, którym trzeba będzie pomóc, o dzieciach. Ludzie są egoistyczni, są perfidni i tu te obrazy pokazują takie stany. Tu jest facet, który w rynnę od chałupy, która się rozleciała, wykasłuje serca, żeby ludzie sobie je brali i odchodzili i byli zachwyceni, czuli to bicie, tę miękkość. To po to taki ludek jak ja przydarzyłem się temu światu.
Dziękuję.
O Dariuszu Milińskim i Pławnej pisaliśmy tu:
https://www.egorzowska.pl/pokaz,hanna_kaup,10147,
Rozmawiała Hanna Kaup
foto Hanna Kaup
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
« | styczeń 2025 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |