
Czwartego dnia 40. Gorzowskich Spotkań Teatralnych na scenie Teatru im. J. Osterwy widzowie obejrzeli „Kwartet”. To sztuka Ronalda Harwooda w reżyserii
Roberta Czechowskiego przywieziona do nas przez zielonogórskich aktorów. I był to teatr prawdziwy, dowcipny i refleksyjny, zatrzymujący uwagę i wzruszający. Dokładnie taki, o jakim mówią bohaterowie przedstawienia słowami: „Sztuka, nie ma sensu, jeśli nie budzi emocji”. Ta budziła, co potwierdziły burzliwe oklaski na zakończenie.
„Kwartet” to obraz z życia czwórki artystów, dawniej pieśniarzy operowych, dziś pensjonariuszy domu spokojnej starości. Najpierw żyją tam w trójkę, wiodąc swą monotonną codzienność przetykaną wspomnieniami z czasów największych scenicznych sukcesów. Niestety, coraz częściej o czymś zapominają, trudniej im się poruszać, a łatwiej wpadać w złość. Do tego dochodzi „nowa”, która burzy jako taki spokój, bo okazuje się być dawną żoną jednego z bohaterów. To kobieta nieprzystająca do reszty, zamknięta, nieczuła – jak mawia jej były mąż – inaczej patrząca na życie, obawiająca się ośmieszenia, gdy słyszy, że zgodnie z tradycją pensjonariusze będą przygotowywać doroczną uroczystość na cześć ich mistrza Giuseppe Verdiego. To jego operę śpiewali w przeszłości, za jej wykonania byli oklaskiwani i dziś decydują się wystąpić z nią przed innymi mieszkańcami domu.
Dwuaktowa sztuka przedstawia bohaterów z ich wątpliwościami i rozterkami, a przedstawia tak, że budzą sympatię widza od początku. I choć rzecz jest o starości, która Panu Bogu się nie udała, to radzą sobie z nią, oddziałując na siebie wzajemnie. I mimo że czasami ich rozmowy mogą się wydawać sprzeczkami, to słuchają się, a co najważniejsze, wyciągają wnioski i chcą spróbować swoich sił, by ubarwić codzienność i sprawić, by czas „nie poruszał się o lasce”, ale znów nabrał tempa. Chcą się nie poddawać. Chcą żyć tu i teraz.
I to im się udaje. I to wzrusza, bawiąc przy okazji. Całość można uznać za seans terapeutyczny, w czasie którego uspokajają się emocje, wyrównuje rytm serca, a słuchając słów Cecily – gra ją
Elżbieta Donimirska – „Bo zawsze szukam dobra w drugim człowieku”, wracają dobre myśli o innych.
Spektakl, który swą premierę miał 14 lat temu, okazał się niezmiennie aktualny. Otrzymał zasłużone brawa i sprawił, że na deski gorzowskiej sceny wrócił prawdziwy teatr. Jego realizatorzy udowodnili, że nie trzeba fajerwerków, wystarczy dobrze skrojony i świetnie podany tekst, artystyczna wrażliwość i wyczucie tematu oraz dystans, dzięki któremu aktor nie jest ani śmieszny, ani nudny. Jest artystą świadomym, że oto gra na scenie, by przynieść widzowi uspokojenie, przetykane z zadumą i zdrowym, oczyszczającym śmiechem. Jeszcze raz brawo dla zespołu Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze.
Kwartet:
Autor - Ronald Harwood
Przekład - Michał Ronikier
Reżyseria -
Robert Czechowski
Scenografia -
Wojciech Stefaniak
Opracowanie muzyczne -
Damian–Neogenn–Lindner
Inspicjent -
Beata Sobicka-Kupczyk
Obsada:
Cecily Robson -
Elżbieta Donimirska
Jean Horton -
Tatiana Kołodziejska
Wilfred Bond -
Jerzy Kaczmarowski
Reginald Paget -
Janusz Młyński
Hanna Kaup
foto Ewa Kunicka Teatr im. J. Osterwy
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
80 rocznica polskiej administracji
W 2025 roku przypada 80 rocznica ustanowienia polskiej administracji w Gorzowie Wielkopolskim. Z tej okazji w tym roku Dzień Pioniera ...
<czytaj dalej>Cynizm i manipulacja
Kiedy myślisz, że władze miasta nie mogą wymyślić już nic głupszego, przychodzi Gorzów Wielkopolski i mówi: "Potrzymaj mi wodomierz".
Nowy pomysł, ...
<czytaj dalej>Umowy koalicyjne bez podstaw prawnych
Samorządowe "umowy koalicyjne": polityczna konieczność czy wypaczenie demokracji?
W samorządach, w których w ostatnich wyborach Koalicja Obywatelska nie wprowadziła swojego prezydenta/wójta/burmistrza, ...
<czytaj dalej>Bezrobocie w górę
W lutym w Gorzowie było zarejestrowanych 1 508 bezrobotnych; ich liczba wzrosła o 62 osoby; wyrejestrowano 358 osób, zarejestrowano 420. ...
<czytaj dalej>